Moje pierwsze sandały jeans były na koturnie i było to w siódmej klasie, do tego sukienka jeansowa rozpinana zamiast szkolnego fartucha i nie pamiętam jak się te torby nazywały, ale też jeansowe z drewnianą rączką… Pierwsze jeansy to wranglery kupione w Pewexie. Chyba w 5-6 klasie podstawówki. Levisuf chyba nigdy nie miałam, najwiecej chyba Lee, ale OM za to tylko Levis, wierny od lat i kupuje naraz 3-4 szt.
Najpierw były Rifle, potem Lee, potem Wranglery, potem Levisy, przynajmniej ja tak zapamiętałam. A nosiłam Odry, na jakie rodziców było wtedy stać. Popularnie na nie mówiono też szariki. To nie był stricte jeans, tylko materiał dżinsopodobny. Niemniej fajnie imitował. Około 10 lat różnicy między nami ( na moją "niekorzyść") jednak robi swoje:):):):).
Ja też miałam dżinsowe pantofle na koturnie, z odkrytymi palcami, wiązane wokół kostki. Kupiłam je, kiedy byłam z mamą w Warszawie i jak zwykle zwiedzałyśmy sklepy przy Chmielnej, wtedy Rutkowskiego. Trafiłyśmy na jakieś podwórko, gdzie był szewc, który szył i sprzedawał obuwie. Nosiłam te pantofle między innymi do wąskiej, rozpinanej spódnicy z jasnoniebieskiego teksasu. Na dżinsy z pewexu nie było mnie stać, a moje pierwsze dżinsy, a właściwie teksasy, uszył mi Jacek. Nie byliśmy jeszcze wtedy małżeństwem. To od niego nauczyłam się szyć na maszynie, bo była u niego w domu. Szyła i moja przyszła teściowa, i obaj jej synowie.
Moja mama też szyła na maszynie, tę wyżej wymienioną spódnicę ona właśnie mi uszyła. Ale więcej szyła ręcznie, ja zresztą też, bo maszyny nie mieliśmy i w razie czego mama pożyczała od koleżanki z pracy.
Takie sandały bym przytuliła. Co do jeansów , cóż mam 1 parę 🤣 całe szczęście, że są z lycrą. Nigdy nie lubiłam. A po praniu brrr . Oooo ale mam spódnicę jeansową 😁 Kiedyś poszłam kupić sobie drogie, markowe . Po przymierzeniu mnóstwa par, przeprosiłam panie i wyszłam. No nie moja bajka 🤣
Oj, nie lubię i nigdy lubiłam dżinsów w kolorze niebieskim, bo niebieski to mój kolor - wróg. Nawet jak kupuję gąbki do zmywania, to zawsze wybieram zestaw bez niebieskiej gąbki. W czasach licealnych miałam jedną parę Wranglerów z Pewexu. Ot, cała moja dżinsowa historia. Ziuta
Dżins mi towarzyszy od dawna. Pierwsze były chyba Wranglery, potem Rifle, albo na odwrót.I tak do dzisiaj. Noszę kurtki dżinsowe, spódnice. Dawno temu też miałam takie buty na korurnie i one były z czerwonego dżinsu, czyli podróbka. Lubię taki miękki dżins ze streczem , nie lubię spodni, które można postawić. Butki super , wyglądają na wygodne.
Ja żyję całkiem dobrze bez dżinsów, tylko w spódnicach i w sukienkach, a spodnie zakładam wyjątkowo. Może się narażę Czytaczkom tego bloga, ale nie lubię zestawienia; siwa głowa cała w niebieskim dżinsowym mundurku. Ziuta
Z teatru wróciłam.W dżinsach😊 Dla mnie też dżinsy są podstawą garderoby.Na przestrzeni lat to się nie zmienia - lubię prostotę i minimalizm.Lubie być ubrana,nie przebrana😆 Tylko,że ja noszę klasyki bez streczu.Często kupuje spodnie na wyprzedaży.Dobry denim ładnie się starzeje,zawsze wygląda dobrze, choć jakość znanych marek bardzo się pogorszyła, niestety.
Dzień dobry
OdpowiedzUsuń\o/?\o/?
]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
\~/*
|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
(_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
[_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
)_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("
[_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
(_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)
Wygodne buty to wieeeeelka wartość!
OdpowiedzUsuńAż się zdziwiłam, bo taka nie gruba podeszwa a jednak miękka!
Usuńporządne i do tego ładne!
OdpowiedzUsuńI ze zniżką 30% byli:)
UsuńSuper, sama chętnie nosiłabym takie. Też lubię wszystko, co jeansowe. Odry, kto to jeszcze pamięta:):)
OdpowiedzUsuńNo przecież my! My pamiętamy!:))
UsuńŁadne,pasują mi do Venezii.Tak,dżins jest ponadczasowy,choć w czasach spodni z Pewexu był jakby większym obiektem pożądania.😊
OdpowiedzUsuńCoś jest z tym pasowowaniem do Wenecji!
UsuńJeszcze mi się przypomniało, że jeansy nazywało się też teksasy!
A kto pamięta Szariki? Były chyba wcześniej niż Odry, a może równolegle?
UsuńMoje pierwsze sandały jeans były na koturnie i było to w siódmej klasie, do tego sukienka jeansowa rozpinana zamiast szkolnego fartucha i nie pamiętam jak się te torby nazywały, ale też jeansowe z drewnianą rączką…
OdpowiedzUsuńPierwsze jeansy to wranglery kupione w Pewexie. Chyba w 5-6 klasie podstawówki.
Levisuf chyba nigdy nie miałam, najwiecej chyba Lee, ale OM za to tylko Levis, wierny od lat i kupuje naraz 3-4 szt.
Moje pierwsze dżinsy prawdziwe to były Wranglery.
UsuńMam też na koturnie dżinsiaki. I to dwie pary
Roksanko,też znam wiernego kultowemu modelowi Levi's 501😊
UsuńNajpierw były Rifle, potem Lee, potem Wranglery, potem Levisy, przynajmniej ja tak zapamiętałam. A nosiłam Odry, na jakie rodziców było wtedy stać. Popularnie na nie mówiono też szariki. To nie był stricte jeans, tylko materiał dżinsopodobny. Niemniej fajnie imitował. Około 10 lat różnicy między nami ( na moją "niekorzyść") jednak robi swoje:):):):).
UsuńA tu mnie jeszcze Jaskół poprawia- na polski dżins mówiono teksas i szariki były przed odrami.
UsuńWyżej pisałam o teksasach:)
UsuńJa też miałam dżinsowe pantofle na koturnie, z odkrytymi palcami, wiązane wokół kostki. Kupiłam je, kiedy byłam z mamą w Warszawie i jak zwykle zwiedzałyśmy sklepy przy Chmielnej, wtedy Rutkowskiego. Trafiłyśmy na jakieś podwórko, gdzie był szewc, który szył i sprzedawał obuwie. Nosiłam te pantofle między innymi do wąskiej, rozpinanej spódnicy z jasnoniebieskiego teksasu. Na dżinsy z pewexu nie było mnie stać, a moje pierwsze dżinsy, a właściwie teksasy, uszył mi Jacek. Nie byliśmy jeszcze wtedy małżeństwem. To od niego nauczyłam się szyć na maszynie, bo była u niego w domu. Szyła i moja przyszła teściowa, i obaj jej synowie.
UsuńMoja mama też szyła na maszynie, tę wyżej wymienioną spódnicę ona właśnie mi uszyła. Ale więcej szyła ręcznie, ja zresztą też, bo maszyny nie mieliśmy i w razie czego mama pożyczała od koleżanki z pracy.
UsuńFaktycznie, przeoczyłam:):) ten teksas:):):)
UsuńAle fajny taki mąż, co umie szyć. Umiał...
UsuńBardzo fajne! 🥰
OdpowiedzUsuń😘
Usuńbrawo nasze dziefczyny-siatkarki♥
OdpowiedzUsuńserducho rośnie!!!
Brawo!!
UsuńTeksasow nie nosiłam bo byly ciemne🤣 a markowych nigdy nie miałam, kurde, chyba sobie kupię... jak już odchudze dupkę, bo marzą mi sie rurki🤣
OdpowiedzUsuńFju fju!
UsuńTrzeba umieć marzyć 😅
Takie sandały bym przytuliła. Co do jeansów , cóż mam 1 parę 🤣 całe szczęście, że są z lycrą. Nigdy nie lubiłam. A po praniu brrr . Oooo ale mam spódnicę jeansową 😁 Kiedyś poszłam kupić sobie drogie, markowe . Po przymierzeniu mnóstwa par, przeprosiłam panie i wyszłam. No nie moja bajka 🤣
OdpowiedzUsuńLajkra musi być!
UsuńOj, nie lubię i nigdy lubiłam dżinsów w kolorze niebieskim, bo niebieski to mój kolor - wróg. Nawet jak kupuję gąbki do zmywania, to zawsze wybieram zestaw bez niebieskiej gąbki. W czasach licealnych miałam jedną parę Wranglerów z Pewexu. Ot, cała moja dżinsowa historia. Ziuta
UsuńDżins mi towarzyszy od dawna. Pierwsze były chyba Wranglery, potem Rifle, albo na odwrót.I tak do dzisiaj. Noszę kurtki dżinsowe, spódnice. Dawno temu też miałam takie buty na korurnie i one były z czerwonego dżinsu, czyli podróbka. Lubię taki miękki dżins ze streczem , nie lubię spodni, które można postawić.
OdpowiedzUsuńButki super , wyglądają na wygodne.
Siostro!
UsuńJak żyć bez dżinsów!!
Ja żyję całkiem dobrze bez dżinsów, tylko w spódnicach i w sukienkach, a spodnie zakładam wyjątkowo. Może się narażę Czytaczkom tego bloga, ale nie lubię zestawienia; siwa głowa cała w niebieskim dżinsowym mundurku. Ziuta
UsuńZ teatru wróciłam.W dżinsach😊 Dla mnie też dżinsy są podstawą garderoby.Na przestrzeni lat to się nie zmienia - lubię prostotę i minimalizm.Lubie być ubrana,nie przebrana😆
OdpowiedzUsuńTylko,że ja noszę klasyki bez streczu.Często kupuje spodnie na wyprzedaży.Dobry denim ładnie się starzeje,zawsze wygląda dobrze, choć jakość znanych marek bardzo się pogorszyła, niestety.
Ja czasem kupuje w sklepach nie takich z powołaniach dżinsowych. I te spodnie bardzo mi się sprawdzają
UsuńFajne, Jeans też lubię, bo to jedyne życiowe gatki 😃
OdpowiedzUsuń