czwartek, 30 października 2025

Czekamy...

 Jutro TEN  TERMIN

Z tymi TERMINAMI różnie bywa. Ja żadnego dziecka nie urodziłam w terminie ani przed. Ale bym chciała, żeby córka już miała to piękne i trudne wydarzenie za sobą. I ja żebym miała😁😁

Kiedy synowi rodziła się druga córeczka zorientowałam się, że coś się dzieje, bo na grupie rodzinnej nagle zamilkli. I teraz sobie żartujemy, że trzeba codziennie podsyłać jakieś ważne info, żeby wszyscy musieli zareagować. I o-bser-wu-je-my...Oczywiście zaczęła się zabawa, bo córka i jej mąż udają, że nie czytają 😁😁. Żeby zmylić przeciwnika ofkors.

No ale na moce nigdy nie jest za wcześnie!

A jutro musi być o halołyn.


46 komentarzy:

  1. Dzień dobry
    \o/?\o/?
    ]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
    {_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
    \~/*
    |_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech wszystko pójdzie gładko! 🍀❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. urodzi się skorpion, silny i wrażliwy znak!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojoj, to oczekiwanie jest najgorsze, pamiętam gdy rodziła synowa, a ja w pracy, koszmar! A to już pandemia była...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwie moje wnuczki rodziły się w pandemii
      Żal mi było syna, że go wurzucali po porodzie:((

      Usuń
  5. Och, to czekanie😍!Moje jedyne miało powitać świat 1.listopada i takteż uczyniło o 9.30:)( zawsze jest taka solidna i obowiązkowa 😀).A czekanie na wnuczki!- Ten cudny, niespodziewany telefon od zięcia- dzień dobry, babciu!😀I wiadomo! Niech będzie wszystko szczęśliwie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach! Aż się wzruszyłam!
      Moja córka jak zwykle uparta najpierw chciała urodzić się w 5 miesiącu a potem kilka dni po terminie, a jak już zdecydowała, że się rodzi, to w była na świecie w półtorej godziny od pierwszego skurczu😁
      Czekam już niecierpliwie!

      Usuń
  6. Moce do porodu od teraz!
    Jak jechałam rodzić starszego to nie chciałam stresować rodziny, tylko zrobić im niespodziankę. Pod szpitalem zobaczyliśmy ciocie i wujka, którzy byli odwiedzić cioci mamę i chowałam się po krzakach, żeby nie doniosła mojej mamie że pojechałam do szpitala!!!
    No a z Olkiem...wywoływanie tydzień po terminie i co 15 minut tel od mamy na porodówkę czy już i czemu jeszcze nie ☺️😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie obiecałam dzieciom, że nie będę strzelać focha, że nie zawiadomili mnie, że się zaczęło!
      I na pewno nie będę dzwoniła

      Usuń
  7. no i tego terminu nie sposob zupełnie odwołać:)) Bedzie dobrze!!!
    Ja rodzilam w czasach,gdy jeszcze nie było telefonow komorkowych, - zostawilam mezowi kartke na stole - "pojechałam rodzić:")) Dodam,ze w tym dniu do poludnia bylam normalnie w pracy,nie urodzilam za pierwszym podejsciem,bynajmniej,zbadali mnie i kazali przyjsc z bólami.Urodziłam za tydzien,nie wspominam dobrze porodu..delikatnie mowiąc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do każdego mojego porodu mam zastrzeżenia, niestety. Zwłaszcza do pierwszego.

      Usuń
    2. Ja zawsze zaczynałam rodzić w nocy, to mąż nie miał wyjścia, musiał ze mną jechać, ale uwiodła mnie historia z karteczką😁

      Usuń
    3. Do drugiego podejścia pojechałam z mężem😉

      Usuń
  8. Moce w hurtowych ilościach! Bea

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak rodziłam Tuśkę to o OM był w wojsku i to jeszcze przed przysięgą. I po raz pierwszy (tak był zdeterminowany) wypuścili go z jednostki na nasze wyjście ze szpitala. Dostał 3 dni, a oni się strachali czy wróci 😅 Śmiesznie bo rodziłam w wojskowym szpitalu, w którym oczywiście znałam lekarza (nie z porodówki) przyjaciela rodziny, więc oprócz jego wizytacji, to mogła przychodzić też Mam i odwiedzał mnie drugi zaprzyjaźniony lekarz z innego szpitala, a OM też wpuścili by zobaczył dziecko, jeszcze przed wyjściem, bo ja leżałam 11 dni…Znajomy lekarz wyrobił mu „ przepustkę” mówiąc że jest oficerem wojska😅 tak jakby wtedy był 😇

    Moce!🍀 Niech wszystko sprawnie się odbędzie i zdrowo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze, że ja już rodziłam w czasie akcji Rodzić po ludzku, i z mężem, i rodzice mogli normalnie mnie odwiedzić...

      Usuń
    2. Roksano, ja też miałam męża w wojsku! Urodziłam tydzień po tym jak go wzięli. Przepustkę dostał po kilku dniach... Powtarzałam sobie : jestem dzielna, musze być dzielna, nie cierpię być dzielna...

      Usuń
    3. Straszne okrucieństwo dla młodej rodziny...
      Mój już nie musiał w ogóle iść do wojska...

      Usuń
    4. OM sobie załatwił przekupstwem😉. To były czasy gdzie materiały budowlane były trudno dostępne, a że my już zaczęliśmy budowę, a przełożony w wojsku również się budował i potrzebował jakichś rur, więc mu obiecał załatwić dzięki mojemu Tacie. Przed przysięgą nie wolno było dawać przepustek, potem to już jeździł do koszar jak do pracy, gdy skończył szkółkę w Pniu i przenieśli go do ŚM. I nie był cały rok jak wtedy było po studiach, tylko 10m. I jako jedyny po studiach nie awansował z kaprala bo się od wszystkiego migał😅 miał na głowie budowę a nie wojsko, by nas jak najszybciej sprowadzić z DM

      Usuń
    5. Aaa dodam, że nie puścili go samego tylko z opiekunem, ale trep stwierdził, że przecież nie będzie pilnował dorosłego faceta i mu zaufał, że stawi się w jednostce w terminie 😅 i sam zrobił sobie urlop

      Usuń
    6. Matko kochana 🙈🙈🙈😁😁😁

      Usuń
    7. Mój był pół roku w wojsku po studiach. Po przysiędze co weekend był w domu. Na urodzenie dziecka dostał specjalna przepustkę.

      Usuń
    8. I oczywiście nikogo wtedy nie wpuszczano na oddział. Koszmar. Komórek też nie było. Inny świat to był.

      Usuń
    9. Miśka już rodziłam w ŚM, ale CC robił lekarz, do którego chodziłam prywatnie, więc wpuścił OM, by zobaczył, bo leżałam 8 dni- wtedy tak długo trzeba było swoje odleżeć. Była też Rodzinna, ale ona jako lekarka to bez problemu. Także mimo czasów okrutnych dla rodzących ja dobrze wspominam, szczególnie że nie wiem co to bóle porodowe😉

      Usuń
  10. Rodziłam dzieci jeszcze w tym młynie starego typu, co to wstać nie pozwalali ani nawet na boku poleżeć i zabierali dziecko, a potem przynosili następnego dnia. I położne stresowały matki, mówiąc, że źle karmią i tym podobne rzeczy. Córkę karmiłam jeszcze w wyznaczonych godzinach, syna już na żądanie. Rok później moja bratowa już mogła rodzić z mężem i w ogóle w lepszych warunkach.
    I jeszcze ciekawostka; w tym samym czasie, kiedy rodziłam syna, rodziła moja uczennica, która ledwie skończyła 18 lat (ja miałam 32). Poszłam ją odwiedzić w jej sali, chyba się trochę wstydziła, ale pochwaliłam jej synka, pogratulowałam i poprosiłam o pozdrowienie innych uczniów :D
    Moce oczywiście lecą ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dla mnie brzmiało jak najgorsze okrucieństwo, odebranie dziecka mamie po porodzie. Choć znałam takie, co sobie nawet chwaliły.

      Usuń
    2. Wiesz, ja myślałam, że tak ma być, nie czułam dyskomfortu z tego powodu. Nie wiedziałam również, że te praktyki źle wpływają na dziecko. W żadnej z książek, które czytałam, nawet w tych wówczas najnowszych, nie było o tym mowy.

      Usuń
    3. Całe szczęście, że kobiety nie miały tej świadomości
      Ja zaszłam w ciążę w czasie powstawania tej wspaniałej akcji i wiedząc, czym jest rozdzielenie matki i dziecka w ogóle nie dopuszczałem do siebie takiej możliwości. Czułam wręcz zwierzęcą siłę

      Usuń
  11. Moce dla córki i zięcia i niech wszystko będzie super. Starszego syna urodziłam w dniu urodzin mojego taty. Moje dwa porody wspominam całkiem dobrze, mimo że były jeszcze w tych dziwnych czasach czasach.
    Serdeczności dla Cię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niezły prezent dla dziadka!

      Usuń
    2. Tuśkę urodziłam w pierwszą rocznicę ślubu 😅

      Usuń
    3. Ja oby synów bardzo blisko rocznicy ślubu i całe życie nie ma czasu na tę rocznicę 🙈

      Usuń
    4. To fakt😅
      Bo u mnie 8 dni wcześniej jeszcze moje urodziny, potem Taty (3 dni po rocznicy) i w tym samym miesiącu jeszcze Misi 😅

      Usuń
    5. O matulu!
      U mnie jeszcze imieniny chłopaków...

      Usuń
    6. A mój syn urodził się w imieniny Jacka :)

      Usuń
    7. O!

      Jakoś dużo tego jak na przypadek!

      Usuń
  12. Ponieważ ja i ojciec mojego dziecka nie mieszkaliśmy razem i oboje nie mieliśmy telefonów to komunikacja w dniu porodu wyglądała tak:
    Od sąsiadki zadzwoniłam do jego kuzynki, która skontaktowała się z nim przez CB radio 😁 muszę przyznać że pojawił się po 20 minutach i cały dzień dzielnie mierzył odstępy między skurczami 🙂 także do szpitala pojechaliśmy w odpowiednim momencie i po dwóch godzinach na porodówce urodziłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No muszę powiedzieć, że uwiodła mnie ta historia! Zwłaszcza radio CB!

      Usuń