Sporo czytających pamięta stan wojenny. Dużo z nas było dziećmi. Ja miałam 15 lat. Ale świadomość mieliśmy lepszą niż dzisiejsza młodzież, bo musieliśmy. Wiadomo było, kto jest dobry a kto zły. O czym lepiej nie mówić głośno. I żeby cicho rozmawiać w domu o pewnych sprawach bo sąsiad ma telefon, którego my nie wyłączyli po wprowadzeniu stanu wojennego.
Moi znajomi z tzw zachodu czasem są zdumieni jak im opowiadam o tamtej Polsce.
A ja bardzo często się zdumiam kiedy znajomi z innych krajów, Wenezueli, Filipin, Syrii, kiedy oni opowiadają o swoim dzieciństwie..
Dzień dobry
OdpowiedzUsuń\o/?\o/?
]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
\~/*
|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
(_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
[_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
)_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("
[_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
Bardzo dobrze pamiętam. I te pytania, wejdą, nie wejdą?
OdpowiedzUsuńPrzyjechałam wtedy na weekend do rodziców, potem musiałam udać się po zaświadczenie, żeby móc wrócić. Wojsko na rogatkach, komisarze wojskowi w pracy. Nasłuchiwanie informacji w RWE. Info od znajomych kto internowany. Nastrój grozy, niepewności i wielkiej niewiadomej.
UsuńJa z tatą pojechałam po świniaka na wieś. Przez pierwsze dni nie trzeba było mieć zaświadczeń. Pociągiem pojechaliśmy
UsuńKto dobry a kto zły nie do końca było wtedy wiadomo, czarami okazywało się to po czasie...
OdpowiedzUsuńjotka
Ale wtedy tak się myślało
UsuńSłońce, siarczysty mróz, śnieg w wysokich pryzmach, wyłączone telefony, brak informacji.Na ulicach Skoty i koksiaki, przy których grzali ręce zmarznięci i przerażeni młodzi żołnierze, chyba tak samo zaskoczeni tą sytuacją jak my.
OdpowiedzUsuńWtedy był jasny podzial - my czyli narod i oni-wladza. Nie bylo tak głębokiego podzialu spoleczenstwa jak dziś.
Nie było...
UsuńMiałam 6 lat, niewiele pamiętam poza wielką zimą, białym śniegiem, ponurymi dźwiękami samolotów, strachem mamy. Ależ to dawno temu.
OdpowiedzUsuńChyba ten strach mocno do dzieci przenikał
UsuńOj dawno..
Miałam 5,5 miesiąca
OdpowiedzUsuńTo nie był dobry czas na manie dzieci
UsuńChoć stan wojenny bardzo nam demografię polepszył;)
10 miesięcy później urodziła się moja siostra 😉
UsuńHue hue hue😁😁😁
Usuńbyłam rozdarta bo w szkole uczyłam się o Związku Radzieckim jako kraju wspaniałym, bogatym i dobrym a w domu słyszałam - przyjdą ruskie i będą palić, mordować, gwałcić i kraść
OdpowiedzUsuńU mnie z dziećmi shoe o t'associer sprawach nie rozmawiało
Usuńno jakby skądś to znam...
OdpowiedzUsuńTeatralna, zamknęłaś bloga?
UsuńNie zamknęłam ale na razie wpuszczam tylko przyjaciół. Chcesz wejść 😃podaj maila
UsuńKurczę, tak publicznie to bym nie chciała tego maila podawać...
UsuńNo nie było Starego kina, na które co niedziela się budziłam, bo było o godzinie 10. Zawsze oglądałam przy śniadaniu. Zima była sroga, dużo śniegu, Tata pojechał do pszczół w sobotę, nocował u babci, a wracając widział jak czołg wjechał w czyjś dom,i nie było przejazdu, pytał się ludzi co się stało i usłyszał WOJNA, no to wte pędy do auta bo przecież jego dziewczyny tam same i to po złej stronie Odry😉 ( babcia tak zawsze mówiła)
OdpowiedzUsuńA potem to wiadomo, widziało się dużo…
U nas w domu się mówiło, więc świadomość była.
Je teraz myślę, że to wina sąsiada. Rodzice wiedzieli, że jest z ub czy coś. Zresztą cały blok bym wojskowy.
UsuńW nocy, 13 grudnia roku pamiętnego, pierwszy raz zachorowało mi dziecko. Ponieważ zepsuł się telefon i u nas, i u sąsiada, pojechałam do dyżurnego szpitala. 🙈A rano, o godz. 6... To już wszyscy wiedzą.
OdpowiedzUsuńO masz!
UsuńFascynują mnie opowieści ludzi, którzy mieli wtedy śluby
Roczne dziecko, drugie w drodze, poród w stanie wojennym, nie chcę pamiętać.
OdpowiedzUsuńLivia
Aż tak? O kurcze
UsuńPamiętam. Moja starsza siostra w stanie wojennym dziecko rodziła, 6.01. Był problem. I pamiętam pacyfikację 'Wujka", mieszkam w Katowicach. Z tego czasu pozostało dużo złych wspomnień.
OdpowiedzUsuńSerdeczności. Dorota
Oo.
UsuńTo naprawdę przeżycie nie do zapomnienia
Chodziłam do szkoły średniej na popołudniowa zmianę. Tramwaje jeździły tak sobie, więc ciągle był strach, czy zdążę przed godziną policyjna. A moja starsza siostra nie miała studniówki.
OdpowiedzUsuńU mnie paradoksalnie mama miała lepiej z transportem, pracowała w wojsku i ją czasem przywozili i odwozili żołnierze. Niestety za cenę pracy czasem po 24 a nawet 48 godzin..
UsuńMało brakowało, żeby nie było jej na Wigilii...
Miałam 9 lat i tak średnio rozumiałam co się dzieje, jako ciekawostkę odbierałam czołgi na ulicy 😐 a że 200 m ode mnie była siedziba Wałęsy to tych czołgów było sporo...
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy byłaś bardziej czy mniej bezpieczna...
UsuńDyskomfort odczuwałam trochę później jak pod moim domem przewijały się i kulminowały wszelkie manifestacje, gaz w domu, zdemolowany przez jakąś petardę sklep pod naszym mieszkaniem itp
UsuńO kurcze
UsuńWrocław, Plac Pereca.
OdpowiedzUsuńTam odbywały się liczne bitwy z ZOMO.
Kiedy jechałam około 5.30 do pracy w okolicach tego placu zawsze okropnie szczypały mnie oczy, po gazie łzawiącym, którego używało ZOMO przeciwko ludziom...
Najbardziej pamiętam czołgi.
I młodych chłopców {studentów?) okrutnie pałowanych przez zomowców.
Pamiętam też dzień, w którym jechałam z Wrocławia do rodzinnego domu. Mam w oczach nieprzebraną ilość ludzi czekających na dworcu na swoich najbliższych, rzucanie się sobie na szyję, szloch. Że jednak jesteśmy cali. Że dotarliśmy.
Bo przecież nie każdy ocalał...
Pamiętam, jak zatrzymało się to ZOMO na wlocie mojej ślepej uliczki i ot tak wrzucili trochę gazu łzawiącego. Tak, żeby mieszkańcom dokuczyć...
UsuńBiorę poprawkę że nie wszyscy zomowcy byli, nie wiem jak to nazwać, ale to byli młodzi chłopacy którzy odbywali służbę i wykonywali rozkazy, prawdziwe gówno było u władzy; moja sąsiadka zanosiła im do tych czołgów termosy jest gorącą herbatą...
UsuńTeść mojego brata był wojskowym i bratowa opowiadała że pod ich drzwiami palili świeczki, wszystko ma dwie strony
Jeżeli bym oficerem PRL to ja też bym zapaliła wtedy
Usuńmarynarka wojenna
UsuńW moim bloku wszyscy związani z wojskiem byli. Ale nie było trepów to i świeczek nie
Usuń@Lucha, tak, najgorsi byli u władzy, ale do ZOMO można było też pójść dobrowolnie. Mój chłopak wcielił się dobrowolnie, mówił, że tak jest dla niego lepiej. Nie chciał zwykłej służby wojskowej. No i w sekundę chłopakiem moim być przestał.
UsuńMama świadomość, że nie wszystko jest czarno - białe, niemniej jakoś ziarno od plew odróżnić trzeba.
Rodzice moi nigdy kariery nie zrobili, bo z z członkostwem w PZPR nie było im po drodze. Bardzo ich za to podziwiałam. Żyliśmy skromnie, czasem na granicy biedy, ale nigdy nie miałam do nich o to żalu.
Miałam wtedy 21 lat, ostry stan zakochania, student z uczelni Śląskiej przyjeżdżał do mnie, staliśmy w kolejkach po pozwolenia, zaświadczenia, za 2 lata pobraliśmy się i jesteśmy ze sobą do dziś, to już 41 lat 🙂 Maria z PP.
OdpowiedzUsuńTu piękna historia!
UsuńWybrałam się do męża do .Kołobrzegu(roczne wojsko po studiach), okazało się, że przenieśli ich do Gdańska. Niedziela, nie mam od kogo uzyskać zezwolenia
OdpowiedzUsuńna przejazd, zaryzykowałam przejazd do Gdańska...
Dojechałam, ale na dworcu było od cholery milicji i się nie odważyłam ruszyć.
I co zrobiłaś???
Usuńwróciłam do domu, bo wówczas Gdańska w ogóle nie znałam
UsuńCzyli na tym dworcu w tył zwrot?
Usuńgrzecznie przesiedziałam na ławce do odjazdu pociągu wieczornego, bo się bałam, że mnie wylegitymują....
UsuńTo chiba guodna byłaś
Usuńwłaśnie nie pamiętam, czy coś jadłam przez tę dobę
UsuńWażne, że do więźnia nie pojszuaś!
Usuń