Niedawno znajomy zapytał mnie, czy nie szkoda nam, że nie mamy z naszymi dziećmi kontaktu bezpośredniego, na codzień.
A przecież najważniejsze są relacje. Można mieszkać na tej samej ulicy i nie lubić się odwiedzać.
Przed wyjazdem z Polski byłam umęczona obowiązkiem coniedzielnych obiadków rodzinnych. Nie było mowy o tym, żeby w piżamie przesiedzieć niedzielę i pobawić się z dziećmi. A w dodatku często wracałam z bólem brzucha i pokłócona z mężem...
Myślę że i nam, i naszym dzieciom pasuje taki układ. Na żywo widzimy się kilka razy w roku ale wtedy to są dłuższe spotkania, kiedy jest czas na głębsze rozmowy i wspólne spędzanie czasu.
Obecnie jestem na etapie ogromnej tęsknoty za wszystkimi. I mam nadzieję, że wszyscy tak mają;))
Dzień dobry
OdpowiedzUsuń\o/?\o/?
]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
\~/*
|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
(_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
[_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
)_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("
To jest chyba zdrowsze, zresztą każdy ma inne potrzeby.
OdpowiedzUsuńJa odczuwam podobnie do Ciebie, pomagam przy wnuku gdy trzeba, ale widujemy się nie częściej, niż raz w miesiącu , za to drudzy dziadkowie wpadają czasami dwa razy w tygodniu.
My z mężem potrzebujemy więcej spokoju i własnej przestrzeni, jesteśmy nie tylko rodzicami i dziadkami...
Ja jestem na etapie tęsknoty za tymi, których już nie ma. Ten przedświąteczny czas bardzo mi w tym roku wyciska łzy.
OdpowiedzUsuń