poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Chęć szczera i ogromna

 W Warszawie mam dwa krzewy bzowe. Fioletowy i biały. Kocham bez. 

Zakwitły mi te bzy i brawurowo pomyślałam, że mogę je przewieźć do lux. Tak, podróż dwudniowa i nie jest łatwo tak ustawić w aucie, żeby się nie wywaliło i nie rozwaliło. Ale byłam natychmiast zdeterminowana. Zwłaszcza, że miałam też piękne goździki od mojej ukochanej córki chrzestnej.

I się udało!


Co najbardziej ekstrawaganckiego udało wam się przewieźć?


32 komentarze:

  1. Dzień dobry :)
    \o/?\o/?
    ]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
    {_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
    \~/*
    |_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    )_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]

    OdpowiedzUsuń
  2. No naprawdę, goździki są wytrzymałe,ale bez?
    My wieźliśmy kiedyś zamrożonego wielkiego karpia od znajomych ze Śląska
    Jotka

    OdpowiedzUsuń
  3. Najtrudniejsze to chyba ciasta i tort na zlot blogowy, był upał a podróż z Krakowa w okolice Lublina. Samochód bez klimatyzacji. Zamroziłam chyba z 10 butelek wody i obłożyłam karton z ciastami. Dojechały jak prosto z lodówki a przy okazji mieliśmy mocno schłodzoną wodę do picia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamrożona woda to jeden z najlepszych patentów ! Cały czas stosuję. I jak piszesz, potem wodę można wykorzystać

      Usuń
  4. Do Niemiec wiozłam (busem) ugotowane pierogi i blachy ciasta, a stamtąd sadzonki żurawki i pietruszkę, którą wykopałam w ogrodzie i posadziłam u siebie w donicy na balkonie. Żurawka też rośnie na balkonie i co roku pięknie kwitnie.😀

    OdpowiedzUsuń
  5. Zywego karpia samolotem z Balic do Rembiechowa :))) Rybe nad morze! :)))) Lata 90. W reklamowce z woda. Troche sie szarpal przy ladowaniu. :))) Eh!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygrywasz 🫣🙈🤯🤯🤯😮😮😮🤭😁

      Usuń
  6. Raz pojechaliśmy na wycieczkę zakupową po winnych rejonach Francji, wczesną zimą, z pieskiem. Za powrotem samochód był wyładowany kartonami z winem tak, że zawieszenie mu się obniżyło, a biedny pies na tych kartonach przykrytych kocem musiał leżeć plackiem bo usiąść nie mógł - sufit mu przeszkadzał. A siedzenia tylne oczywiście były złożone żeby więcej miejsca zrobić dla napoju bogów. I powiem Ci, że samochód zapakowany płynem bardzo dziwnie się zachowuje na zakrętach, podczas hamowania itp.
    Może nie był to ładunek najdziwniejszy, ale zdecydowanie najcięższy i najbardziej niebezpieczny do jazdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż się spociłam martwiąc o resory!
      To nieporównywalne ale przypomina mi jak maluchem wiodłam z tatą jednorazowe pieluchy, w takiej hurtowni tanio sprzedawali, kupiłam tyle ile się dało, cudem dojechaliśmy bez wypadku do domu.

      Usuń
  7. zupę grochówkę bez przykrycia, taka ze mnie optymistka ...która jest ze mną do dziś w aucie(wylała sie w większości i nie mogę sprać tapicerki....:-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to była brawura a może nawet głupota 🤭
      Ale mnie się kiedyś mleko rozlało. A potem oczywiście zsiadło.

      Usuń
  8. Kiełbase"prosto od świni",mocno wędzona z dużą iloscia czosnku.W większych ilościach.😊Auto śmierdziało bardzo długo.😊
    Wiecznie wożę ciuchy,buty sportowe,kaski.
    Błogosławię instytucje kurierów i paczkomatow.Pamietam czasy,gdy meble i materace woziło się własnym autem.Chinczycy jakby jeszcze bardziej pomysłowi - widziałam jak wozili cały dobytek na rowerach - półki i tapczany plus dwoje dzieci😊
    Moje dzieci kupily auto pod psa - ma na wyposazeniu zamontowana specjalna deskę do wchodzenia i schodzenie,miskę z której się nie wylewa woda w czasie jazdy.
    Bzów obok mnie jak mrówkow - wszystkie kolory i ksztalty😊,nie przepadam za zapachem.Ale goździki uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naszą anegdotą rodzinną jest jak kupiliśmy materace w Ikei, zamontowaliśmy na dachu, i w pewnym momencie zaczęły się zsuwać, na autostradzie!!
      Dzieci lat 11 i 13 chwyciły z każdej strony i jakoś doturalismy się do granicy czyli parkingu. Śmiechu było bardzo dużo.

      Usuń
    2. 😊😊😊dobre!
      My raz załadowaliśmy tak auto Ikea,że ja z małą córka wracaliśmy autobusem z innego miasta😊

      Usuń
    3. Wygrałaś 😁😁😁😁😁

      Usuń
    4. 😂😂😂 czemu? na Śląsku przemieszczanie się między miastami to żaden wyczyn😂😂

      Usuń
    5. Chyba, że tak
      Ja z Belgii to mogłabym na piechotę wrócić.:)

      Usuń
    6. Zgadzam się, żyje w niezwykłym miejscu:)

      Usuń
  9. Blachę sernika samolotem do Szwecji. W rękach wnosiłam na pokład samolotu, przykrytą ściereczką. Aż trudno uwierzyć - dawne to były czasy, teraz by nie przeszło...
    Gar żurku na śniadanie wielkanocne do brata - w bagażniku samochodu (ten żurek był wieziony w bagażniku, nie, że śniadanie:). Mama stwierdziła, że nie opłaca się przelewać do słoików. Tato kierował, jechał tak ostrożnie, że nie uroniła się ani kropla. Mimo, że trochę górzysty teren i że wyskoczył nam na drogę zajączek :)
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajączek na Wielkanoc to w sam raz!
      Ale duży szacun dla Taty!

      Śniadanie wielkanocne w bagażniku, to też by była przygoda😅

      Usuń
  10. Wioząca to i owo15 kwietnia 2024 14:45

    Czy przewożenie pół karoserii auta w tramwaju się liczy? Bo samym autem to ja woziłam wszystko od pół nieżywej świni, po żywe kury, ule z pszczołami, gary z zupą, ale najbardziej to chyba wspominam jak wiozłam chleb z naszej piekarni do DM na wesele chrześniaka. Upał ponad 30 stopni zapach chleba przyprawiał mnie o mdłości, okna nie otworzę bo żar i klima działa, a ja w korku, bo pierdylion ludzi ciągnęło nad morze- jeszcze wtedy nie było S3
    Wiozłam też dzieciaki na pace żukiem, oraz prowadziłam malucha a w środku jeszcze 4 osoby i gitara, która wystawała za okno
    Było tego tyle….

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój tato też wszystko i to maluchem woził
      Ale Twoja opowieść przypomniała mi jak syn kanapę wiózł w londynskim metrze😁😁😁

      Usuń
  11. Cudowne jesteście przewożniczki! Ja nie przypominam sobie bym coś wielkiego przewoziła..chyba, że ..dolary w czasach minionych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuuu
      To było ryzyko!
      Ja też 10 marek przewoziłam w ukryciu
      Wartość wtedy przeciętnego tiszerta

      Usuń
  12. Z Czeskiej Pragi do Warszawy dwa chomiki w dwoch klatkach caly samochod zapakowany i zlapalismy dwie gumy 10 km od domu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Podziwiam Twoje ciągle podróże Rybko.Nasz wyczyn nr1zakup zamrażarki w Katowicach wepchnie do malucha i powrót do Krakowa.Ja siedziałam na podłodze a fotel przedni na dachu na bagażniku.Nr 2 w stanie wojennym przewóz Warszawa kombi dużego stołu kreślarskiego z Krakowa do Zakopanego.Co kawałek kontrolę i przepustki ,głupie pytania ZOMO z karabinami co to,po co dla kogo .Szukali ulotek,może coś więcej.Strach był ,że nie wrócimy a dzieci u babci zostały.Pozdrowienia z Norwich. Marta uk

    OdpowiedzUsuń