wtorek, 23 lipca 2019

Wielopokoleniowe domy

Mela wyraziła kontrowersyjną wg mnie opinię
Że wielopokoleniowe domy w zgranych rodzinach to piękna sprawa

Nigdy się z tym nie umiem zgodzić
Nie znoszę hałaśliwych miejsc
A w domu gdzie jest więcej niż minimum czyli rodzice i małe dzieci tego hałasu zawsze jest dla mnie za dużo

No i nie znam ani jednego zgranego wielopokoleniowego domu
Sama jestem trudna i nikomu nie życzę żeby ze mną mieszkał dłużej niż kilka dni
Lubię się zaszyć w kącie i wtedy nie chcę, żeby mi ktoś zawracał głowę
W kuchni dzielić się robotą i tolerować inną kierowniczkę jest dla mnie nie do pomyślenia po prostu





82 komentarze:

  1. Dzień dobry :)

    \o/?\o/?
    ]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
    {_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
    \~/*
    |_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    )_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też zdecydowanie wolę u siebie!
    Choć przez wiele lat mieszkaliśmy razem z moim Dziadziem i nie było konfliktów. Pamiętam jedną poważniejszą kłótnię,którą kilkuletnia ja mocno przeżywałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tatą kiedyś mieszkałam 3 miesiące i nie było tragicznie. Z mamą jedną czy drugą by się nie udało nawet tyle

      Usuń
  3. Wszystko ma swoje plusy i minusy, trzeba zrobic bilans i wtedy decydowac. Gorzej kiedy nie ma innego wyjscia.
    Ja wole jednak sama na swoim.

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, mam tak samo, że nie nadaję się do życia w takim wielopokoleniowym domu, mam trudny charakter, wszystko sama najlepiej zrobię ;), lubię żeby było po mojemu , no i nawet porządnie z chłopem nie można się pokłócić przy teściach czy rodzicach 😜
    Ale znam kilka takich rodzin zgodnie żyjących i bardzo podobają mi się te domy 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jesteś pewna że tam jest taka zgoda?
      Czasem jak człowiek się przyjrzy z bliska...

      Usuń
    2. Jestem pewna. Jedna moja koleżanka ma nawet mozliwosc wyprowadzki bo mają puste duże mieszkanie (wynajmują komuś) ale po prostu nie chce bo jest im dobrze.

      Usuń
    3. Ciekawe co na to ci rodzice...

      Ja zbyt często się przekonałam że z bliska sprawy nie są takie jak na zdjęciu...

      Usuń
    4. To że Ty czy ja nie chcialybysmy tak żyć , nie znaczy że inni nie mogą. Poza tym som na świecie dużo bardziej normalne ludzie niż kuutliwe blogerki czy upiorne czytaczki 😆

      Usuń
    5. 😀
      Mojej Alis koleżanka z pracy, ściągnęła rodziców z drugiego końca, kupili sobie małe mieszkanko, ale z czasem i tak więcej przesiadywali u dzieci i wnuków, więc w końcu wszystkim było wygodniej i się wprowadzili do ich domu. Koleżanka szczęśliwa, bo ma dużą pomoc. Aluś z tych, co z własna natka drze koty bo ja denerwuje nawet na odległość, zawsze zazdrościła mi moich relacji z Mam, jest w pełnym podziwu szoku, że tak można fajnie razem sobie żyć.
      Jest różnie,
      sama wolę osobno, ciesząc się, że Teściowa blisko i ma zapewnioną opiekę i Cioci i Pani opiekunki, a my nie musimy brać jej do siebie, czy zamieszkać u niej.

      Usuń
    6. Ja też znam jeden taki zgodny wielopokoleniowy dom i uznaje go za wyjątek potwierdzający regułę, że to niemożliwe wiele pokoleń pod jednym dachem. Myślę, że ja nie dałabym rady. 🤔

      Usuń
    7. Za to wiele jest rodzin niepełnych, gdzie matka i babka wychowuje dzieci, mieszkając pod jednym dachem. Szczególnie w niewielkich miejscowościach.

      Usuń
    8. Jak to pięknie ujęła pewna pani
      Dzieci wychowywane przez pary jednopłciowe😉

      Usuń
  5. spoko
    to ja w tym roku do kuchni nie wchodzę

    OdpowiedzUsuń
  6. Spokojnie mogłabym oddać władanie kuchnią w czyjeś ręce 😉
    A tak serio, to dużo zależy od warunków. Jak duży dom, to i schować się jest gdzie, gorzej jak wszyscy na niewielkim metrażu. Ale tak naprawdę, to zdrowiej dla wszystkich, kiedy mieszka się oddzielnie i super jak niedaleko siebie.
    Osobiście znam takie dwie rodziny i dobrze im się żyje razem. Ale domy duże, każdy ma swoje piętro, swoją kuchnię 🙂 Jeden to nawet dość specyficzny, bo dwie siostry z rodziną plus jedna niezamężna i rodzice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja naprawdę nie znam takich domów

      Usuń
    2. Ja znam kilka i patrzę z zazdrością i podziwem jak ludzie potrafią poukładać sobie relacje żyjąc w jednym domu

      Usuń
    3. Masz racje , Roksanno. Zalezy od warunkow, bo kazdy potrzebuje swojej przestrzeni. Inaczej, jak dom duzy, a inaczej w mieszkaniu.

      Usuń
    4. My tak żyjemy, ale każdy ma własne pietro, kuchnie, łazienkę a nawet taras. Nawet mamy dwa wejścia ale używamy jednego. Wspólne jest tylko podwórko i ogród. Jedyny minus to rodzice eksmitowali nas z garażu, gdzie stoją ich samochody i nasz stoi na zewnątrz. Zgadzam się z Roksanna, ważny jest metraż i oddzielenie kuchni łazienki etc ale też ważny jest charakter ludzi. U nas wszyscy spokojni, nie przeszkadzajacy innym i nie czepliwi. Fajnie jest. Też mamy mieszkanie w mieście ale nie wyobrażam sobie mieszkania w 2 pokojach i 50ciu metrach. Przyzwyczaiłam się do przestrzeni i powietrza na wsi.

      Usuń
    5. Tak, charakter jest bardzo ważny, bo nawet przy osobnych wejściach, można się pokłócić i krzak w ogrodzie 😉

      Usuń
    6. Czyli jednak mój charakter się nie nadaje

      Usuń
    7. O to to! O krzaki się klócimy, 😊 Mama chce wycinać a ja bronię jak Rejtan 🤣

      Usuń
    8. Lidka,
      ja się o to kłócę z OM 🤣

      Usuń
    9. Ja po prostu kocham wszystko co zielone. Gdyby Mama nie podcinala krzaków cichaczem to mielibyśmy dżunglę 😊 mój żywopłot ma prawie metry wysokości. Ostatnio zatrudnilismy Panow żeby go nieco obcieli to jak zobaczyli to stwierdzili, że tu raczej szaleńca potrzeba.

      Usuń
  7. Myśle ze może są plusy dodatnie typu ze dziadkowie popilnują wnuków, lekcje odrobią, ze o pysznym gotowym obiedzie jak się wraca z pracy nie wspomnę bo to prawie niczym marzenie 😝 Ale ani moja mama ani teściowa tak dobrze nie gotują/ gotowały.😄 U nas naprawdę sobie tego nie wyobrażam i potwornie by mnie to męczyło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie niestety też, charakterek mam upiorny. O dziwo prędzej z teściową niż mamą bym się dogadała na wspólnej przestrzeni😨

      Usuń
    2. Ze ty masz charakter upiorny? 😝

      Usuń
    3. Jak ja mam to i Mela może!!

      Usuń
    4. Ty to się non stop z niewinnymi blogerami klucisz to mnię to wogole nie dziwi 😂😂

      Usuń
    5. To co dopiero winnom jakniewiadomoco teściową 😆

      Usuń
    6. Upiorny to za mało powiedziane 😉

      Usuń
  8. Zdaje się że któraś z dziewczyn ,Twoich czytaczek, pisała kiedyś o tym że mieszka z rodzicami. Może się wypowie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja koleżanka bliska opowiadała mi jak na początku mieszkała z teściami i ze to była tragedia, ze aby się pokłócić i wykrzyczeć musieli jechać w plener.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie!
      Ja to nawet przy dzieciach nie mogę się porządnie poklocic!!

      Usuń
  10. Ja bym też nie dała rady.
    I choć od dawna chciałam się wyprowadzić, zrobiłam to w końcu dopiero wtedy, gdy mąż zainstalował nam teściową,która zaanektowała wszystko oprócz mojego pokoju (a i tak zdarzało mi się blokować drzwi odkurzaczem). Kuriozalne było zwłaszcza czekanie na moment, żeby się wykąpać bez walenia w drzwi łazienki. Nie żeby np. głowę w wannie umyć, to już za duży luksus. Najpierw głowę szybko pod prysznicem, a reszta ciała przy następnym podejściu. Ale to tylko szczegóły techniczne, gorszy był nastrój ogólny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wielopokoleniowe domy są przede wszystkim mitem. Bo nigdy na dobrą sprawę poza PRLem takiej potrzeby nie było. Wcale nie dlatego, że ludzie tacy byli bogaci i kupowali sobie włąsne domy, ale dlatego, że kapali jak muchy od różnych chorób i tyle było tej wielopokoleniowości co kot napłakał. A gdy dzięki postępowi medycyny przestali umierać, przy dużej dzietności wyruszali na emigracje duchowe lub realne: Niektórzy z tego szczęścia posiadania wielu osób w domu pili na umór. Niektórzy, jak ciotka mojego dziadka, najmłodsza z rodzeństwa mająca w perspektywie opiekowanie się dziećmi starszych sióstr, uciekali z domu gdzie oczy poniosą. Cenię sobie przestrzeń. Podobnie jak Ty kompletnie się nie nadaję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uciekłam choć nie miałam bardzo źle😉

      Usuń
  12. 2 lata po slubie mieszkalismy z moja mama i blisko tesciow. Mezowi relacje z tesciowa zdecydowanie poprawily sie po wyprowadzce. 😀 Nasze 30-metrowe mieszkanie wydawalo nam sie spelnieniem marzen! Ale moja przyjaciolka wybudowala duzy dom i wziela rodzicow z bloku do siebie. Najpierw oni pomagali, a potem ona sie nimi zajela i opiekuje do dzis. Tak, Rybko, sa takie domy i rodziny zyjace w zgodzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przychodzi tez taki moment, że dorosłe dzieci biorą rodziców do siebie albo przeprowadzają się gdzieś blisko nich. Moje Starsze Dziecka zrezygnowały z garażu w domu na rzecz dodatkowego pokoju, który w perspektywie miał być dla jednego z moich rodziców jak już któreś zostałoby samo. Teraz jak Tata przyjeżdża na wieś do nas, to nocuje u nich, nie u mnie, bo w jego domu już mieszkają pracownicy Zięcia. Sami nigdy nie mieszkali ani z nami, ani z drugimi rodzicami nawet 5 minut. ale jak rodzina rodzinna, to się myśli i o tym, co będzie, jak ktoś będzie potrzebował towarzystwa czy pomocy...

      Usuń
    2. To jednak ja jestem złą kobietą
      Choć jakbym musiała to na pewno zajelabym się bliską osobą

      Usuń
    3. Nie napisalam jeszcze, ze zalezy, jaki bagaz doswiadczen sie dostalo za mlodu. Chyba regul nie ma. Ale to nie znaczy, ze jestes zla kobieta. Po prostu przywyklas do niezaleznosci.

      Usuń
    4. Szczerze to tak właśnie myślę
      Moje dzieci też lubią być niezależne

      Usuń
  13. Rybka,
    taka Ty zła jak my wszystkie tu, również niezależne 😀
    Bo co innego jest ewentualne wzięcie rodziców, gdy wymagają opieki, a dorastanie w takim pokoleniowym domu i wychowanie własnych dzieci, które być może też zostaną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo i źle podpiętam, ale to przez to zem została wylogowany 😎

      Usuń
  14. Od malego mieszkalam w trzypokojowym mieszkaniu, gdzie zgodnie wspolzyly trzy pokolenia, a potem nawet czwarte. Przewaznie bylo to 5 osob.
    I nie bylo klotni, pomimo jednej lazienki :)
    Dalo sie :)
    A teraz mieszkamy we dwoje w domu i jest mi czasem za spokojne, dobrze, ze czesto goscie przyjezdzaja!

    OdpowiedzUsuń
  15. W sumie tematyka tu podobna do posta Klarki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Moce dla Marzycielki bardzo potrzebne:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moce 🙌🙌🙌
      Co się dzieje?

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. dzięki, już lepiej.Miała tomograf i kroplówkę.czeka na wyniki.
      Mąż zawiózł ją do szpitala, wiem tylko,że wysokie ciśnienie

      Usuń
    4. Moce dla marzycielki! ❤️❤️❤️

      Usuń
    5. Moce wielkie! Mam nadzieję że już lepiej.

      Usuń
    6. A ja dopiero teraz miałam czas zajrzeć na bloga... Moce dla Marzycielki!

      Usuń
    7. Dzięki za moce będę żyła ( chyba) wracam że szpitala... pozwólcie, że jutro napiszę więcej. 😉💗

      Usuń
  17. A ja miauam dwa śfietne dni z Mietuom :)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Kłótnie, zamieszania w takich rodzinach zawsze są,ale lubię te wielkie
    Życie pod wspólnym dachem.pamietam to z dzieciństwa i chętnie w tym uczestnicze gdy tylko jest to możlwe. A ciszę to sobie znajdę

    OdpowiedzUsuń
  19. Napiszę jeszcze i ja o domu wielopokoleniowym, bo w takim cały czas mieszkam. Nie licząc studiów i jeszcze jednego roku po,kiedy z mężem byliśmy jedynymi lokatorami ogromnego internatu ( a tak naprawdę robiliśmy za stróżów tegoż). Jako dziecko mieszkałam z dziadkami i rodzicami, jako dorosła z rodzicami (choć z Tatą krótko, zmarł jak miałam 30 lat). Moglibyśmy mieszkać oddzielnie, ale nigdy nie było to konieczne. Każdy ma swoją przestrzeń, choć kuchnia zawsze była jedna:)Myślę, że podstawą jest wzajemny szacunek. Nam jest dobrze, jakkolwiek staroświecko to brzmi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szacunek to podstawa
      Ja niestety mam takie doświadczenia, że dorośli z pokolenia wyżej traktują młodszych z góry i bez szacunku
      Stąd może taka niechęć

      Choć ja moje dzieci bardzo szanuję A też nie chce z nimi mieszkać;))

      Usuń
  20. Ja też się wychowałam w wielopokoleniowym domu,mam jak najmilsze wspomnienia z dzieciństwa.Mieszkaliśmy z ukochanymi dziadkami,rodzicami mojej mamy.Wtedy to było naturalne:)
    Dzis też znam co najmniej kilka takich rodzin.Moj brat dobudował piętro w swoim domy,by mogli tam zamiszkać młodzi - ich syn z żoną i z dzieckiem.Tworzą idealną wręcz rodzinę,myślę,że duża w tym zasługa synowej,ktora jest absolutnie wyjatkową dziewczyną.Bratowa mówi,że wreszcie ma córkę;)
    Ja się zupełnie nie nadaję do żadnych takich układów:))

    OdpowiedzUsuń