niedziela, 19 czerwca 2022

Słoiki muszą być;)

 Nawet jeśli się leci od mamy samolotem i tylko z bagażem podręcznym to słoiki muszą się zmieścić;)


Wiem, że są rodzice bardzo wmuszający te dania na wynos 

I tacy, którzy nic nie dają. 

Najlepszy jest złoty środek. O taki najtrudniej. Znam takie mamy, co wciskaja niechciane produkty i każą okazywać dozgonną wdzięczność a w razie nieprzyjęcia strzelają fochy.

I są dzieci  ślepe na sytuację rodziców i chętnie biorące od starych mam mimo, że te nie bardzo mają skąd brać na to pieniądze i znajdować siły na to gotowanie...

A Wy?

Lubicie dawać/ dostawać?

41 komentarzy:

  1. Dzień dobry

    \o/?\o/?
    ]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
    {_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
    \~/*
    |_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    )_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)

    OdpowiedzUsuń
  2. zawsze pytam - chcecie kawałek ciasta/tej sałatki/ i co tam mam, jeśli mówią, że nie chcą to nie wciskam

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam dokładnie jak Klarka :))

    OdpowiedzUsuń
  4. z racji panującej pogody z rozrzewnieniem wspominam chłodnik od moich rodziców, robili wspólnie ale większość roboty odwalal mój Tata - krojenie ogórków, buraczków, rzodkiewek... zawsze im wychodziło dużo, wienc nie miałam wyrzutów🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miewam za dużo i czasem żal, że tak daleko mieszkają
      Ale bym się bała, że się przyzwyczają 😄

      Usuń
    2. Zawsze jednak robili z myslom o mnie, bo wiedzieli, ze uwielbiam😋

      Usuń
    3. To pisauam ja, Lucha😆pisze z telefonu i chyba go nie opanowauam😁

      Usuń
    4. Teraz to raczej potrzebny basen z kostkami lodu. Jak spojrzałem na termometr elektroniczny pozostawiony na chwil parę w półcieniu wskazywał 38 chyba.

      Usuń
    5. Chociaż mogło być gorzej. Już takie miejsca w Europie są, gdzie parę dni temu więcej stoponi było.

      Usuń
  5. Bardzo lubię i dawać i dostawać. Dostawać w umiarkowanych ilościach. Bez przymusu "Jak nie weźmiecie trzeba będzie wyrzucić". Nie przepadamy za rozmrażanym jedzeniem, mamy niewielki zamrażalnik. Niemniej bardzo cenię gest dzielenia się i odczuwam wdzięczność. Uwielbiam, gdy znajomi naszych dzieci przynoszą coś upieczonego przez siebie "Bo kiedyś pani smakowało". I ogromnie się cieszę, gdy ktoś ma ochotę przyjąć coś, co chcę dać. Niemniej rozumiem, gdy nie chce. Przygotowywanie słoików "studenckich" jest dla mnie przeżyciem duchowym i uważam się za szczęściarę, że mogę go doznawać. Dobrej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
  6. Z racji moich ostatnich wypadków losowo-zdrowotnych więcej dostawałam niż dawałam....

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nic specjalnego nie przyszykowywałam, moje dzieci ani do liceum, ani na studia nie brały zapasów domowego jedzenia, bo ja nie z tych, co robi jakieś przetwory i zatraca się w kuchni dogadzając wszystkim wokół. Gdy czegoś było dużo (święta, imprezy) to oczywiście, brali sobie jak chcieli. Tuśka obecnie często dojada u nas, jak coś jest w garnku. Weźmie dla dzieci.
    Sama często dostawałam od Mam, tego co sama nigdy nie robiłam, jak np. flaczki czy gołąbki. I pierogi. Kopytka. Ale moja Mam lubiła gotować. Ja nie lubię.
    W każdym razie działało to i działa bez żadnego musu i przymusu.
    Moja syna jak przyjeżdża tak znienacka bez okazji, że tak powiem, to zawsze dzwoni czy mam obiad, czy on ma coś zamówić i przywieźć...Mamy tu lokalną restaurację- jego ulubioną :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zależy co. Jak jedzenie to raczej wolę dostawać. Tak jak na przykład ostatnio dwa wielkie kawałki tortu od sąsiadki. W ogóle jeśli o jedzenie chodzi to ostatnio ze mnie straszny Kubuś Puchatek.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze przypomniało mi się coś związanego z jedzeniem i z Japonią. Widziałem kiedyś serial dokumentalny (chyba) o jedzeniu w Japonii. Jak prowadząca pokazała co matka daje swojemu dziecku do szkoły, to normalnie chciałem tam jechać. Wszystko w idealnie wykrojonych porcjach, zdrowe jak nie wiem co (ryby, ryż, algi morskie, owoce wszelakie), do tego w takich pięknych bambusowych pudełkach, że głowa mała. Jadłbym od rana do nocy. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Także o. Widzę, że wszyscy zajęci.

    Wybiorę się chyba na dwór, bo upał nieco zmalał. Ale jak na mnie nadal fuj pogoda. 😑😑😑

    OdpowiedzUsuń
  11. No ja byłam bardzo zajęta
    Odpocznę chwilę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja na kajakach dziś byłam…. Powrót do stolicy koszmar…. Co do słoików to dzieci mam w domu ale lubię rozdawać po imprezie to co zostało jeśli ktoś wyrazi ochotę. Sama tez biorę jak mi coś szczególnie smakuje lub nie chce mi się stać w garach next day. Obecnie wożę raz w tygodniu słoiki chorej cioci i mam nadzieje, ze nie narzeka 😜

      Usuń
    2. Też lubię takie rozdawanie
      U mnie się to nazywa gościniec

      Usuń
    3. Ja zawsze za dużo ugotuję wiec potem muszę to rozdać bo nie będę tego jadła przez 3 dni. A wyrzucania tez nie lubię choć czasem mi się zdarza i wtedy mi jest wstyd.

      Usuń
    4. Takie buty. A ja się rozpuszczałem w upale miejskim.

      Usuń
    5. Mieliśmy ukochaną psinkę. 27 będzie rok jak odeszła. Ciagle za nią tęsknie. Ktoś mam mowil ze jak się ma pieska to nic się nie zmarnuje. To nieprawda. Nigdy bym jej resztek z imprezy nie dała bo pies potrzebuje innego menu niż człowiek.

      Usuń
    6. Część rzeczy nawet psa może zabić, na przykład czekolada.

      Usuń
    7. Ja się lansowałam w piątek na bulwarach wiślanych . Fajna atmosfera i niepowtarzalny klimat. I śliczne jeżyki biegające dookoła.

      Usuń
    8. Prawdziwe jeże? Bo ja wczoraj tylko wiewiórki obserwowałem w parku.

      Usuń
    9. Prawdziwe i jeszcze zanotowałam ze one potrafią pływać!!!!

      Usuń
    10. Fiu fiu. Coś faktycznie w telewizji słyszałem o tym. Wcześniej nie wiedziałem, że potrafią pływać.

      Usuń
    11. Widziałam to na własne oczy jak jeżyk spadł do kanału z wysokości Ok 3 metrów. Myślałam, ze już po nim a tu niespodzianka…. Dobrze sobie radził i wyszedł zupełnie bez szwanku. 😃

      Usuń
    12. To nie byle jaka operacja. Przebija moje wiewiórki, które kwadrans siedziały w karminku w parku, aby jeść ziarna słonecznika.

      Usuń
    13. Bulwary są świetne!
      A ja przedwczoraj byłam w Alzacji
      Na jeden wieczór

      U mojej babci psy jadły tylko resztki
      Ale fakt, długo nie żyły

      Usuń
    14. Jeszcze mnie w Alzacji nie było.

      Usuń
    15. Obecnie to raczej niemożliwe z uwagi na stan finansów. A jak to się zmieni to mam plan taki: Japonia, może Korea Południowa od razu w jednej wycieczce, potem Armenia, a na koniec może USA.

      Usuń