niedziela, 25 września 2022

Cypelek mnie natchnęła

 Obowiązki dzieci. Czy powinny je mieć? Jakie? Ile?

To chyba oczywiste, że jeśli się razem mieszka to się współuczestniczy w pracach domowych. 

Nie mogę powiedzieć, że przeciążałam latorośle obowiązkami, wada niepracującej mamy. Ale im starsze były tym więcej i chętniej robiły. I to było fajne, że cokolwiek poprosiłam robiły bez gadania i wymigiwania się.

No i jeszcze jedna kwestia. Niektórzy płacą za prace domowe swoim dzieciom. I są tacy, co uważają, że to ok i tacy, co absolutnie się temu sprzeciwiają. My płaciliśmy kiedy byli mali i zbierali na play station, grosze za drobiazgi. Długo mieli żal, że inne dzieci dostawały grę za darmo a oni musieli odkurzać samochód;))

76 komentarzy:

  1. Dzień dobry
    \o/?\o/?
    ]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
    {_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
    \~/*
    |_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    )_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako samodzielna, pracujaca matka jednego dziecka wychodzilam z zalozenia, ze opieka nad domem nalezy do nas obu (w roznych proporcjach oczywiscie) nieodplatnie. Czesto musialam godzine tlumaczyc dlaczego jakas czynnosc dziecko musi wykonac. Proporcje tlumaczenie/sprzatanie byly czasami w relacji 60min/15 min.
    Warto bylo!
    ElaBru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, tak, to też mi się zdarzało! Dlaczego trzeba sprzątać pokój, skoro już tydzień temu był sprzątany🥴

      Usuń
  3. nie mam żadnego doświadczenia w temacie ale podoba mi się, w amerykańskich filmach model pracy dzieciaków, młodzieży. Że tyrają na swoje zachcianki, czasem studia i często podczas studiów. A dawanie kasy za prace domowe, no nie wiem, żeby im tak nie zostało, bo potem żona będzie musiała płacić i mąż :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak
      Ale
      Koleżanka miała duży dom i panią do sprzątania. Pani wymówiła robotę bo za tanio dla niej było. I syn powiedział, mama, nie szukaj, ja będę sprzątał za te tanie pieniądze. I się zgodziła
      Syn zamiast szukać pracy na mieście miał ją w domu a ona bardzo dobrze posprzątane dom, i tak by musiała kogoś mieć i płacić

      Usuń
    2. No i subtelne połączenie i dwa w jednym. Jak najbardziej jestem za.

      Usuń
    3. Syn licealista pracował w wakacje w ojca i wujka firmie, miał stawkę godzinową, to było między drugą a trzecią klasą i pod koniec sierpnia zapowiedział, że do szkoły nie wraca bo w pracy go wszyscy szanują i jeszcze mu za to płacą a w szkole ma przerąbane i szkoły nienawidzi, z trudem namówiłam go do powrotu do szkoły.

      Usuń
    4. Piękna historia 🤣🤣🤣

      Usuń
  4. Zwolenniczka obowiązków i pracy25 września 2022 09:41

    Dzieci od najmłodszych lat miały swoje kieszonkowe i jakieś tam obowiązki zmieniające się z wiekiem. Miśka zawsze trzeba było gonić/przypominać, a ja dostawałam alergii na słowo: zaraz
    Były płatne drobne prace, najczęściej to mój Tata je proponował, typu skrobanie ramek do uli czy zbieranie porzeczek i innych owoców.
    Sama od 14 roku życia pracowałam u Taty przy pasiece, zgarniając 10% zysku ze sprzedaży miodu. Ustawiało mnie to na cały rok szaleństw 😀
    Uważam, że fajnie jest dać młodym zarobić, ale nie za sprzątanie swojego pokoju, na ten przykład. Misiek pracował w wakacje w firmie Taty, a Tuśka w naszej, więc tak jak ja, jako nastolatki poznali zarobkowa pracę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lato spędzałam u babci na wsi i tam zawsze była robota, zbieranie owoców najczęściej. Nie u babci. Trzeba było wstać o świcie i jechać rozklekotaną nyską na pole. Bardzo dobrze to wspominam

      Usuń
    2. Nauczona szacunku do pracy25 września 2022 10:04

      Pracę u Taty dostałam jak z koleżanką. z klubu próbowałyśmy ( w czerwcu) zatrudnić się w DM do zbioru truskawek. Wspomniałam o tym przy obiedzie i padła propozycja i warunki, pracy u Taty. Pasieka była u dziadków na wsi, więc automatycznie spędzałam tam od tego czasu sporą część wakacji, bo łapanie roi, wirowanie miodu ( dwa razy) i karmienie pszczół na zimę. A przy okazji, za całkowitą darmochę zdarzyło mi się paść krowy ( ech jakie to były przygody!!) i zbieranie stonki. pomagałam też przy żniwach, jak tylko byłam w tym czasie. Jedynie z ogródka babcia mnie goniła, bo miała fantazję i na jednej grządce były i buraki i marchew, więc marchew potraktowałam jako zielsko🙈
      Powiem tak: były wczasy z rodzicami, z z Mam, wyjazdy na obozy i za granicę, ale tez się zdarzało, że biwakujemy z towarzystwem nad jeziorem, a Tata przyjeżdża po mnie, bo miód trzeba wirować🤪Za to miałam duży luz i swobodę oraz zaufanie jakim mnie darzył. Jedyne na co mi nie chciał pozwolić, to pójście na wiejską zabawę. Babcia się za mną wstawiła. Ale miał racje- wynudziłam się okropnie. Miałam 16 lat.

      Usuń
    3. Lubiłam wiejskie zabawy. Wokół parkietu siedziały wiejskie matrony i obserwowały uważnie towarzystwo, nic niemoralnego nie miało prawa się wydarzyć 🤣🤣

      Usuń
    4. Niezapomniana pierwsza wiejska zabawa25 września 2022 10:32

      Oj to ja źle trafiłam. Na dyskotekach nie było alkoholu, choć wiadomo, że ktoś czasami coś zorganizował. Ale na zabawie był legalnie sprzedawany, więc towarzystwo mocno podchmielone. I dużo starsze niż na dyskotece. Tak chciałam wracać do domu, że zabrałam się z wujostwem autem, choć przyszłam pieszo- 4 km- z najmłodszą siostra Taty- Gienią- i jej towarzystwem. Jaka z tego wyszła awantura. Tata mało co nie zabił wujka, ciotkę opierniczył… Mój Tata dobrze wiedział jak wyglądają wiejskie zabawy- grał na nich na akordeonie.

      Usuń
    5. Ja bywałam tylko na zabawach w naszej wsi to łatwo było wrócić. Nie pamiętam żadnych pijaństw i niestosowności. Poza wujkiem, btw alkoholikiem, który zrobił potworną awanturę, bo jutro córka poszła na zabawę. Byłyśmy tam razem i nic złego się nie działo a on przedstawiał to tak, jakbyśmy poszły do burdelu...

      Usuń
    6. Zapamiętująca na całe życie25 września 2022 11:06

      Ja pamiętam jakąś bijatykę na zewnątrz. Ale ogólnie chodzi mi o to, że podchmieleni mnie irytowali, że tak powiem😉 Tak miałam dość pijackich komplementów, że wsiadłam z wujkiem do auta, który był po alkoholu, uznając, że jak jedzie tez ciotka zupełnie trzeźwa to jest to okej. byle nie czekac na towarzystwo z którym przyszłam. Mnie Tato krzykiem uświadomił, że z kim się przyszło z tymi się wraca, ( a mnie się chciało spać i się nudziłam, bo z podchmielonych nie chciałam tańczyć), wiadro wylądowało ( było pod ręką) na głowie wujka, a chyba największy opier. to dostała ciotka- bo trzeźwa i dorosła. Do dziś słyszę jak Tata krzyczy, że mogli zabić mu dziecko. Wiesz, ich brat zabił się na motorze- trzeźwy nie był.

      Usuń
  5. Jako dziecko miałam sporo obowiązków i rodzice wymagali, by je wypełniać na czas oraz porządnie. Kiedy zrobiłam, co trzeba, miałam czas dla siebie i oni szanowali to. Od swoich dzieci też wymagałam, by sprzątały i pomagały mi w pracach domowych. I jakoś nie było z ich strony notorycznych buntów ( sporadycznie się pojawiały). To było naturalne, zwłaszcza wtedy, kiedy zostaliśmy sami w trójkę. I do dziś tak jest. Zresztą one same też oferowały się z pomocą, kiedy widziały, że coś trzeba zrobić. Ale... zawsze jest ale- miały swoje pokoje i to było ich królestwo. Tylko w takich momentach, kiedy nie było gdzie "nogi postawić", wkraczałam i kategorycznie żądałam posprzątania pokoju. Było to wykonywane, bo wiedziały, że w takich momentach jesteśmy na granicy.
    Moi rodzice mieli do nas zaufanie, nie ograniczali nas jakoś w naszych prawach i ja tak samo traktowałam swoje dzieci.
    Nigdy za pracę nie płaciłam swoim dzieciom, ale moja mama za to, co robiłam ponad obowiązki, dawała mi gratyfikacje. Było to zbieranie truskawek i jabłek na sprzedaż, rwanie kwiatów, wiązanie ich w bukieciki i odnoszenie wiader z kwiatami na stację (przyjeżdżała z Katowic handlarka po kwiaty z naszego ogrodu), pielenie w plantacji ligustru i inne takie. Moja siostra nie rwała się do tego, nawet za forsę, a brat to w ogóle wszystko miał w nosie.
    Moja mama płaciła córce za mycie okien, tak się dogadały choć młoda na początku protestowała, a ja nie ingerowałam. Resztę sprzątania dziadków mieszkania (raz na tydzień) i inne prace dla nich, młoda robiła gratis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, człowiek pisze kilka zdań, by opowiedzieć, a tu takie ogromne płachty tekstu się pojawiają.

      Usuń
    2. Ja mam odwrotny problem🤣🤣

      Usuń
  6. Od dziecka miałam swoje obowiązki i nie przyszło mi do głowy, że może być inaczej. Dzieci po prostu musiały pomagać w domu, w gospodarstwie i nikt się nie buntował. Od zawsze było wiadomo, że pewne obowiązki należą do dzieci i już.
    Mój syn do perfekcji opanował słowo "zaraz", kiedy chodziło o sprzątanie pokoju. Los się na nim zemścił, bo jego najstarsza córka jest godna swego ojca. Inne obowiązki po prostu miał i wypełniał je bez słowa sprzeciwu.
    Moje wnuki na tej samej zasadzie pomagają w domu. Najstarsza studiuje dziennie i pracuje, Średnia dba jedynie o swój pokój, bo na inne rzeczy absolutnie nie ma czasu, a Najmłodszy zaczyna trenować magiczne słowo "zaraz", kiedy chodzi o sprzątanie zabawek. Reszta jest ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to było oczywiste
      Ja to się nawet martwiłam, jak rodzice dobre dadzą radę beze mnie;))

      Usuń
  7. Chyba nigdy nie traktowałam tego w kategoriach obowiązku.
    wychodziłam z założenia, że żyjemy razem, więc sprzątamy razem, robimy zakupy, gotujemy razem...

    OdpowiedzUsuń
  8. Niewiele miałam obowiązków w domu rodzinnym,pamiętam prace w ogrodzie i ogródku warzywnym,które,w przeciwienstwie do mojego brata,dość lubilam:)) Ja się wyprowadzilam z domu jak mialam 18 lat(poszlam wczesniej do szkoly),wtedy rozpoczęlam studia.Oczywiście jeździlam do rodzicow i dziadkow,ale bylam traktowana wtedy jako gość:)) Pracowałam w czasie wakacji - myłam okna w krakowskich muzeach,tudzież kelnerowałam,a krakowskie kawiarnie i ich bywalcy w tamtych czasach, to materiał na grubą książkę:))
    Moje dziecko też raczej nie zamęczałam pracami domowymi , byłam matką typu - idź lepiej do kina,sprzątać będziemy jutro:)) Dostawala kieszonkowe. O, dziwo młoda w przeciwieństwie do mnie - dobrze gotuje i sprząta na błysk:)) myślę,że ogolnie nieźle sobie radzą,duża w tym też zasługa zięcia.
    Oraz jadę się rehabilitować.
    Milego tygodnia wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze pracowałam w fabryce części samochodowych, lodówek, satelit:))

      Usuń
  9. dawaliśmy dziecku kieszonkowe ale za pracę na rzecz firmy płaciliśmy, na przykład za rozładunek towaru, ja czasem dawałam łapówkę za zrywanie porzeczek bo tego nienawidzę a przetwory robiłam

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej, jak mnie milo, jestem w tytule🤩
    Mij najstarszy miga sie jak moze, byle ani o jote nie bylo wiecej niz ma mlodszy, to temat rzeka...
    Mlodszy nie lubi ale robi wszystko o co poprosze, predzej czy pozniej, bez szemrania. Za to najmlodszy uwielbia - odkurzac, zmywac, wyciagac pranie itp itd ale ma poltora roku wiec teges😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze nie gasić entuzjazmu!!

      Usuń
    2. Cypelku, ciesz się najmłodszym, gdysz poniefasz jemu to minie 🤣
      A swojom drogom, ale musisz wesoło z czema chopakami 😍😍😍

      Usuń
    3. Przejdzie mu z wiekiem, moja wnusia też była porządnicka do 3 roku życia, potem zmądrzała :)

      Usuń
    4. jesssoooo
      Cypelku
      przypomniałaś mi o wyjęciu prania, nastawilam o 13.
      tak
      wydało się
      że piorę w świętą niedzielę ;pp

      Usuń
    5. Ja tez mam pranie do wyjecia a tu male spi juz 😂
      Oj ciesze sie nim, ciesze, to slonce w moim domu, przy tych chmurach gradowych nastolatkow , bywa i wesolo i niewesolo z tymi czema dziobami 😉

      Usuń
    6. My chyba jakieś wiedźmy jesteśmy bo u mnie tez pranie w pralce czeka od południa żeby je powiesić 🤣🤣🤣

      Usuń
    7. ja je wciąż mam
      kurczę
      bo po blogach latam

      Usuń
    8. Kristal jak będziesz wieszać swoje to weź od razu i moje ;p

      Usuń
    9. Dobrze, że ja dzień święty świętuję 🤣🤣

      Usuń
  11. A ja jestem wkurwiona. Byłam na spotkaniu kandydatów do bierzmowania z moim synem. To jest chore, tysiące spotkań, różańców, rorat dróg krzyżowych dla dzieci w pierwszej klasie, które musza dojechać i wrócić ze szkoły . I jeszcze najlepsze: może to trwać nawet dwa lata…. A co z nauka? Oni nie zachęcają ich do wiary ale zniechęcają. A potem czytam na stronie parafii o bierzmowaniu dla dorosłych: piec spotkań i po sprawie. Sorry ale musiałam to z siebie wyrzucić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągle słyszę utyskiwania na przygotowania do bierzmowania. Teraz syn LP jest w trakcie... Jeszcze rodzice od księdza dostali opier...
      Nie znam tego, moje dzieciaki bierzmowanie dostały razem ze chrztem. Zońcia również. Co zrobi Pańcio, czas pokaże... ale nikt go nie będzie zmuszał. Na razie podjął decyzję o chodzeniu na religię.

      Usuń
    2. A mnie ta hipokryzja przeraża. Dziecko dwa lata przygotowań . Ma 18 lat to 5 spotkań i git Pewnie jeszcze trzeba zaplacic i dlatego tylko 5

      Usuń
    3. Mojej przyjaciółki syn zrezygnował, kiedy ksiądz mu nie uznał, że był w kościele w innym mieści- wtedy były jakieś rozliczane karteczki z pieczątką.

      Usuń
    4. To jest chore
      Kościół w tej formie się nie ostoi

      Usuń
    5. Jestem wychowawcą uczniów klasy trzeciej, czyli w tym roku komunia święta. Moje dzieciaki również zbierają pieczątki tzn naklejki za uczestnictwo w mszy. Jeśli byliby gdzieś na wyjeździe, muszą mieć pieczątkę z parafii, w której np są na feriach.

      Usuń
    6. U nas jest cała książka gdzie się zbiera podpisy …, i zawsze tak było ale teraz to już przegięcie. Za moich czasów chodzenie do kościoła i lekcje religii były przyjemnością. A teraz to coś okropnego. Do czego to zmierza? A dziś zauważyłam coś co mi dało do myślenia. Jak zwykle wszyscy prawie wrzucali datek na tace to teraz może 10%

      Usuń
    7. Melu uczestnictwo we mszy to oczywista oczywistość ale 10 rorat porannych , 10 różańców , spowiedź 2 razy w miesiącu, cotygodniowe spotkania o 19 kiedy w tym podwójnym roczniku plan lekcji wyglada tak ze zaczynaja czasem o 7 a tez kończą o 18 to już gruba przesada. I to może trwać 2 lata. Ja jednak stawiam na naukę. A wiara się sama obroni jak będzie chciał. Ta biurokracja dla mnie to zabija wiarę

      Usuń
    8. Kristal- na pocieszenie powiem, ze u nas w 8 klasie bylo to przygotowanie, tez mlody mial karteczke do pieczatek, nic nie zebral bo do Kosciola chodzi nie zawsze a jak idzie, to on z tych co nie pojda do obcego ksiedza po pieczatke, opuscil ze 2 spotkania z tych takich edukacyjnych, a 3 dni temu dostal sms od ksiedza ze albo sie okresla albo jak nie odpowie to nie idzie do bierzmowania. odpowiedzial PO 3 DNIACH, ze chce- i ksiadz sie zgodzil. Nawet ja bym sie nie zgodzila, bo jednak zaangazowania nie bylo, a tu jednak owieczki zbieraja, bo chyba ich coraz mniej...

      Usuń
    9. Ja bym tego nie zniosła psychicznie. Zaliczenia za sakramentu???
      Fakof

      Usuń
    10. Wcale mnie nie pocieszylas. Nie rozumiem tego ze cos się wymaga a potem przymyka oko. To właśnie cała nasza wiara i religia. Nie zgadzam się na to.

      Usuń
    11. Ja bym chyba ślubu nie wzięła jakbym miała chodzić na nauki przedmałżeńskie. Owszem, mieliśmy zaproszenie do księdza na kawę- przyjął nas wraz ze swoją żoną w domu.
      Tuśka w ogóle nie chodziła.

      Usuń
    12. Moje nauki były dość ok

      Usuń
    13. Nic bardziej mnie nie odstrasza od kościoła jak hipokryzja. A widzę tego tak dużo, że rzygać się chce.

      Usuń
    14. No wlasnie ja tez jestem , hm, zniesmaczona. Chlopak sie nie zaangazowal, wogole prawie o tym nie myslal w ostatnim roku...nie powinien isc do tego bierzmowania, sila do Kosciola nie ciagne i nie chce tego, to powinno byc naturalne. A tu zonk, bo owieczki puscic wolno nie chca, takie mam poczucie.

      Usuń
  12. Do dzisiaj żałuję, że przypilnowałam/przymusiłam dzieci do bierzmowania. Odbębniły rok przygotowań, przystąpiły do bierzmowania i odmówiły chodzenia do kościoła. Moja porażka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na chrzcie mojej wnuczki w małym miasteczku ksiądz mówił o chodzeniu na religię
      Że trzeba. I uzasadniał to tym, że kiedyś będzie chciało mieć ślub kościelny albo być chrzestnym i nie będzie miało papierka...

      Ręce opadają. Czy do o papierki chodzi w nauczaniu religii?? Nie o poznanie wiary i zbliżenie do Boga??

      Gdyby ten mój mlody miał chodzić do tutejszej polskiej parafii na przygotowanie do bierzmowania to by dokonał aktu apostazji.. A ja z nim

      Usuń
    2. Tak tu chodzi o papierki. A jak jesteś pełnoletni to sobie kupisz ten papierek

      Usuń
    3. Wszystko się we mnie burzy

      A byłam dziś w mojej międzynarodowej parafii na mszy. Tam, gdzie owszem,2 lata są przygotowania do bierzmowania, 2 X 10 spotkań i rozmów o Bogu...

      W kościele tłumy...

      Usuń
    4. I były urodziny proboszcza
      Dłuuuuugieee brawa spontaniczne na stojąco
      A jest u nas dopiero chyba rok

      Usuń
    5. Kristal
      I widać, jak rodzice za wszelką cenę chcą dziecku zapewnić wychowanie religijne. I kościelny wiatr w oczy

      W życiu nie byłam na roratach...

      Usuń
    6. No co ty? Na roratach nie byłaś???? o matko

      Usuń
    7. Przysięgam!!
      Może dlatego wiara mi się ostała, bo gdyby mnie ktoś zimą jeszcze wcześniej kazał z łóżka wstawać to czarno to widzę

      Usuń
  13. Nie w temacie - spędziliśmy weekend z wnukami, bo rodzice się bawili na weselu. Było cudownie, wszyscy przezyli i mali powiedzieli, że nas kochają! ❤️ Brawo my! Jesteśmy padnięci! 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo Wy!!
      I szacun za formę 👍👏

      Usuń
    2. Cudnie Bogusiu tak trzymaj 👍a jutro czas na relaks

      Usuń
    3. To naprawdę było wyzwanie, zwłaszcza że mała niby samodzielna, ale wieczorem mamusia musiała być. A jutro praca, a nie relaks, Kristal. 😉 Ale to miłe zmęczenie. 😀

      Usuń
    4. prawda?
      słodsze od słodyczy ;p
      ale też i wyzwanie
      jak moi Najmłodsi idą do domu to ja od razu kładę się pokotem i delektuję się ciszą ;D

      Usuń
    5. Tak
      Najgorsze to to, że widzisz jak bardzo dziecko chce do mamusi...

      Usuń
    6. Jam jeszcze nie babcia ale już się cieszę na te okoliczności przyrody 🤣🤣🤣

      Usuń
    7. Kiedyś pojechałam po syna,który miał spać u teściowej ale bardzo chciał być ze mną. To był rok od początku mojej choroby, co mogło mieć wpływ na 8 latka jego emocje.
      Przykre było, że babcia miśka wtedy do mnie żal z że jej wnuczek nie chce u niej spać....

      Usuń
    8. Nie chciał bo widocznie kontakt był zbyt słaby. Ale ona potrafiła to zwalić na kogoś innego a sama była bez winy. Tyś za dobra dziewczyna i bierzesz na siebie wszystko . Ale chyba teraz już się ciut naprawiłaś???

      Usuń
    9. Nie wzięłam tego do siebie. Byłam wściekła, że znowu to ona ma być najważniejsza i jej uczucia. A nie wnuk..

      Usuń
    10. Zresztą teraz też jest foch
      Że nie odpowiednio był wdzięczny za życzenia. Dobrych studiów. A wiemy, jakie ma perturbacje. O których końcu jutro:))

      Usuń
    11. Musisz sobie uświadomić ze ona się nie zmieni . Może się zmienić się twoje podejście do niej

      Usuń
    12. Ja kompletniemam tę świadomość
      Olewam i już nie ma wpływu na mnie od dawna. A ja mam bardzo dobre podejście mimo ogromu krzywd których doznałam. Jestem gotowa w każdej chwili wsiąść w auto czy samolot i gnać na pomoc. Co już nie raz robiłam

      Usuń
  14. Epoka przemiany ustrojowej. Starszyzna osiedliła się za Odrą. Gospodarka naszego zachodniego sąsiada przechodziła przez różne etapy więc przeprowadzka do Austrii czy Szwajcarii była bardziej uzasadniona.

    W domach nie bywała natomiast niemieckie dzieci imały się rozmaitych obowiązków aby zarobić na to czy na tamto. Roznoszenie gazet, rozdawanie ulotek, praca w rolnictwie? Jak najbardziej. Jednak skala zjawiska z tamtych lat nie jest znana więc trudno mówić czy to trend czy to margines.

    W Szwajcarii studia częściej jak rzadziej uznawano za fanaberię. Mało kogo było stać na podejmowanie kierunków które nie dawały wymiernych korzyści.

    OdpowiedzUsuń