piątek, 12 września 2025

Jeszcze o tych dzieciach

 Najpierw odniosę się do tego, co wczoraj napisała Klarka. Ja też widzę jak moje starsze dzieci wychowują swoje córki. Uważam, że robią to wspaniale. Dziewczynki mają wszystko, co im potrzebne, miłość, czas, uwagę, cierpliwość. Na tym tle wyraźniej widać nasze rodzicielskie błędy. Czasem mi z tym źle. Ale potem przypomina mi się, jakie ja miałam zasoby i wzorce i widzę, jak dużo dałam moim dzieciom, miały dobry, bezpieczny dom. Nikt nie jest idealny. I dzieci Klarki i moje też nie są. 


 A Nina zwróciła mi uwagę na temat dzieci. Ja podobnie jak ona, w ogóle nie zastanawiałam się nad tym, czy chcę mieć dzieci. Dzieci się po prostu rodziło. Po ślubie ofkors. I szczerze mówiąc dopiero po ślubie zaczęliśmy o tym rozmawiać z mężem. Inaczej niż moja córka, kiedy się zakochała i związek zaczynał wyglądać poważnie od razu zapytała chłopaka, czy chce mieć potomstwo. Żeby potem nie było rozczarowania. To bardzo mądre ale dla mojego pokolenia lekko szokujące. 

Oczywiste jest dla mnie, że każdy człowiek decyduje o sobie i wara innym od ich decyzji. I to działa w obie strony. Pewna znana wokalistka straciła u mnie całą sympatię mówiąc, że tylko ludzie bez celu w życiu i niespełnieni rodzą dzieci. No raczej że chyba jednakowoż to chyba oznaka niespełnienia, takie bredzenie.

Dobrego piątunia, zwłaszcza szkolnym ludziom. 


40 komentarzy:

  1. Dzień dobry
    \o/?\o/?
    ]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
    {_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
    \~/*
    |_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    )_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("

    OdpowiedzUsuń
  2. Pod pierwszym akapitem podpisuję się obiema rękami ! W punkt! A ja zawsze chcialam mieć dziecko i nie bylo innej opcji!( a przecież się tak zdarza ludziom).I jeszcze- wtedy
    bez USG- przez 9 miesięcy mówiliśmy do naszej najukochańszej córeczki- Bartusiu🤣.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też przy pierwszych 2 dzieciach nie miałam pojęcia kogo urodzę i nie narzekam. Ale przy trzecim się uparłam a zresztą wiedziałam od początku, że to będzie chłopiec. Choć mogło być jak u ciebie;))

      Moja bratanica przy każdym usg słyszałam, że będzie miała córkę. Dopiero 2 tygodnie przed porodem zamieniła się w Mateusza...

      Usuń
    2. Ach, te ciąże i porody - jak to się zmieniło. USG było tylko w szpitalu, używane w stanach zagrożenia. Pamiętam, jak się zdziwiłam, że urodził mi się drugi syn 🤭

      Usuń
    3. Tak, ja miałam dwa razy usg i to były stany zagrożenia.

      Ja się zdziwiłam, że córka po synu🤭🤭

      Usuń
  3. Każde pokolenie wychowuje dzieci inaczej. Lubię myśleć, że nasi rodzice byli najlepszymi rodzicami jakimi mogli być w tamtych czasach i tamtych warunkach. Też mieli wzorce i obciążenia. My staraliśmy się jak my mogliśmy, a nasze dzieci stawiają swoje pociechy na pierwszym miejscu. Mają łatwy dostęp do wiedzy , żyją inaczej. Potem się okaże, co będzie dalej. Ale nikt nie jest idealny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc bardzo wstecz widzę, jakieś dzieciństwo mieli moi rodzice, biedne, wojenne, pracowite. Nie było mowy o wakacjach, odpoczynku, edukacji. Dlatego widzę, że dali mi bardzo dużo, mimo że ja bym chciała więcej, inaczej...

      Usuń
  4. Kiedyś potomstwo było niejako z urzędu wpisane w małżeństwo - mamy ślub, będą dzieci. Nikt (albo mało kto) z tym dyskutował. I nie dziwiły pytania po ślubie "kiedy dzidziuś?".
    Czasy się zmieniły na szczęście, teraz takie pytanie to szczyt bezczelności, planowanie jest na porządku dziennym, a posiadanie dzieci to już nie tylko opcja dla jedynie zamężnych. W sumie nigdy nie była, tak po prawdzie, ale kiedyś samotna matka była napiętnowana, teraz jest to widok nie budzący "zgorszenia" 😉
    Każdy powinien robić jak mu wygodnie. Ktoś wczoraj dodał komentarz, że młodzi boją się sprowadzać potomstwo na ten świat. Hmm... Idąc tym tropem, nie powinno być nas, naszych rodziców, dziadków itd., bo wojny, zła ekonomia itp. to nie tylko obecna rzeczywistość, tak było przez wieki całe, raz lepiej, raz gorzej 🤷‍♀️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście, że to się zmienia, że te samotne matki nie są poniewierane.

      Osobiście znam takich ludzi, co świadomie ze strachu przed przeludnieniem ziemi się nie rozmnażają.

      Usuń
    2. Bo kiedyś nawet nikomu nie przyszło to do głowy. A teraz przychodzi!

      Usuń
  5. No to ja teraz przeżyłam szok, czytając, że planowanie/rozmowy - czy i ileż dzieci to dopiero po ślubie😳 Przecież nie kupuje się kota w worku 😜 To ważne, by mieć sprecyzowane oczekiwania, co do dzieci, gdzie się zamieszka etc… dla mnie te rozmowy to była normalność, gdy z dziewczyny stałam się narzeczoną😉
    Co do warunków to prawda, że nasze pokolenie miało inne, a jeszcze nasi rodzice zupełnie inne i nie będę porównywać, bo tak naprawdę wszyscy wiemy, że nie ilość a jakość się liczy i przede wszystkim miłość i poczucie bezpieczeństwa. A ja to otrzymałam, jak również dałam swoim dzieciom…
    Dziś często widzimy, że dzieci mają wszystko, ale gdy zabraknie uważności to młody człowiek popada w depresję…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie było tak oczywiste, że będą dzieci, że w ogóle nie uważałam tego za temat do rozmowy. I nie ma to nic wspólnego z brakiem seksu przed ślubem 😜

      A czy nasi rodzice byli bardziej uważni?
      Chyba nie
      Depresja wśród młodych to bardziej skomplikowane.

      Usuń
    2. Jeśli oczywiste to byłaś pewna, że twój przyszły mąż również tego chce 😉
      Dla mnie te rozmowy były ważne, jak również o skorupiaku, choć wtedy jeszcze nie miałam glejtu, że jestem genetycznie obciążona, ale miałam świadomość… my rozmawialiśmy o wszystkim, niczego z góry nie zakładając 😉
      Moi rodzice mieli wśród dobrych znajomych bezdzietne 3 małżeństwa -2 z wyboru, jedno tylko nie. Temat jak każdy inny, gdy zakłada się rodzinę 😉

      Usuń
    3. Ja się zgadzam tylko jak piszę, kiedyś to rzadko był temat. Chyba tylko jak ktoś nie chciał mieć dzieci to o tym mówił przed ślubem a brak rozmowy oznaczał chęć posiadania.
      Oczywiście rozmawialiśmy o tym, jak będzie nasze życie po ślubie wyglądało, gdzie będziemy mieszkać itepe.
      O raku jeszcze nie wtedy, nie było o czym.

      Usuń
  6. ech niestety zepsuje wam teorie, otóż są nadal i takie i takie rodziciele...niestety. są zapracowani a dzieci obłożone zadaniami ponad miarę, żeby sie w czasie nieobecności nie nudziły albo, żeby mieć święty spokój, czas na fryzjera, dzieci siedzące w świetlicy do samiutkiego końca albo i dłużej...
    roszczeniowi także wobec własnych dzieci.
    wiem to. uczę nie tylko dla radochy przekazywania wiedzy ale także chrony przed rodzicielami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zepsułaś, tak jak w naszym pokoleniu byli różni rodzice, tak i dziś… różnica jest tylko w „wypełniaczach czasu” 😉

      Usuń
    2. Oczywiście, że teraz nie brakuje dysfunkcyjnych rodzin. Ja się w sumie odnoszę do swoich dzieci I Klarki. To osobiste doświadczenie.

      Usuń
    3. Moja wnuczka uwielbiala swietlice,byc moze pobyt tam przypominal jej przedszkole - gry,zabawy,mila pani..Ale tylko w pierwszej klasie, w drugiej oświadczyla,ze nie bedzie juz tam chodzic,bo Iga tez juz nie chodzi:)))

      Usuń
    4. A wiesz Ewo ze i ja lubiłam świetlicę...teatralne zajęcia były 😃

      Usuń
    5. Ja chciałam na świetlicę choć nie musiałam. Ale okropność obiadów mnie zniechęciła 😂

      Usuń
    6. Ja w ogole nie pamietam,czy w mojej szkole była świetlica,raczej nie.
      Wnuczka tez nie przepada za szkolnymi obiadami,delikatnie mowiac. ale podoba jej się to,że można nie zjesc,zostawic,jesli nie smakuje.Teraz dzieci są bardziej asertywne:))

      Usuń
    7. I nauczyciele mniej okrutni;)

      Usuń
  7. Mam jedno dziecko, juz bardzo dorosły, zonate, potomstwa nie planują, bo tak sobie bezdzietnie żyją, i ani mnie, I komukolwiek, coś do tego. Z samych bowiem dorad ani się dziecka nie wychowa, ani nie wykształci, po drodze nie ubierze i nie wyżywi.
    Uważam za impertynencke nagabywania mnie, kiedy to zostanę babcią, więc mam niejakie wyobrażenie, jak czują się "mlodzi" na przepytywankach o plany rodzicielskie.
    No go i tyle na temat.
    Na szczęście dzieci na świecie nie brakuje, a skoro inni przywołują je na świat z radością, to przecież brak tego jednego, drugiego czy kolejnego u kogoś tam, nie przekreśla rachunku. Jako ludzkość nie wyginiemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że poruszasz ten temat.
      Znam bardzo dużo bezwnukowych rodzin. Nigdy w życiu nie dopytywalabym się potencjalnej babci o potencjalne wnuki, ja to naprawdę rozumiem. Już w wieku przedszkolnym syna wiedziałam, że będzie chciał mieć dzieci😂

      Znam matkę 4 synów i nie ma żadnego wnuka, nie zależy to za bardzo od ilości dzieci.

      Usuń
  8. Właśnie wróciłam ze szkoły ;) odprowadzałam Hanię, ona przyjechała do mnie rano aby nie siedzieć na świetlicy bo lekcje ma od 10;45, dość to poplątane ale ogarniamy. Do szkoły jest 2 km i to jest droga wypełniona rozmową. Sto razy mam ochotę powiedzieć synowi - sklonujcie to dziecko :))). Jest po prostu doskonała.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie uważam,że posiadanie dziecka kogokolwiek powinno gloryfikować, bo u nas to czasem na zasadzie - im więcej dzieci,tym lepiej:)) Jeszcze trzeba być mądrym, odpowiedzialnym rodzicem,dobrze te dzieci wychować, wspierać,dawać przykład..Tak samo jak nieposiadanie dziecka nie powinno nikogo stygmatyzować - to osobiste decyzje,najcześciej "wola opatrzności".Jestem zwolenniczką świadomego życia,równowagi miedzy życiem zawodowym a rodzinnym,myslenia,planowana,mierzenia sił na zamiary...choc wiadomo - życie nieraz potrafi zaskoczyć.Dzieci mogą być cudownym dopełnieniem związku, życia, ale nie zawsze są, czasem wręcz przeciwnie..Zdecydowanie nie wszyscy powinni mieć dzieci.
    Pewnie moje życie bez dziecka odczuwałabym jako niepełne,ale to ja,nie moja koleżanka,sasiadka..itp.Każdemu co innego w duszy gra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli gloryfikować to za coś niezwykłego.
      Znam rodzinę, co miała 7 dzieci na 53 metrach kwadratowych. Wyrośli z nich normalnie, fajni ludzie, zakładają swoje rodziny, mają że sobą dobre relacje, spotykają się na każde święta. I nie tylko.
      Nie gloryfikuję też tej rodziny, to tylko pokazuje jak bardzo nie ma reguł. Bo jakże często są rodzeństwa skłócone, nie odzywające się albo do brata albo do rodziców.

      Usuń
    2. Moja bratowa ma pięcioro rodzenstwa ,rodzice skromni nauczyciele,wszystkie dzieci bardzo dobrze wyksztalcone,więzy rodzinne mają wrecz wzorcowe.Moj brat się bardzo dobrze wpasowal w rodzinę,w ciągle odwiedziny wesela,spotkania,imprezy..podziwiam,acz ja preferuję zdecydowanie " mniejszy format":))
      Na pewno nie ma reguły, jak na prawie wszystko w zyciu..

      Usuń
    3. Ja jestem po środku. Kocham spotkania z moją całkiem sporą rodziną ale jak ja się cieszę z tym miesięcy przerwy w kontaktach! Coniedzielne obiadki mnie by przerażały.

      Usuń
  10. Rozmowy rozmowami przed malzenstwem. Mam wiele dowodow, ze wlasnie poczete dziecko sklania mlodych co do decyzji o rodzinie, malzenstwie (bo to rowniez wazne dla przyszlego potomka). To troche rozmowa o tym co bylo pierwsze: kura czy jajko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, choć teraz tzw wpadek jest mniej
      I nie ma reguł, czasem dobrze się pobrać ze względu na potomka a czasem wcale nie

      Usuń
    2. No tak. Teraz to rodziny sa inne, malzenstwa inne, poTomki tez inne i wychowanie na te czasy inne.

      Usuń
    3. ... byle w dobrym kierunku.

      Usuń
    4. A jaki mamy ma to wpływ...

      Usuń