Nie chodzi o tę covidową
Mam na myśli tę samolotową
Trzeba najpierw założyć sobie żeby móc ewentualnie pomóc słabszym
Ci co pomagacie
Co się angażujecie.
Dbajcie o siebie!! Nie ma nic złego w pójściu do kina, obejrzeniu głupiego serialu albo filmu, spotkaniu że znajomi
Ładujcie akumulatory
Czeka nas maraton...
Ja tak wczoraj dobrze się oderwałam!
Dzień dobry :)
OdpowiedzUsuń\o/?\o/?
]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
\~/*
|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
(_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
[_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
)_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("
[_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
(_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
Masz rację! Bardzo dobrze, że to napisałaś!
OdpowiedzUsuńKażdy z nas się boi, każdy jest zmęczony, musimy czerpać siłę na długą drogę.
Gdzie szukać wsparcia w pomaganiu:
OdpowiedzUsuńFundacja Polskie Forum Migracyjne – warsztaty, webinary i telefon kryzysowy.
7 marca online odbędzie się webinar dla osób przyjmujących uchodźców w swoich domach, więcej na: https://forummigracyjne.org/
Fundacja Homo Faber – krótki poradnik dla osób chcących pomóc, www.hf.org.pl
Humandoc.pl – poradnik dla osób goszczących uchodźców z Ukrainy
Fundacja Ocalenie – Ocalenie.org.pl (Centra Pomocy Uchodźcom w Warszawie i w Łomży)
Grupa Granica – Grupagranica.pl
Więcej informacji o organizacjach wspierających na: Uchodzcy.info
Jak pomagać Ukraińcom? Nie możesz im powiedzieć: "Dziękujemy, wizyta skończona"
OdpowiedzUsuńZ Agnieszką Carrasco-Żylicz* – psycholożką, psychoterapeutką rozmawia Agnieszka Jucewicz
Przyjmujemy do swoich domów uchodźczynie i uchodźców z Ukrainy. Jaki najczęściej popełniamy błąd, chcąc dobrze?
Ja bym tego nie nazywała błędem, tylko raczej brakiem świadomości. Bo pomaganie to jest umiejętność, wymaga pewnych kompetencji. A my teraz bardzo chcemy pomóc, i to pospolite ruszenie jest niezwykle pozytywne, ale czasami nie zastanawiamy się, po co to robimy. I w jaki sposób. To nie jest zwyczajna gościnność, ani pomoc sąsiedzka, jakiej mogliśmy doświadczyć chociażby w pandemii, kiedy siedzieliśmy w domach na kwarantannach i robiliśmy sobie nawzajem zakupy. My teraz pod swój dach przyjmujemy ludzi po traumatycznych wydarzeniach, którzy uciekają z terenów wojny.
Co jest im w tej chwili najbardziej potrzebne, poza dachem nad głową, jedzeniem i ciepłą kurtką?
Zakorzenienie w „tu i teraz". Pomoc w odnalezieniu się w tej rzeczywistości.
Człowiek w szoku ma często poczucie odrealnienia. Nie wie, gdzie jest, co ma robić, czasem traci podstawowe umiejętności - jak zagotować wodę, jak ubrać dziecko. To trochę tak, jakby ktoś miał przez długi czas nogę w gipsie, zdjął go i miał postawić pierwszy krok. Musi sobie przypomnieć jak. Ktoś, kto nagle z sytuacji zagrożenia życia trafia w obce środowisko, może się czuć całkowicie zagubiony - co się takiego właściwie stało, kim ja jestem? Trzeba pamiętać, że ci ludzie tracą nie tylko domy, dorobek swojego życia, ale też codzienne nawyki, rytuały. W związku z tym mogą się czuć rozbici. A co za tym idzie - być bierni, wycofani.
Ale to nie oznacza też, że mamy ich we wszystkim wyręczać. Przeciwnie, mamy pomóc im powoli odzyskać sprawczość.
Jak?
Można zacząć od przyziemnych spraw. Pokazać im, jak obsłużyć prysznic w łazience, jak naładować komórkę, jak włączyć czajnik, ale też jak obsłużyć bankomat. Przyjeżdżają do nas osoby z różnych miejsc, nie tylko z dużych miast jak Kijów czy Charków, w różnym wieku. Można im pokazać naszą okolicę - ulicę, przy której mieszkamy, osiedle. Pokazać, gdzie są różne sklepy. Jak się poruszać po naszej miejscowości. Pomóc im w kwestiach językowych - na przykład wyposażyć w aplikacje do tłumaczenia.
Ważna jest też stabilizacja na poziomie emocji, czyli stworzenie takich warunków, w których te osoby będą mogły się bezpiecznie osadzić. Żeby miały pewność, że nie zostaną pozbawione dachu nad głową z dnia na dzień.
OdpowiedzUsuńCzy ważne jest takie zapewnienie: „Możecie zostać u mnie np. trzy miesiące"? Co jest kluczowe w takim komunikacie?
Ważna jest umowa, na co dokładnie ci ludzie mogą liczyć. Tu jest bardzo potrzebna wyobraźnia długoterminowa. Musimy się zastanowić, na ile, w naszym układzie rodzinnym, możemy rzeczywiście pomóc, jak to wpłynie na nas, czy jesteśmy tego świadomi. Co, jeśli będziemy potrzebowali odzyskać pokój, który zajmuje rodzina uchodźcza, bo na przykład starsza osoba w naszej rodzinie zachoruje? Na jak długo możemy się zobowiązać do tej pomocy? W jakim stopniu?
Rozumiem, że te wszystkie pytania powinniśmy sobie zadać, zanim podejmiemy decyzję o pomocy?
To jest kwestia odpowiedzialności. Bo jeszcze raz przypomnę - my nie gościmy tych ludzi. Nie możemy im powiedzieć tak jak możemy powiedzieć gościom: „Dziękujemy, wizyta skończona". Udzielamy pomocy komuś, kto stracił grunt pod nogami i poczucie bezpieczeństwa w świecie. I powinniśmy im pomagać, tak żeby mogli chociaż w minimalny sposób to poczucie bezpieczeństwa odzyskać. Nie w ogóle, bo do tego daleka droga, ale żeby mogli sobie powiedzieć: „Dzisiaj, tu i teraz, jestem bezpieczna, bezpieczny".
Słyszałam już o przypadkach osób, które przyjęły uchodźców do domu, ale po dwóch dniach się rozmyśliły, bo ich to zwyczajnie przerosło. Jak to wpływa na tych, którzy szukają schronienia?
Psychologicznie to jest po prostu kolejna krzywda. Zwłaszcza jeśli jest to rodzina z dziećmi, bo dzieci są najbardziej bezbronne w tej sytuacji.
Dlatego bardzo ważne jest, żeby mieć świadomość, na czym w ogóle ta trauma wojenna polega. Ludzie, którzy do nas przyjeżdżają, mogą nie chcieć od razu z nami rozmawiać. Mogą milczeć, być bardzo niespokojni, niestabilni emocjonalnie. Mogą być trudni w kontakcie - roszczeniowi, niesympatyczni, nawet nachalni. To nie są goście, którzy usiądą z nami przy stole i będą z nami miło gawędzić.
Tak też się pewnie może zdarzyć.
Może, ale lepiej być otwartym na różne scenariusze.
Najczęściej mamy do czynienia z zamrożeniem. Też z dużą nieufnością w relacjach. Nawet jak już ten ktoś znajdzie się pod tym bezpiecznym dachem, dalej może być czujny, zdystansowany.
Często ludzie w takim szoku nie zgłaszają swoich potrzeb. Nie mówią na przykład, że są głodni. Również dlatego, że po prostu nie mają łaknienia. Nakłanianie ich do jedzenia w takiej sytuacji, zastawianie stołu potrawami w ramach tej naszej polskiej gościnności, nie jest dla nich dobre. Oni najpierw muszą odtajać. Przespać kilka nocy, żeby w ogóle przypomnieć sobie, że istnieje coś takiego jak głód.
Matki na przykład - bardziej skupiają się na potrzebach dzieci, więc często nie mówią, że jest im zimno, albo że czegoś im brakuje. Koncentrują się na tym, żeby dziecko dostało mleko, jedzenie, ubranie, żeby było mu wygodnie. Warto więc mieć to na uwadze.
W ogóle uważność, podążanie za potrzebami tych osób jest kluczowe.
Jak znaleźć równowagę pomiędzy nachalną pomocą a chęcią zatroszczenia się o nich?
OdpowiedzUsuńTrzeba pytać, słuchać, obserwować raczej niż wyprzedzać, czyli poznawać ich preferencje, oczekiwania, a nie wymyślać je za nich.
Warto też tak zorganizować przestrzeń dla tych osób, żeby poczuły, że mają jakiś kawałek prywatności, że mogą się w tym kawałku zagnieździć, poustawiać swoje rzeczy tak, jak chcą. Rozpakować się, jak już będą na to emocjonalnie gotowe. Żeby nie było tak, że ktoś z naszej rodziny do nich ciągle po coś wchodzi. A z drugiej strony, żeby wiedzieli, że mogą skorzystać z tego, co jest w lodówce, sami się obsłużyć, żeby poczuli się jakoś decyzyjni i wolni w tym naszym domu
Większość uchodźców z Ukrainy to kobiety, często z dziećmi. Ich mężczyźni - ojcowie, mężowie, bracia, synowie zostali walczyć. Do tych wszystkich utrat, o których powiedziałyśmy, dochodzi też utrata więzi z tymi mężczyznami, lęk o nich. Jak być oparciem w tej sytuacji?
Niektóre z tych kobiet już potraciły bliskich, więc są po prostu w żałobie. Inne trafiają do pełnych rodzin, gdzie ten mąż i ojciec jest, co też może budzić u nich trudne emocje i pytania - co będzie dalej ze mną? Co z moimi dziećmi? Czy ten mąż, brat przeżyje? To są bardzo, bardzo trudne rzeczy, ale musimy pamiętać, że nie możemy być dla tych osób psychologami czy psychoterapeutami. To nie jest nasza rola. A próbując to robić niewłaściwie, możemy im tylko zaszkodzić. I sobie przy okazji też. Bo nie wiemy, jak sami zareagujemy na te historie, czy jakieś nasze dawne traumy się nie odtworzą.
Na pewno nie można wypytywać tych osób o to, co przeżyły, przeżywają. Dopytywać o szczegóły. Otwieranie w nich tych historii jest czymś najgorszym, co można zrobić. Myślę, że warto nawet wyłączyć telewizor i radio. Nie czytać przy nich wiadomości na głos, nie przychodzić do nich z tymi wiadomościami: a słyszeliście, co się stało? Oni i tak sami będą to sprawdzać.
Znajomi Ukraińcy są w stałym kontakcie z bliskimi, którzy tam zostali. Rodziny przysyłają im nagrania z piwnic, nagrania wybuchów, zdjęcia. Nie odciągać ich od tego?
Nie odciągać. Ale też nie dokładać swojego. Nie przychodzić ze swoim przerażeniem czy niepokojem. Rozmawiając, nie używać słów, które jeszcze bardziej ten niepokój podnoszą, jeszcze bardziej rozkręcają atmosferę grozy. Nie komentować. Tylko czekać, aż sami będą nam chcieli coś opowiedzieć. I nie bać się łez. Bo my bardzo często nie wytrzymujemy cudzego płaczu. Chcemy od razu pocieszać. Doradzać. Nie róbmy tego. Płacz jest bardzo potrzebny. Szloch też.
Skąd wiadomo, że ktoś może potrzebować już profesjonalnej pomocy?
Jeśli widzimy, że ten człowiek nie śpi kolejną noc, jest wyczerpany, tracimy z nim kontakt albo robi się agresywny, też wobec własnego dziecka, to wtedy powinna się nam zapalić czerwona lampka i powinniśmy poszukać specjalisty. W tej chwili różne fundacje uruchamiają taką pomoc, w języku ukraińskim, po rosyjsku. Nasza fundacja Polskie Forum Migracyjne również udziela wsparcia psychologicznego.
To, co jeszcze możemy zrobić, to łączyć tych ludzi ze sobą, łączyć te kobiety. Bo one często pragną wspólnoty. Widzę, jak to działa choćby w ośrodku w Dębaku - jak się wspierają, wspólnie gotują, pomagają sobie przy dzieciach, opowiadają o swoich problemach, we własnym języku. To jest bardzo ważne. Można je spróbować ze sobą skontaktować w najbliższym sąsiedztwie. Stworzyć im możliwość i przestrzeń do takich spotkań.
Jak przeżywają te sytuację dzieci? Czasem może się nam wydawać, że są bardziej odporne, że wystarczy im, że obok mają mamę, babcię, rodzeństwo?
OdpowiedzUsuńDzieci z traum wychodzą o wiele dłużej niż dorośli, niestety. Bo nie mają takich umiejętności opisywania, wyrażania, przetwarzania emocji, jak my. Często odreagowują poprzez ciało, na przykład zaczynają się moczyć w nocy. Mogą się u nich pojawić objawy somatyczne - bóle brzucha, głowy. Mogą zmienić zachowanie - dzieci żywotne, kontaktowe stają się zamknięte. Przestają się bawić, robić to, co do tej pory lubiły. Wycofują się z relacji z rówieśnikami.
Myślę, że dobrze jest dzieciom zająć jakoś czas - pójść z nimi na spacer, pokazać im place zabaw w okolicy. Świetnymi sojusznikami są tutaj psy, w ogóle zwierzęta. Ostatnio słyszałam historię od kogoś, kto przyjął do domu dwie przerażone mamy z dziećmi i jedno z nich przez dwa dni nie odezwało się ani słowem. To zresztą jedna z możliwych reakcji. Dopiero kontakt z psem pozwolił pomału temu dziecku odtajać. Zaczęło się od głaskania, przytulania, potem była wspólna zabawa, aż w końcu zaczęło się komunikować.
Można wspólnie zagrać w grę, poczytać bajki. Wydawnictwo Dwie Siostry wydało właśnie bajki po ukraińsku. Można zaprosić dzieci do tego, co lubią. Dla uchodźców ważne jest takie wspólne bycie. Nie tyle rozmowy, co robienie czegoś razem - gotowanie, obejrzenie czegoś.
Co jeśli sami mamy dzieci? Zachęcać je do kontaktu z dziećmi naszych gości, kiedy one nie bardzo tego chcą?
Dobrze, żeby nasze dzieci wiedziały, że te dzieci nie przyjechały tutaj z własnej woli. Nie wybrały sobie tego losu, więc mogą być trudne w zabawie. Mogą nie chcieć w ogóle się bawić, złościć się, być niemiłe czasem wręcz odpychające. Ważne, żeby nasze dzieci nie brały tego do siebie, tylko rozumiały, że to wynika z tego, co tamte dzieci przeszły i że potrzebują czasu. Nasze dzieci też patrzą na to, jak my się zachowujemy i jak traktujemy te osoby. I to jest ważniejsze od tego, co im powiemy.
Jeszcze jedno - istotne jest, żeby nasze dzieci też miały swoje miejsce w tym wszystkim. Żeby nie było tak, że jak przyjmujemy do domu uchodźców, to nasze dzieci tracą poczucie bezpieczeństwa, bo w każdej chwili ktoś może wejść do ich pokoju, do łazienki, skorzystać z ich rzeczy. Warto zadbać o granice i zapewnić dzieci, że będą one szanowane.
Czy dobrym pomysłem jest odciążenie rodziców w opiece nad dziećmi, na przykład zabranie ich na wycieczkę, do kina?
To pewnie zależy. Myślę, że niektóre dzieci przynajmniej na początku nie będą chciały się rozstawać z rodzicami. Ale kiedy już ci ludzie trochę odtają, kolejnym krokiem powinna być pomoc w adaptacji. To jest bardzo długi proces, trwający zwykle od trzech do sześciu lat, ale od czegoś trzeba zacząć. I to, co możemy zrobić na początek, to na przykład pomóc tym rodzicom zapisać dzieci do przedszkola, szkoły. Pomóc im znaleźć zajęcia dla nich, na przykład sportowe albo w języku ukraińskim. Takie inicjatywy też już się pojawiają. Żeby te dzieci mogły małymi krokami wrócić do normalności.
W momencie, w którym rozmawiamy, wojna trwa raptem tydzień. Myślę, że wiele Ukrainek i Ukraińców może myśleć, że to jest tymczasowe, że za chwilę wrócą do domu.
OdpowiedzUsuńI na pewno nie należy im tej nadziei odbierać. Natomiast tu nie o to chodzi, żeby te dzieci zapisać do szkoły na stałe, tylko o to, żeby miały jakieś zajęcie, były wśród swoich rówieśników, zamiast spędzać cały dzień przed komputerem czy przed telewizorem, w takim zawieszeniu.
Co jeszcze jest ważne?
Żebyśmy pamiętali, że nie jesteśmy w stanie pomóc we wszystkim, i nie mieli takich oczekiwań wobec siebie. Robimy tyle, ile potrafimy. Warto też rozkładać siły tak, żeby nam ich starczyło długoterminowo, żebyśmy się nie pospalali w tej pomocy za szybko.
Bo trzeba się szykować na maraton, a nie na sprint - jak mówią organizacje pomocowe.
Dokładnie. Dlatego trzeba sobie wyznaczać kolejne cele, czy też kroki.
Co może być kolejnym krokiem?
To zależy od danego człowieka, danej rodziny. Czy oni będą chcieli zostać w Polsce i w związku z tym mamy pomóc im zorganizować to życie tutaj? Czy mamy pomóc im ocaleć, złagodzić koszty traumy emocjonalnej po to, żeby mogli wrócić do siebie i o własnych siłach odbudować swoje życie tam? Czy mamy im pomóc przedostać się dalej, do rodziny, która mieszka w innych częściach Europy czy świata?
Ważne są też te kwestie kulturowe. Ukrainki i Ukraińcy mają ogromną potrzebę dowartościowania ich jako narodu, społeczeństwa, niezależnego państwa. Dlatego podkreślajmy ich ukraińskość. Jeśli nie życzą sobie, żeby mówić do nich po rosyjsku, uszanujmy to. Mówmy „w Ukrainie", a nie „na Ukrainie". Ale też próbujmy się czegoś dowiedzieć na temat ukraińskiej kultury, historii. Zaciekawmy się ich krajem. Możemy poprosić osoby, którym pomagamy, żeby ugotowały z nami jakąś swoją ulubioną potrawę.
Niektórzy sami to proponują. Włączają się w prace domowe. Chcą się czuć potrzebni, ale pewnie też chcą się jakoś odwdzięczyć.
Dobrze, że pani wspomniała o wdzięczności. Ważne jest, żeby jej nie oczekiwać. Bo może jej w ogóle nie być. Pytanie, które powinniśmy sobie zadać, brzmi: dlaczego my to w ogóle robimy? Dlaczego pomagamy? Czy robimy to dla tych ludzi, czy też żeby sobie ulżyć, na przykład poradzić sobie w ten sposób z własnym lękiem. Jeśli robimy to dla nich, to nas ewentualny brak wdzięczności nie zaboli. Nie zapominajmy, że to jest sytuacja skrajna. Trzeba też zrozumieć różne decyzje tych ludzi, które mogą się wydawać niezrozumiałe, i je zaakceptować.
Na przykład takie, że szykujemy dla nich miejsce, a oni w ostatniej chwili rezygnują z przyjazdu? Słyszałam już o wielu takich przypadkach.
OdpowiedzUsuńNa przykład. To może wynikać z rożnych powodów: ktoś się przestraszył, że w sumie nie wie, dokąd jedzie, ktoś postanowił zaczekać na swoich bliskich itd. Przyjęcie perspektywy tej osoby - jak ja bym się czuł(-a) na jej miejscu, jakbym się zachowywał(-a) - bardzo pomaga. Namawiam też, żeby z dużym zrozumieniem podchodzić do tych, którzy chcą dołączyć do swoich rodzin poza Polską i przyjmują naszą pomoc tylko na chwilę. Też nie oczekujmy od tych ludzi, że się z nami zaprzyjaźnią, staną się naszą „drugą rodziną", że nie wiadomo jakie bliskie więzi z nimi nawiążemy. Może się tak stać, ale to może być też pułapka. Oni nie przyjeżdżają tu się zaprzyjaźniać, szukać rodziny zastępczej czy się zakorzeniać. Chcą przeżyć.
Ważne jest też, żeby w tym spontanicznym pomaganiu nie zapominać o sobie. Każdy ratownik musi dbać o swoje zasoby i kondycję - o sen, równowagę, swoje obowiązki. Jeśli stracimy naszą wydolność, to przestaniemy być skuteczni.
Jak pani myśli o długofalowych konsekwencjach tej pomocy, która teraz odbywa się na dużym „spontanie", mówiąc delikatnie, to czego się pani obawia?
Ja raczej wolałbym nie myśleć o obawach, bo obaw i tak mam dużo, tylko o rozwiązaniach systemowych, bo tego nam najbardziej potrzeba. To już się trochę dzieje. Zaczęliśmy inaczej prawnie działać. Nagle okazało się, że można ułatwić ludziom wjazd, uprościć i przyspieszyć pewne procedury, że uchodźcy mogą mieć opiekę medyczną, że ich dzieci można sprawnie zapisać do szkół. Rząd, trochę późno, ale obudził się z różnymi decyzjami. Jednocześnie cały czas myślę też o tych uchodźcach, którzy są w Dębaku czy w innych ośrodkach dla cudzoziemców - z Czeczeni, Białorusi, Konga, Kamerunu, Wenezueli, Kuby, którzy miesiącami czekają na jakąkolwiek decyzję. Czasem nie mogą podjąć pracy. Są ubezwłasnowolnieni. Może ta sytuacja sprawi, że ten system będzie bardziej sprawny, bardziej ludzki? Może dzięki temu nauczymy się, jak pomagać uchodźcom? Bo to jest tak naprawdę nasze pierwsze zderzenie z uchodźstwem na taką skalę, ale przecież wojny są cały czas. Afganistan, Syria, Irak - to się działo i nadal dzieje, a uchodźcy byli i będą. Nie mówiąc o tym, że od sierpnia na granicy z Białorusią mamy kryzys humanitarny. Tam dochodziło naprawdę do strasznych rzeczy i wciąż dochodzi. Ale oprócz wolontariuszy z różnych grup i garstki lokalnych mieszkańców nikt się za bardzo w to nie chciał angażować.
Władze państwowe nie tylko nie chciały, ale skutecznie przeszkadzały w pomaganiu, wprowadzając strefę stanu wyjątkowego i piętnując pomoc.
No a teraz budują tam mur…
Gdzie osoby, które chcą pomóc, skutecznie mogą się dowiedzieć, jak to zrobić?
W tych fundacjach i organizacjach, które zajmują się tym od lat. Są też różne blogi i strony międzynarodowe, na przykład Refugees Welcome Italia, na których ludzie dzielą się swoimi historiami. Zarówno ci, którzy przyjęli uchodźców, jak i sami uchodźcy. Jest też masa filmów dokumentalnych na ten temat. Nie jesteśmy pierwszymi, którzy to przerabiają. Niemcy, Grecy, Włosi, Francuzi mają takie doświadczenia. I warto z nich korzystać, a także z doświadczeń i wiedzy specjalistów.
Pomaganie jest wspaniałe, zaraźliwe. Jednoczy. Wyzwala dużo silnych, pozytywnych emocji. Działa trochę tak jak prozac. Ale musimy cały czas pamiętać, dlaczego to robimy. I nie tracić z pola widzenia tych, którym chcemy pomóc.
*Agnieszka Carrasco-Żylicz - psycholożka, psychoterapeutka. Specjalizuje się w psychoterapii międzykulturowej. Ma wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu osób i rodzin doświadczających trudów migracji. Działa przy fundacji Polskie Forum Migracyjne
Rybko, mam nadzieję, że nie będziesz mieć mi za złe....
OdpowiedzUsuńOlgo bardzo Ci dziękuję
Usuń♥️
UsuńMnóstwo ważnych informacji
UsuńOlga ♥️♥️💙💛
UsuńOlga!Super, bardzo dziękuję;**
UsuńOlga, dziękuję xx
UsuńOlgo, dziękuję. To bardzo ważne, co napisałaś.
Usuńhttps://cyfrowydialog.pl/blog/moc-opowiesci-baza-bezplatnych-ksiazek-dzieciecych-po-ukrainsku/?fbclid=IwAR02D59grxKPQNuyYIDR_Mtb24AqfeY8C-mVHbxamI_iEU8Xe-rsPD9qkjg
OdpowiedzUsuńTu są też oprócz książek kolorowanki i karty pracy
UsuńWażne bardzo.
OdpowiedzUsuńPomaganie robi nam dobrze, ale nie powinno się pomagać, tylko po to, by sobie dziury w samoocenie łatać. Ludzie się wówczas z pomocą narzucają, kontrolują i generalnie żyją w ciągłej frustracji, że inni nie żyją tak, jak oni im ułożyli.
To też tak może być. Znam taka mamusię, w życiu też są tacy
Usuń.
Zemglałam
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że trolla mam🤣
Boisz się trolli? Przeszkolić Cię? :):):)
UsuńWracam do równowagi, ale komentarzy nie puszczam.
Dziewczyny, jesteście wspaniałe w pomaganiu.
Fajnego dnia Wam życzę.
Ja mam mocno wywalone na trolle
UsuńWojny blogowe to dla mnie już tylko wspomnienie i Bogu dzięki
Jaskółko i Ty nie powinnaś się przejmować bo naprawdę nie ma kim! Czytałam ten stek bzdur u Ciebie i nie tylko. Nie wiem co biorą autorki tych wpisów, ale mocno je kopie 😳
UsuńNajlepsza ta dumna że jest taka dobra bo worki niepotrzebnych durnostojek oddała biednym;)
UsuńCoś Wam powiem, ja się nie przejmuję- jestem wściekła, po prostu wściekła. A to różnica, a jak jestem wściekła, to nie podchodź z kijem. I akurat Star podstawiła się z tym durnym wpisem, ale to była jej świadoma trollowska robota. Po prostu weszłam na blog pani Barbary i.... Gdybym zobaczyła taki wpis na innym blogu, tak samo zareagowałabym, bo to przecież już parę razy zrobiłam. I nie były to łagodne moje wpisy, i dostało mi się po uszach:):):):)
UsuńDlatego, tak, kosztuje mnie to trochę nerwów, ale nie nie dołuje jakoś specjalnie. No bo powiedzcie, co jeszcze można o mnie złego napisać, co, czego nie napisano 2 lata temu, rok temu.... no co? Ludzie biorą to za jakieś wojenki- jest moja akcja, jest drugiej strony reakcja. Liczę się z tym, kiedy robię takie wpisy.
Rybeńko- tu jestem konsekwentna- czytam tylko Ciebie i Teatru. Inne sobie odpuściłam:)Mogę się tylko po Waszych wpisach, ze coś tam znowu wymłodziły:):)
domyślać, oczywiście:):):):):
UsuńJaskółko ja nie jestem w temacie, nie wiem kto i co wypisywał dwa lata temu czy kiedykolwiek indziej na Ciebie. Ale star 🤣🤣 hurtem nas kiedyś wywaliła bo nie zgadzała jej się pogoda. Nie fiem czemu rybeńko na blogu nie ma z tego powodu dorocznej imprezki? 🤔😆🤣
UsuńRybenko, oczywiscie!🤣🤣🤣
UsuńJa nic nie kumam ale całym sercem jestem z wami♥️♥️♥️Mnie nikt nie wywalił bo nie pisze na innym blogu. Jaskółkę uwielbiam tak jak i resztę ferajny 😘
UsuńKristal, ale co to bylo za wywalenie 🤣🤣🤣 do dziś sikam ze śmiechu z tego
UsuńTo dobrze … widocznie tak miało być 🤣🤣🤣
UsuńMela
UsuńA znasz date?
🤣🤣🤣
Nie! Ale poszukam i znajde! To naprafde wazny dzien dla nas wszystkich 🤣
UsuńNiby tak
UsuńAle mierzi mnie ta osoba tak, że chyba chce o niej na zawsze zapomnieć
Wiem, ja też. Przez tych kilka lat nie spotkalam jej na zadnym blogu. I teraz u jaskółki przeczytslam ten charakterestyczny bełkot
UsuńOkraszone samouwielbieniem....
UsuńWlasnie o to mi chodzi o ten samozachwyt i samouwielbienie i rację jedyną prawdziwom bo jej
UsuńNo star … sama nazwa na to wskazuje 🤣🤣🤣
UsuńCiekawi mnie tylko jaka ilość trupów na ulicach Ukrainy ją zadowoli. Czy potrzebny są odpowiedni stosunek nieżywych dzieci, kobiet, starców? Czy trzeba być zabitym karabinem Czy bomba wystarczy? Czy trupów powinien być w całości czy raczej rozerwany?
UsuńJa też jestem wściekła
Ale od niej nic nie zależy. Niech sobie pisze co chce. Mnie się wydaje, ze przeżywacie to dlatego, ze kiedyś była dla was kimś bliskim. No i to jestem w stanie zrozumieć.
UsuńJa to raczej przeżywam, że ktokolwiek może tak myśleć
UsuńI mieć takie grono które nie mówi, palnij się w łeb kobieto
UsuńMi możesz tak mówić. Ważne kto to mówi . 😘
UsuńAno, jak u siebie pisałam, historię naszej znajomości zakończyło moje wyjście z jej zamkniętego już wtedy bloga. I napisałam post (bez podania oczywiście nicków), jak to jedna pani chciała porady na temat pieca (wkurzona byłam tamtym jej postem i potem opieprzaniem dziewczyn dobrze jej radzących) i każda rada była z pogardą odrzucana, czyli to, co się stało tam na jej blogu. Odczytały i to była ich na mój temat jazda. OK. Potem zaczynała się sprawa chyba już pandemii- napisałam post, Kity Katy skomentowała durnowato, obrażając mnie. Napisałam jej, ze jak jeszcze raz tak napisze, to nie ma wjazdu na mój blog. Na to odezwała się Basieńka, ze ludzi knebluję, że traktuję ludzi jak głupków i w tym stylu. Odpisałam jej, że nie życzę sobie takiego gadania, bo mnie obrażono, a ona staje w obronie obrażającego. I dodałam, że mam większą wiedzę w temacie poruszanym. Odpowiedziały na jej blogu w komentarzach. Jakbyście tam u niej grzebnęły to dowiedziałybyście się jaki to ja mam straszny charakter..wymądrza się, ludźmi pomiata, i jeszcze dużo więcej.
UsuńA ja głupia, naiwna, postanowiłam ludziom opowiedzieć, jak się robi doktorat, na własnym przykładzie. Trzy posty napisałam, ale w nim, przyznaję bez bicia, trochę się wyzłośliwiłam na ich temat. I w tym ostatnim poście zapytałam Star, jak to jest, że mój doktorat wyśmiewa, a przecież jej mąż ma dwa, co ja bardzo szanuję. I dodałam, ze chyba wie, ile pracy on w te doktoraty włożył.
A potem napisałam trzy posty, w których opisałam historię, jak robiłam doktorat, wplatając uwagi pod ich adresem. No cóż, jestem bezkompromisowa, jak mi ktoś nadepnie na odcisk. A wyśmiały mnie koncertowo, opisując, jak się chwalę, jaka jestem zarozumiała
Kurcze coś mi w tym ostatnm akapicie coś się nałożyło.
UsuńTo mamy coś wspólnego. Ja podobno tez jestem zarozumiała. Trudno mi to ocenić. Kwestia tego kto to ocenia🙈
UsuńTo teraz już czas na otrzepanie prochu z sandałów Jaskółka
UsuńWdech
Wydech
Drink
Kristal
UsuńMówisz i masz
A palnij się w uep🤣🤣🤣
To tak zapobiegawczo a może i za późno😜
Oczywiście ze się palnę. Nie pierwszy i nie ostatni taz 🤣🤣🤣
UsuńDziewczyny, wejdźcie na mój blog, tam w zakładce szumy są posty, dotyczące pandemii. To o doktoracie to już prehistoria. Na blogu Barbary jest więcej ich komentarzy, możecie przeczytać wszystkie o ile nie wycięła. I jest jakiś durny list do jaskółki napisany przez Star. listu tego nigdy nie przeczytałam, i nie przeczytam- sama nie wiem dlaczego, w ogóle mnie nie interesuje.
UsuńAle już teraz wiem- nie pomyliłam się co do Star. Już wtedy, kiedy nie zareagowała na docinki Zante, zapaliło mi się czerwone światło- 8 lat temu:):) Ale wierzę w człowieka...
Kristal
UsuńNo jak cię nie lowjać
Jaskółka
UsuńCzas się odciąć!
Albo też każe Co się palnąć w uep!
Jakiś niedowiarek kontrolujący mi się włącza:):)
UsuńKristal, problem w tym, że ja raczej nie jestem zarozumiała, ale nie dam sobie odebrać moich dobrych cech i dorobku.
Idę po wino, czerwone, wytrawne...
Rybenko, jeszcze jeden kawałek pod nowym postem, bo to musi być, i finito:):)
UsuńJa tez w moim mniemaniu nie jestem zarozumiała ale inni mnie tak czasem odbierają. I nic na to nie poradzę
UsuńTak
UsuńZakończenie jest ważne
A czerwone wino najważniejsze
Nie mówię wytrawne bo tylko w Pl jest taki podział dziwny;)
A w Lux nie ma podziału? Hmmm
UsuńI sorry, ale nie dało się krócej napisać. A jak się w LuX wino dzieli, bo jakiś podział chyba jest? No chyba, ze już z nazwy wiecie, co to za gatunek.
UsuńTy mi jaskółko napisz co to za blog Barbary? Mogę tam xs coś przeczytać bez wstępu?
UsuńNie ma
UsuńFrancuzi nie piszą na winach że są wytrawne czy nie
Czerwone wino są Rush w zależności od gron, z których powstają
Oczywiście są też wina słodkie, typu monbasiliac czy cuś
Nie wiem jak krótko to objaśnić
Przy winach musujących to łatwiej znajdziesz podział na sec, demi-sec czyli wytrawne czy pół wytrawne
UsuńNa szampanach jest napis brut albo demi sec, czyli wytrawny albo pół słodki
Żadne przyzwoite czerwone wino tutaj nie będzie miało napisu że jest wytrawne. To takie oczywiste...
https://barbaraserwin.blogspot.com/?m=1
UsuńCzyli nie ma napisu dry , o matko ale tam chyba słodkich jest mało
UsuńSą i to bardzo bardzo dobre. Nie tanie
UsuńNie ma dry bo to kultura francuska
Czyli trzeba spróbować wszystkiego. I tego się trzymajmy 😘
UsuńJeżeli chodzi o czerwone wino to ja mogę dużo próbować
UsuńRybeńko, na niektórych etykietach na winach, u nas, są te nazwy napisane. Dla mnie nie było to takie oczywiste, ale teraz stało się takie oczywiste, że nie powinno się pisać:):):)
UsuńOk, to jak się informujecie, bo ja mówię do Jaskóła, napiłabym się czerwonego wytrawnego i wszystko jasne, A u Was jak?
UsuńJu nas słodkiego nie mamy. Może kilka butelek porto gdzieś jest zakamuflowane 🤣
UsuńTo teraz mam historie z innej beczki. Weselną.
UsuńDawaj!
UsuńJutro napisze bo to na spokojnie trzeba.
UsuńTo zbyt skomplikowane na mój mózg . Musicie to rozkminić za mnie
UsuńSię o winach rozpisaly. A u mnie caly czas stoi fino od śfagra!
UsuńPrawie zapomniałam 🤣🤣🤣🤣
UsuńJak moglas?! 😆🤣
Usuń😱😱😱😱😱
UsuńSpadam, Kristal, ciekawa jestem, napisz.
UsuńDobranoc dziewczyny:):) Karaluszki do poduszki:)
ja tu tak nieśmiało dopiszę, że również jestem głupia, arogancka suka, o osobowości patologicznej wręcz psychopatka oczywiście zarozumiała. Także ten...pozdrawiam
UsuńDzis zdjęcie rodziców niosących do szpitala 18-miesiecznego chlopca rannego w czasie oblezenia, takich rzeczy nie powinno być, no jak to k... możliwe? Ze też ziemia tego fiuta Putina wciąż nosi...
OdpowiedzUsuńNie mogę tego ogarnąć...
UsuńPierwsza zasada pomagania polega na tym, że ratownik najpierw dba o swoje bezpieczeństwo, a dopiero potem o poszkodowanego. To potrafią zawodowcy. My, pospolite ruszenie, amatorzy musimy się tego nauczyć, żeby nie skrzywdzić ani poszkodowanych, ani siebie i swoich bliskich.
OdpowiedzUsuńW punkt!
UsuńOlga, pięknie dziękuję!
OdpowiedzUsuńDodam to co opublikowałam u siebie: Do wszystkich goszczących osoby z Ukrainy. Warto poszukać stron Związku Ukraińców w Polsce. Ich siedzib w najbliższym swym otoczeniu. Przy nich powstały Komitety Pomocy Ukrainie i tam jest lista różnych inicjatyw oświatowych, kulturalnych, sportowych i zabaw dla dzieci i młodzieży ukraińskiej.
O tyle to jest ważne, bo bliskie tym dzieciom- tam się spotkają z dziećmi urodzonymi w Polsce, ale z korzeniami ukraińskimi, znającymi dobrze język, zabawę, piosenki etc...
Dokładnie tak!
Usuń