Czyli jak kupowałam sukienkę na ślub córki.
Próbowałam już w Polsce, weszłam do takiego sklepu ale sama, wysyłałam zdjęcia przyjaciółce ale naprawdę nie było w czym wybierać.
To wczoraj wybrałam się do francuskiego outletu. Zabrałam koleżankę z łapanki ( kurcze, jaka to fajna kobieta, uwielbiamy gadać) A przyjaciółka była na łączach łotsapowych.
Pierwsza przymiarka,
K, chyba nie
P, raczej tak
J, nie wiem.
Druga przymiarka
K o, może być
P NIEEEEEEE!!!
J a właśnie że tak!
Trzecia przymiarka
K hmmmm
P No, lepsza od tej poprzedniej
J nigdy w życiu!
Czwarta przymiarka
K o, tylko musisz iść w rajstopach! *
P fajnaaaa! Bierze!
Ja. BIERE!!
I odetchnęłam z ulgą choć przyjaciółka zaczęła sugerować kupienie dwóch i decyzję w domu ale gdyby była na żywo oglądała to by się też nie wahała;)
Cóż, noga w kwietniu z nienacka pozbawiona ubrania jest straszna!!!