środa, 24 września 2014

onkoniepokój

jak już raz się przewiniesz przez onkologię, to ten onkoniepokój uczepi się ciebie jak rzep psiego ogona i sostanie tam na d ługo, przeważnie na zawsze
z czasem powolutku nauczasz się jak sobie z tym lękiem radzić, jak zamiatać go pod dywan przed przyjściem gości
bo ludzie "z zewnątrz" patrzą na Ciebie i sobie myślą, wygrał,/wygrała, wygląda zdrowo to jest zdrowa , uśmiecha się, normalnie żyje to przecież nic mu/jej nie jest, nie ma się czym martwić

a to tak nie działa

lekka odchyłka od normy i już po placach wędruje zimny dreszcz, zaciska się obręcz na żołądku - może wredny skurczybyk tylko udawał, że go nie ma?

tylko nie mócie osobom w takiej sytaucji, żeby się nie martwiła, i że trzeba być dobrej myśli i inne sraty i pierdaty
bo w takim momencie pomaga tylko zwierzenie się ze swojego lęku komuś, kto zrozumie, wysłucha , rzuci sensownym argumentem, albo po prostu pomartwi się wspólnie

przynajmniej ja tak mam
i większość osób z rakiem, jakie poznałam









185 komentarzy:

  1. Dzień dobry :)

    \o/?\o/?
    ]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
    {_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
    \~/*
    |_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    )_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzień dobry.
      jakoś nie mogę się ostatnio wyspać. mocną kawę z cukrem poproszę.

      Usuń
    2. Rudziaszku, to jakieś przesilenie jesienne chyba
      :*

      Usuń
    3. ja też niewyspana jakaś....o 4 sie obudziłam:/

      dzień dobry

      Usuń
    4. ja spałąm cudnie, ale pospałabym jeszcze ...

      Usuń
    5. po jednej na cycka?? :PP

      Usuń
  2. Oj tak Rybenko, oj tak...
    potwierdzam każde słowo
    szukam teraz sensownych argumentów i walczę z tym lękiem
    już nie paraliżuje tak mocno jak kiedyś, ale jest...
    jednak jest coś jeszcze, jesteś Ty, jesteście Wy, Fariatki kochane i to daje siłę
    świadomość, że ktoś czuje podobnie i że cię rozumie to wielka rzecz!
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to bardzo bardzo ważne że mogę to z wami być szczera
      To mi daje niesamowite wsparcie

      Usuń
    2. macie Dziewczynki całkowitą rację.
      jednak w tym wszystkim jest jeszcze inny aspekt bycia ekschorym (chociaz dla mnie chorym na raka jest się do końca życia, właśnie z tego powodu, o którym piszecie), że podchodzimy również z większym lękiem, obawami do chorób bliskich. Moja Mamcia choruje na raka jajnika i każde badanie przeżywam momentami gorzej niż ona. A może Mamcia po prostu nie mówi zawsze o swoich obawach....
      Kiedy człowiek sam zachoruje uczy się niesamowitej pokory wobec życia, ale przede wszystkim empatii. To jest chyba jedyny pozytyw płynący z zachorowania.

      Usuń
    3. często tak bywa, że z bliskimi trudniej jest rozmawiać niż z przyjaciółmi

      Usuń
  3. Zupełnie inny wymiar tego lęku - kancerofobia
    jednych odstrasza od wykonywania badań, innych wręcz przeciwnie, pcha do robienia niezliczonych badań i dominuje nad całym ich życiem
    w Polityce z zeszłego tygodnia ciekawy artykuł o kancerofobii, szczególnej odmianie hipochondrii, uznanej przez psychiatrów za oddzielną jednostkę chorobową
    KLIK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdy byłam w zeszłym tyg. na cytologii i wspomniałam o licznych zachorowaniach w rodzinie, w pracy, o strachu, pani ginekolog się podeśmiała, że trochę przesadzam. cóż, ja wolę panikować niż obudzić się z ręką w nocniku.

      Usuń
    2. cóż, czasem lekarze bywają rozkosznie niefrasobliwi :(
      oczywiście, że trzeba być czujnym, badać się i kontrolować
      to zupełnie co innego niż niczym nie uzasadniona hipochondria

      Usuń
    3. Olga ma rację
      S lekarz tez człowiek to czasem głupi

      Usuń
    4. sprostowanie: na cytologii byłam w zeszłym miesiącu, w zeszłym tyg. zaliczyłam mammografię. tu pani się nie dziwiła, sama była przerażona ilością wykrywanych nowych przypadków.

      Usuń
    5. Ruda, jestem z Ciebie dumna!
      :***

      Usuń
    6. a co u Twojej koleżanki?

      Usuń
    7. :***
      muszę odebrać wyniki. powinny już być.
      Iwonka pierwszą chemię miała z poślizgiem, wczoraj poszła druga (chociaż wyniki też nie były rewelacyjne). ogólnie czuje się dobrze i bardzo zaskoczyły ją te słabe wyniki.

      Usuń
    8. rzeczywiście, pierwsza chemia to zwykle nie problem...

      Ruda, to juz masz przepustkę na następny zlot :))

      Usuń
    9. widać, że ze mnie polonista nie matematyk. druga chemia poszła z poślizgiem, teraz była trzecia.

      taa, chyba już zacznę sprawdzać połączenia ze stolicą.

      Usuń
  4. Rak w mojej rodzinie dotknal wielu osob. Kazda z nich inaczej reagowala. Gdy choroba dotyka kogos bardzo bliskiego, z kim sie mieszka, widuje czesto, wtedy sie wie, ze byla na takich albo innych badaniach, cos zabolalo, cos strzyknelo wtedy w naturalny sposob sie wie, czy cos niepokoi.
    Mam swiadomosc tego, ze Wy, rakowcy, zyjecie z ciaglym niepokojem. I widzac Was usmiechnietymi przyjmuje, ze ten usmiech jest szczery. Ze nie ukrywacie pod nim "zlych" czy niepokojacych informacji. A nie chce byc nachalna i wypytywac.
    Mam duza wdziecznosc do mojej cioci, ktora chorowala na raka, a widywalysmy sie sporadycznie, ktora miala w zwyczaju po kutuazyjych powitaniach, podaniu herbatki itp mowic: "zebyscie mieli jasna sytuacje: w tej cheili jestem po takich a takich badaniach, sprawa wyglada tak a tak, bardzo sie tym matwie/ bardzo mi ulzylo/ mam tego wszystkiego po dziurki w nosie/ do d... to wszytko/ ciesze sie, ze tak to sie uklada/ chce mi sie zyc albo nie chce mi sie o tym gadac. Przewaznie zaraz po tym zapodawala jakis temat do rozmowy, zeby nie zawieszac w prozni.
    Od razu wiedzialam, co jest grane. Na co ma ochote, na co nie i nie bylo zadnych domyslow ani niezrecznej sytuacji dla mnie - pytac- nie pytac.
    Chciala gadac, to gadala, nie chciala, to wyraznie o tym mowila. Nie raz powiedziala nam, ze czuje sie bezradna i zmeczona.
    I jestem jej za to bardzo wdzieczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dosiu, wielki dar miała Twoja ciocia
      nie każdy tak potrafi
      ale to bardzo ważne, bo jak piszesz, wyzwala osobę zdrową z wszelkich niezręczności, a poza tym otwiera możliwość reagowania zależnie od sytuacji, daje możliwość pomocy, pozwala bez skrępowania pytać o to, jak pomóc

      wiele osób potrafi dawać, ale nie każdy potrafi brać

      Usuń
    2. Olga!!!
      napisałam się tyle, a Ty to potrafiłaś streścić w jednej linijce :) dzięki

      Ale ja dzięki temu przywołałam w swojej pamięci ciocię.

      Usuń
    3. Ja trochę tak miałam jak zachorowałam. Gdy spotkałam kogoś mówiłam hej u mnie tak sobie itd
      Ale teraz byłoby mi trochę niezręcznie tak zaczynać rozmowę- hej jutro idę na badanie markerów i się boje
      Ale mogę to tu napisać i jest git

      Usuń
    4. Dosiu, pięknie napisałaś o swojej cioci!
      I dzięki temu czytacze zapamiętają te ważne słowa

      Usuń
  5. "Będzie dobrze" to chyba najbardziej drażliwe stwierdzenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAK!
      już tu wielokrotnie pisałyśmy o tym
      ale powtarzać nie zaszkodzi :)

      Usuń
    2. mnie równie bardzo drażni "mysl pozytywnie"
      a jak kurna ja mysle?
      mając taką wiedzę a nie inna o swojej chorobie jestem rukiewsko optymistyczna, i oby ci którzy tak mi mowia tak byli pozytywni w godzinie proby

      Usuń
    3. albo "weź się w garść" i "ogarnij się "

      Usuń
    4. gaga, włąśnie takiego mejla Ci napisałam :PP
      witaj kochana:)))

      Usuń
    5. no ale widzisz od razu podziałały te slowa:PP
      wzieła sie,ogarneła i jest!!
      witaj Gaguniu:)))

      Usuń
    6. albo czym ty się przejmujesz, przecież jesteś już zdrowa

      Usuń
    7. hrrrr
      za to przegryzamy aorty!!!

      Usuń
    8. o żeszsz kurna
      strach siem bać

      Usuń
    9. zansz grę w taboo?
      jest zestaw słów których nie można używać
      to tak działa :PP

      Usuń
    10. wreszcie mogę to powiedzieć

      DZIEŃ DOBRY GAGUNIU :)))
      \o/? \o/?

      Usuń
    11. ostatnio powiedział mi lekarz:
      "z tamtej choroby jest pani wyleczona, jest pani zdrowa,
      jeśli coś się pojawi, to będzie to nowa choroba" :)

      Usuń
    12. To nawet BAAAARDZO ciekawe, bo PZU nawet za 10 lat nie wypłaci ponownie odszkodowania za raka, bo dla nich to już zawsze WZNOWA

      Usuń
    13. No to ja trochę wezmę te wszystkie stwierdzenia"będzie dobrze" w obronę:)
      Dla mnie nie jest to wynikiem złej woli czy lekceważenia. Jest to bezradność, której inaczej nie umiemy wyrazić. I wbrew wszystkiemu za tym stwierdzeniem może nawet chować się chęć pomocy a najczęściej wiara, że rzeczywiście tak musi być.
      Nie dalej jak ze dwa dni temu sama tak napisałam Luszce a później z przerażeniem złapałam się za głowę:)
      Bo co jeśli ona pomyślała o mnie jak o ostatniej idiotce!:) A nóż ma rację?

      Usuń
    14. wiesz co, ja chyba tak wczoraj Oldze powiedziałam, ale wiem, że Ona wie, ze ja wiem, co i jak
      bo jak ludzie się słuchają nawzajem to jest inna sprawa
      wtedy to nie jest pustosłowie
      ale często ludzie tak mówią, bo nie wiedzą co powiedzieć
      dlatego powtarzam to często, bo sama byłam kiedyś w nieustającym błędzie

      Usuń
    15. bo to zupełnie inaczej brzmi od osoby, która przeszła to samo i wie o co chodzi
      ja Ci też napisałam "bądź dobrej myśli" :))
      jak rozmawiają dwie rakowe to trochę coś innego to znaczy
      my się rozumiemy i już :)

      Usuń
    16. a u Luszki będzie dobrze, bo pozbędzie się dokuczliwych dolegliwości, trochę potrwa rehabilitacja i będzie szczęśliwa, że podjęła decyzję o operacji

      a powiedzenie "będzie dobrze" osobie, która jest świeżo po diagnozie, to okropnie drażni, bo nikt nie wie, czy wydobrzejesz, czy umrzesz

      dużo później i na przykład w kwestii badań taki tekst już tak nie działa
      przynajmniej na mnie :)

      Usuń
    17. Ostra, ubezpieczyciel zawsze znajdzie jakiś sposób, żeby nie wypłacić kasy...

      Usuń
    18. spotkałam kiedyś daleką znajomą, gadu, gadu, o tu się okazuje, że już jest po pierwszej chemii, rokowania dobre, samopoczucie nie najgorsze
      i w pewnym momencie powiedziałam "wszystko będzie dobrze"
      i zobaczyłam w jej oczach zgrozę i tą chęć gryzienia aorty
      w ułamku sekundy dodałam z uśmiechem, że mocno w to wierzę, bo sama wyszłam z choroby, bo to już prawie 12 lat, bo można, bo w porę itp itd
      i zobaczyłam w jej oczach ulgę, ukojenie i pełne porozumienie
      okazało się, że ona nie wiedziała, że ja chorowałam i był ten moment kiedy pojawiła się taka właśnie reakcja, o której piszemy
      po chwili powiedziałyśmy to sobie wyraźnie, byłam spokojna, że już się dobrze rozumiemy
      na koniec popłakałyśmy się i przytuliłyśmy się mocno

      Usuń
    19. ale to "będzie dobrze "to takie zaklinianie rzeczywistości, przecież nikt nie ma zawsze złe, że życzymy komuś przed egzaminem "na pewno zdasz "....przecież i mi mówicie, będzie dobrze, choć ja wiem, że nie będzie, ale to wyraz troski, życzenie, pozytywna myśl, tak to widzę

      Usuń
    20. taka rozmowa z osobą, która przeszła to samo, w dodatku wiele lat po izyje, jest bezcenne!

      Usuń
    21. dzień dobry. Olgusiu :)))
      dzień dobry, dziefczynki :)))

      Usuń
    22. Gaguniu :*

      Basiu, tego nigdy się nie wie!!!

      Usuń
  6. jak zwykle w środę nowy artykuł
    KLIK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli dla którejś niedostępny, to mówcie

      Usuń
    2. no kurcze, mąż mój niedługo chyba musi zacząć bardziej się badać, żwłąszcza ze jego dziadek i wuj mieli raka jelita:(

      Usuń
    3. Olga, dzieki, artukulu to akurat nie czytalam, ale ten film, w ktorym Pat Mackey mowi o opiece paliatywnej i zyciu w tym czasie jest piekny.
      Ta kobieta widzi swoja sytuacje dokladnie tak jak ja bm kiedys chciala.
      Ona sie nie skupia na smierci czy strachu, ona sie skupia na ZYCIU i to jest piekne. Ja nie chce umierac w kazdym poscie, w kazdym spotkaniu z bliskimi, ja chce zyc do ostatniej chwili pelnia zycia. I tak robie.

      Usuń
    4. ja myślę,że każdy tak chce
      ale nie każdy potrafi

      Usuń
    5. Rybenko popatrz na Judyte, ona nie umiera w kazdym poscie, ona zyje pelnia zycia, na pewno tez ma chwile slabosci, ale umie sobie z nimi radzic.
      Ja mialam i mam medytacje, ona ma modlitwe i mysle, ze obie z tych srodkow korzystamy.

      Usuń
    6. Judyta to dla mnie wzór, pod wieloma względami
      ucze się

      Usuń
    7. Ja odbieram Judyte jako wielka realistke i tez sie tego ucze, bo nauki nigdy za wiele. W niej jest spokoj, ktory emanuje na wszystkich, ktorzy nawet jej nie spotkali ale sie chociaz otarli o jej blog.

      Usuń
    8. No widzisz siostro!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :))))

      Usuń
  7. Wiem, ze to co napisze spotka sie jesli nie z krytyka to co najmniej zdziwieniem i pewnie wiekszosc pomysli, ze jestem nieszczera, no coz niech sobie kazdy mysli co chce, a ja napisze co czuje anyway:))))
    Nie znam tego leku, po prostu nie znam. Owszem pierwszy tydzien w szpitalu mialam uczucie leku, ciagle nie wiedzialam o co chodzi, co sie stalo, ze sie nagle zepsulam i byc moze nie bede juz dzialac.
    Ale jak dostalam diagnoze to juz nie bylo czasu na lek, teraz trzeba sie bylo skupic nad naprawianiem, a lek nie jest dobrym doradca w zadnej sytuacji.
    Ja sobie nie pozwalam na luksus leku.
    Serio, co mi lek da? po za tym, ze spieprzy mi radosc zycia?
    Staram sie nie pisac nawet o tym kiedy mam jakie badania, bo zauwazylam, ze to grupowe trzymanie kciukow to wlasnie przypomina o tym, ze trzeba sie bac.
    A ja sie nie chce bac, nie lubie sie bac... nic na to nie poradze, taka jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Star my to wiemy, podziwiamy cię za to
      ale juz dawno ustaliliśmy, że jesteś wyjątkiem
      ale też siłą lęku troche zalezy od sytuacji życiowej i grozy konkretnej sytuacji
      chyba

      Usuń
    2. Rybciu, oczywisicie przeszlysmy przez to, ze np. wiek dzieci ma wielkie znaczenie, bo wiadomo, ze czlowiek sie boi o male dzieci bardziej niz o dorosle. Ale czy w tym leku o przyszlosc malych dzieci jest potrzebny jeszcze dodatkowy lek rodzica?
      Owszem tak jak wtedy pisalam, ja bez raka cholernie sie balam, ze jak by sie cos stalo ze mna to Juniora odesla do PL, a tego nie potrafilam sobie wyobrazic w najbardziej koszmarnych wizjach.
      Balam sie tego tak bardzo jak niczego nigdy wczesniej w zyciu... to byl najwiekszy strach, ale tez wykorzystalam ten strach wlasnie do pracy nad soba.
      Najpierw zebralam 3 osoby, ktore zmusilam do podpisania notarialnie zobowiazania ze gdyby cos to sie zajma Juniorem, lacznie z adopcja:)))
      Tak, tak bardzo sie balam.
      Ale zaraz potem doszlam do wniosku, ze nie da sie zyc z garbem leku na plecach i zaczelam pracowac na tym, zeby juz nigdy nie poddawac sie lekowi. Odwalilam lata roboty nad soba i chyba skutecznie, a najlepszym srodkiem do takiej pracy sa medytacje.
      Wiem, nie wyobrazasz sobie mnie medytujacej:)))))
      Ja medytuje nawet jak chodze na te moje spacery.

      Usuń
    3. ja mam dużą wyobraźnię:))

      Usuń
    4. a w ogóle to znowu dochodzimy do tego, że ludzie sa różni
      w różny sposób reaguja
      najważniejsza jest szczerość
      ja nie ukrywam swoich odczuć, pisze jak to jest u mnie i wiem, że wiele osób tak myśli
      ale cudownie, że też piszesz, jak Ty widzisz swoje sprawy i jak Ty podchodzisz do sprawy swojej choroby, bo to wielu osobom tez pomaga

      Usuń
    5. A pewnie, ze ludzie sa rozni, ja jeszcze 30 lat temu bylam zupelnie dzis nieznana mi dzisiaj osoba. To jaka jestem zawdzieczam pracy nad soba:)))

      Usuń
    6. naprawdę? aż tak?
      ciekawa jestem, jaka byłaś:)

      Usuń
    7. Pelna wlasnie strachow i lekow, bo niestety tak sie wychowywalo dzieci w tamtych czasach. Duzo czasu mi zajelo zanim wyrzucilam z glowy te wszystkie smieci, ktore mi tam umieszczono w dziecinstwie:))
      Przy czym przyznaje, ze bardzo pomocna byla moja natura, gdzies tam genetycznie mam taki zestaw, ktory zawsze lubil byc wpoprzek ogolnych zasad:)))

      Usuń
    8. no to ja też musze przyznać, że była duzo bardziej lękliwa kiedyś
      mój mąz swoim spokojem pokazał mi, że nie warto rwać włosów z głowy z powodu głupot dnia codziennego

      Usuń
    9. Haha moj tez jest pelny Zen:))) to bardzo pomaga.
      Czasem sie nad czyms zamysle, a on podchodzi i mowi "znow tworzysz jakies bajki w glowie, przestan zanim zaczniesz w nie wierzyc".

      Usuń
  8. Gdzie Margo? może ona powie coś o torebecce: )

    OdpowiedzUsuń
  9. Lęk jest niezależny od nas,wpisany w naszą psychikę i nie można nim "sterować".
    Ludzie rozumni,świadomi, w określonych sytuacjach odczuwają lęk,niepokój o wlasne,zdrowie,życie,losy swoich bliskich.Tak jesteśmy skonstruowani... w większości.;)Ale inny jest lęk na zasadzie "gdyby mi się coś stało", a zupelnie inny,gdy człowiek żyje ze swiadomością stwierdzonej,zdiagnozowanej choroby.
    Ten pierwszy to bardziej histeria,drugi wpisany w odczucia każdego, myślącego chorego.Tak myślę:)
    pozdrawiam,
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że troszeczkę możemy nauczyć się nad naszym lękiem panować
      można co najmniej nie pozwolić mu byc wiekszym niż powody do niego
      czasem samemu, czasem trzeba się wspomóc psychologiem albo i psychiatrą

      Usuń
    2. Wychodzi na to, ze nie jestem osoba myslaca:))))
      Zgadza sie, na pewno nie chce myslec o smierci za zycia, bo uwazam, ze to bardzo zubozylo by moje zycie, a tego tez nie chce.
      Czy mozna kierowac lekiem? Moim zdaniem tak, nie mozna zapobiec zeby pojawialy sie momenty leku, bo to one sa od nas niezalezne, ale juz co z nimi robimy jak sie pojawiaja to jest nasza wlasna wola.
      Mozna sie im poddac, a mozna je odsuwac.
      Przy czym poddanie sie uwazam tylko dodaje oliwy do ognia i powoduje, ze lek jest co raz wiekszy i paralizujacy.
      Odsuwanie to nie tylko jak mysl sie pojawi skierowanie jej w odchlan nicosci, ale tez swiadome kierowanie tak swoim zyciem, swoimi codziennymi zajeciami, aby na takie mysli nie bylo czasu.
      Po kiego licha sobie ciagle przypominac o tym co i tak jest w sumie nieuchronne i to wcale nie z powodu raka.
      Zyjesz - umrzesz.
      Taka jest prawda zycia wiec po co dorabiac do tego dodatkowe leki i straszydla?

      Usuń
    3. Star, Ty właśnie taka masz konstrukcję psychiczną
      wyjątkową
      ale dla osoby , któa jest inna, Twoje zdziwienie, że można dorabiać sobie dodatkowe lęki i straszydła nie pomoże
      tak jak anorektykowi nie pomoże moje zdziwienie, że sie pozbawia przyjemności jedzenia

      Usuń
    4. Rybciu, oczywiscie, ze nie pomoze, bo czlowiek musi sam chciec sobie pomoc, dopiero wtedy moze korzystac z madrosci innych.
      Nie mozna pomoc komus kto nic nie robi, to dotyczy kazdej dziedziny zycia.

      Usuń
    5. niestety
      za dużo mam wokół przykładów, że ludzie nie widzą problemu albo nie chcą sobie pomóc:(

      Usuń
    6. Wiem, serce peka, ale nic nie mozesz zrobic dopoki czlowiek sam do tego nie dojrzeje. Tez widze takich ludzi i jestem bezsilna.

      Usuń
  10. Zgoda,jesli jest nieuzasadniony,paraliżujący - trzeba probować go poskromić:)
    Często jednak lęk bywa też mobilizujący.:)
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pewno czasem jest mobilizujący

      ale czasem tez trudno okreslić, w któym momencie boimy sie niepotrzebnie, kiedy to lęk nieuzasadniony
      czekając na odbiór wyników jedni boja się bardziej, inni mniej i każdy ma swoją rację

      Usuń
  11. "mniej uświadomionym" żyje się łatwiej;)) I to dotyczy rożnych dziedzin życia.:)
    Sąsiadka,prosta kobieta, umierająca na raka zupelnie nie interesowala sie wynikami swoich badan,postępem choroby bo "od tego są doktory" i tak sobie myślę,że w sumie dla niej lepiej.
    Wiem,nieco odbiegłam od zasadniczego wątku.:))
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale ciągle w temacie
      ja tak za bardzo tez wolę nie wnikać
      chociaż przed wiedzą o swoim raku nie mogłam uciec, wolałam wiedzieć, żeby móc się czegoś uczepić, jakiejś
      nadziei
      ale teraz mam w okolicy przypadek raka, rokowania bardzo złe, a człowiek, w latach pięćdziesiątych, wcale nie zdawał sobie sprawy, ja bardzo jest źle
      lekarz wypaił prosto z mostu, chory jest w szoku

      Usuń
    2. Wypieranie choroby ze swiadomosci akurat do niczego pozytywnego nie prowadzi, ale rozkminianie jej na czynniki pierwsze tez jest przesada.
      Dlaczego nie wyposrodkowac?
      Jesli chce zwalczyc chorobe, to najpierw musze wiedziec, ze ona istnieje, czym sie objawia i jaka bronia moge z nia walczyc.
      Tak chyba przebiega proces kazdej choroby i kazdego zdrowienia.
      Jak czlowiek wypiera katar to chodzi z glutem przy nosie, bo wyparl i uwaza, ze go nie ma. A jak sie przyzna, ze ma katar to przynajmniej latwiej obok niego stac w kolejce innym.

      Rybenko, bo lekarzom bardzo czesto brakuje wyczucia. Szkoda ze w tak powaznej dziedzinie jaka jest medycyna, szczegolnie onkologiczna nie ucza etyki.

      Usuń
    3. niestety, w tym przypadku lekarz dał d..
      ale z drugiej strony czlowiekowi niewiele zostało, powinien wiedzieć, że trzeba pozamykać sprawy ziemskie..:(

      Usuń
    4. Zgadzam sie, dlatego prosilam moja onkolog zeby delikatnie dala znac kiedy wyrzucic wibrator:))))))))))))))
      Dobra, zarty na bok, to wszystko mozna zrobic w odpowiedni sposob przy uzyciu odpowiednich slow.
      Naprawde podoba mi sie to o czym mowi Pat w tym filmie z artykulu do ktorego link podala Olga. Tam mowia o smierci, przygotowuja na nia, ale w sposob pozytywny.
      Pamietam czytalam kiedys jakis artykul (a moze ksiazke nie pomne) o takiej wlasnie tematyce. Osoba pracujaca w hospicjum spotyka sie ze strachem smierci na codzien i jedna z pensjonariuszek hospicjum mowi, ze boi sie smierci bo ona nie umie, nie wie jak sie umiera. Na co pracownica hospicjum odpowiada "alez umiesz, przeciez codziennie zasypiasz". Bardzo mi sie podoba wlasnie takie podejscie do smierci, bo smierc to nic wiecej jak zasypianie, z ta tylko roznica, ze juz sie nie budzimy, ale o tym nie wiemy.

      Usuń
    5. śmierć jako akt nie przeraża mnie
      te rzeczy wokół, samopoczucie, fizjologia, ból, to przeraża albo przynajmniej sprawia, że jakoś chce sie do tego przygotować

      Usuń
    6. Rybko, ale na wiele z tych rzeczy, ktore wymienilas w ostatnim etapie zycia chory juz nie ma wplywu. One moga ale nie musza wystapic, wiec tak czy inaczej... po co o tym myslec:)))

      Pytanie do Asi, czy przez "prosta kobieta" mam rozumiec kobiete bez doktoratu? bo domyslam sie, ze nie chodzi o garba.
      Jesli tak, to musze Cie zaskoczyc, jest wiele prostych osob, ktore swoja madroscia klada na lopatki doktorow i profesorow.
      To jest madrosc zyciowa, ktorej nie da sie nauczyc w zadnej szkole, czy tez uniwersytecie.
      A moze ta kobieta jest taka oaza spokoju (nie niewiedzy) bo wie, ze ratunku juz nie ma i jedyne co moze zrobic to swoim spokojem nie zatruwac zycia najblizszym?
      Wyobraz sobie, ze sa tacy ludzie. Fakt oni sa bardziej prosci od tych wykrzywionych:)

      Usuń
    7. wątpię, żeby Asia miałą zamiar obrazić kogokolwiek prostego
      ja o swojej babci tez tak zawsze mówię, a to była bardzo mądra kobieta

      masz rację, nie mamy za bardzo wpływu na te ostatnie rzeczy, ale gdzieś tam sie zastanawiam, w jakiej bede formie, czy chce, żeby dzieci to widziały i takie tam
      ale nie zamartwiam się na zapas, jakby co

      Usuń
    8. ja się też nie zamartwiałam, ani nie zamartwiam
      nie nakręcam się i nie panikuję
      nie buduję spirali strachu, ani się nie nakręcam
      ale jak coś się pojawia niepokojącego, to zjawia się i niepokój
      choć wiem, że gdy coś się znów przyplącze, to znów będę działać i walczyć
      tyle

      Usuń
    9. nic dodać nic ująć, Olga:*

      Usuń
    10. Był taki okres, że siniak na przedramieniu oznaczał dla mnie jedno. wiadomo co! Biegłam wtedy do doktora i prawie mdlałam przed gabinetem, pewna, że zaraz usłyszę diagnozę, której tak bardzo się bałam...
      To, że jeden reaguje panicznie, inny całkiem racjonalnie, a jeszcze inny totalną zlewką zależy od nas samych tak samo, jak to czy mamy długi nos czy odstające uszy. W dużej mierze nie mamy na to żadnego wpływu, tak samo jak na to czy lubimy muzykę klasyczną czy może jednak hip-hop. Chyba, że... chyba, że lęk o nasze zdrowie jest wynikiem czegoś co siedzi głęboko w nas i nie do końca jesteśmy tego świadomi. Takie podświadome lęki potrzebują ujścia i często materializują się w naprawdę zaskakujący sposób. Choćby w panicznym lęku o własne zdrowie.
      To, że Star podchodzi do sprawy śmierci i choroby w taki a nie inny sposób jest do pozazdroszczenia, ale to nie jest tak, że można usiąść, przegadać sobie do rozsądku i od tej pory nie bać się ani chorób ani śmierci. Gdyby człowiek mógł decydować, wybór byłby oczywisty.

      Usuń
    11. Mia, 80% tego jak odbieramy to co nas spotyka to jest wlasnie zalezne od nas samych. I mozna sie tego nauczyc, wiem, bo to zrobilam.
      Pozostale 20% owszem uznalam, ze jest po za kregiem moich mozliwosci, w koncu nie jestem calkowitym cyborgiem:)))) chociaz cholera wie moze jestem;)
      Ja chodzilam na workshops smierci, wiele lat temu, a dokladnie po 5 lat po smierci mojego ojca, kiedy doszlam do punktu, ze nie potrafialam sobie z tym poradzic sama.
      Tamte nauki naprawde w sposob drastyczny zmienily moje podejscie do zycia, smierci, chorob itp. Ale ja chcialam cos z tym zrobic, nie moglam zyc w ciaglym poczuciu winy, ze wyjechalam trzy miesiace przed smiercia ojca. Ja nie mialam na to wplywu, a jednak poczucie winy bylo ogromne. Doszlam chyba do dna problemu i stad ta chec zmiany, trafily sie workshops i chetnie skorzystalam.
      Pomogly mi ogromnie.

      Usuń
  12. Qrcze, mogłabym to skopiować do siebie? ;) Powiedziałaś głośno to, o czym wiele z nas pewnie cały czas myśli.
    Pozdrawiam serdecznie i wracam do pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Odnoscie slow pocieszenia, to tak samo jest w kazdej trudnej sytuacji, czy ktos nam bliski sie rozwodzi, mial wypadek, choroba, kazde nieszczescie, czlowiek chce byc podpora i chce to wyrazic slowami, bo slowa to dla mnie takze przekazanie dobrej energii i powiem wam, ze jest trudno. Bedzie dobrze jest zle, ale co jest lepsze? I teraz juz wiem, ze lepiej powiedziec "o kurwa", niz "bedzie dobrze", ale uwazam, ze wy tez nie mozecie miec o to "bedzie dobrze" takich pretensji. Za tymi slowami stoi czlowiek, ktory zyczy wam dobrze, ktos kto chce, aby bylo dobrze, ktos kto chce abyscie uwierzyly, ze bedzie dobrze, bo liczy, ze ta wiara moze gory przenosic, to niech wysadzi tego raka w kosmos, i tez jest tak naprawde totalnie bezradny. Czy nie lepiej skupic sie na tych dobrych intencjach, a nie na nieporadnie dobranych slowach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo mnie wyszuo, ze skoro mnie to nie dotknęuo- to nie powinnam siem wcale odzywać, bo pszeciesz nie wiem ajk to jest

      Usuń
    2. Lola, mnie przeszkadzało "będzie dobrze" tylko krótko po diagnozie, w tym krótkim okresie przed rozpoczęciem leczenia, kiedy nie wiedziałam jakie są rokowania, kiedy byłam totalnie rozbita, to taki rodzaj pocieszenia, niczym nie uzasadniony optymizm, doprowadzał mnie do wściekłości

      potem już nie miałam z tym żadnego problemu
      oczywiście, że intencje są najważniejsze, tak jak Rybenka wyżej napisała, jeśli to z serca słowa, to każde przyjmuje się chętnie
      ale czasem, to tylko tak ktoś rzuci na odczepnego, żeby mieć problem rozmowy z głowy i wtedy to jest niefajne
      Jak we wszystkim, nie można generalizować
      To zależy kto mówi, kiedy mówi, co ma w oczach i na twarzy jak to mówi...

      Usuń
    3. dla mnie słowa będzie dobrze zawsze wiele znaczyły...
      gdyby ktoś powiedział "o kurwa" byłoby dla mnie potwierdzeniem, że jest przejebane, a to by mnie jeszcze bardziej zdołowało...
      zatem widzicie... ilu ludzi, tyle potrzeb, jeśli się kogoś dobrze zna, to każdy doskonale wie, jakich słów użyć
      natomiast za "weź się w garść" mogłabym wkręcić w dupę korkociąg!!!

      Usuń
    4. Luszka, to nie tak
      Jak się dowiadujesz, że masz raka i nie wiesz w którą stronę się obrócić, od czego zacząć, gdzie pójść najpierw, a gdzie potem, jesteś przerażona, ogłupiała, to oczekujesz, że przyjaciel spyta cię, co dla ciebie zrobić, jak ci pomóc, a nie rzuci "będzie dobrze" i sobie pójdzie

      Usuń
    5. też bym nie chciała usłyszeć "o kurwa"

      Usuń
    6. Olga, a co byloby na miejscu?
      bo czuje sie zagubiona.

      Usuń
    7. Lola, na to nie ma prostej odpowiedzi... każdy chciałby czegoś innego. I nie ważne jak bardzo chciałabyś dobrze, w takich sytuacjach nie ma pewności, że Twoje "dobrze", nie będzie dla kogoś jego "niedobrze"

      Usuń
    8. tak jak Mia napisała, każdy jest inny i każdy czego innego potrzebuje

      napisałam do Luszki 16:53 czego ja bym oczekiwała
      w tej pierwszej chwili, co mogę zrobić dla ciebie, jak ci pomóc

      Usuń
    9. Lola,
      ja nawet nie wiedziałam, który ośrodek onkologiczny wybrać, którego lekarza, potrzebna mi była taka zwykła praktyczna pomoc
      bardzo pomógł mi kolega, którego żona już od pół roku wcześniej się leczyła i on podał mi pewne argumenty, pomógł podjąć decyzję
      i to była dobra decyzja
      nie pocieszał mnie, tylko działał, przekazał ważne informacje

      Usuń
    10. teraz jak się niepokoję przed badaniem albo i po, to każde dobre słowo przyjmuję z radością, a od Was tym bardziej, bo wiem, że mówicie szczerze i życzliwie :***

      Usuń
    11. nie/szczenśliwie nie mam dużego doświadczenia s tom chorobom
      parę lat temu umaru znajomy z pracy , lubiuam go, ale nie byu mi bliski- jak moguam mu pomuc?????????????? nic nie moguam zrobić, a widziauam przez 8 miesięcy jak umiera (trzustka)
      nie, nie muwiuam, ze będzie dobrze- tylko takie tam "trzymaj siem"

      Usuń
    12. nie mówię tu o tym, czego oczekuję od najbliższych, bo to zupełnie inna bajka i temat na inną rozmowę

      Usuń
    13. Lucha, to zależy od stopnia zażyłości
      ja pisałam o oczekiwaniach w stosunku do przyjaciół
      a nie do znajomych

      Usuń
    14. każda sytuacja jest inna,
      o 12:14 opisałam spotkanie z daleką znajomą
      zapytałam ją, czy mogłabym jakoś pomóc
      okazało się, że szuka pewnego trudno dostępnego lekarstwa
      a ja mam zaprzyjaźnioną aptekę
      zadzwoniłam, pogadałam, stanęli na głowie i sprowadzili dla niej ten lek
      pomogłam i byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu

      Usuń
    15. od stopnia zażyłości wiele zależy
      jak wiecie, lubię sobie nawet na czarno pożartować, ale nie z każdym się da

      ja tak jeszcze powiem, ludzie w większości zachowują się bardzo dobrze, jeżeli ktoś chce wesprzec słowem to nawet to "będzie dobrze " powie tak, że uwierzysz

      Usuń
    16. no to znajomi bez raka niech sie nie odzywają, odwrócą głowy, bo tylko mogą wkurzyć

      Usuń
    17. Olga, mysle ze, znalazlas slowo klucz "czy moge cos dla ciebie zrobic/ jakos pomoc". Ostatnio to powiedzialam kolezance, ktora sie rozwiodla. "jakby co to jestem, dzwon o kazdej porze". Wiedziala, ze moge jej popilnowac dzieci, ze moze wpasc pogadac. Za tymi slowami kryje sie to co potrzeba. Ale prawda jest taka, ze zawsze moze byc tak, ze kosa trafi na kamien i kogos nimi zranie. Bo w sumie co ja wiem, ja ja moge pomoc?
      O to mi chodzilo, wydaje mi sie, ze nie ma sie co czepiac slow, bo chodzi o postawe, tak naprawde po obu stronach.

      Usuń
    18. Luszka, absolutnie nie!
      przeczytaj jeszcze raz co napisałam :))

      Usuń
    19. jeśli się kogoś zna i lubi, to jestem pewna, że się będzie umiało znaleźć właściwe słowa

      Usuń
    20. Lola, takim pytaniem nikogo nie zranisz
      najwyżej usłyszysz, że nie możesz pomóc
      napisałam wyżej rozmawiając z Dosią, że nie każdy umie brać

      a może za jakiś czas ta osoba jednak po tę pomoc się zwróci

      osoba ze świeżą diagnozą ma nerwy na wierzchu i czasem może być nieprzyjemna, ale po czasie doceni ofertę pomocy :)

      Usuń
    21. luszka, no co ty?

      ja wam powiem jeszcze tak, że tutaj juz tyle razy dochodziło do słownego wspierania potrzebujących, i zawsze to były odpowiednie słowa
      o

      Usuń
    22. i są wyjątki
      nie znosiłam jak się ludzie nade mnąużalali
      ale raz jedna koleżanka jak jej powiedziałam, że mam raka się rozryczała ( przeprosiła mnie za to potem)
      a mi sie zrobiło właściwie miło, że ktos się tak przejął:))

      Usuń
    23. każdy psycholog powie tak
      powiedzenie "będzie dobrze" zamyka rozmowę
      a bywa, że chory chce rozmawiać, opowiedzieć o swoich lękach, wygadać się, zrzucić ciężar
      parę lat temu szłam na biopsję kolejnej zmiany, bardzo się bałam, bo zmiana wyglądała podejrzanie, dodatkowo miałam trudny okres w życiu i właśnie chciałam wylać swoje lęki i żale u przyjaciółki, a ona mówi mi:
      nic już nie mów, wszystko będzie dobrze
      "zamknęła" rozmowę i zrobiła mi dużą przykrość
      a chciała dobrze, wiem, to, chciała jak najlepiej, uważała, że jak zmieni temat, to będę mieć łatwiej
      nie miałam łatwiej...

      Usuń
    24. ooo, właśnie

      ja też spotykam się z zarzutami, że za bardzo siedzę w temacie raka
      że się nie odcinam
      ale takie rozmowy sa mi potrzebne
      jak zamknę oczy to problem wcale nie znika

      Usuń
    25. a co do żartów, to do końca dni moich będę Ci wdzięczna Luszko za Twój żart, jak szłam na mammografię :))

      Usuń
    26. przyjaciolka jest po to aby siem dac wygadac. To jej psi obowionzek. ;)

      Usuń
    27. wcześniej była jakaś śmieszna rozmowa o biustach a potem Luszka wrzuciła fragment filmu Woody Allena z ogromnym uciekającym cyckiem :))

      Usuń
    28. Olga, i ty utrzymałas powagę w tym gabinecie??
      czy chichrałaś się po cichu i po ciemku....?

      Usuń
    29. Michalina, mammografia była w jasnym gabinecie! :))))
      Jak czekałam, to uśmiech mi się błąkał po twarzy, w środku się chichrałam, dobrze, że nie było dużo ludzi w poczekalni
      ale Luszka zrobiła mi ten dzień!

      Usuń
    30. i jeszcze chciałam powiedzieć, że jakby mi ktoś dodawał otuchy mówiąc "trzymaj się" to wcale by mnie to nie zdenerwowało, wręcz przeciwnie :)


      Usuń
    31. Olga, bo najwazniejsze jak czlowiek jest w otoczeniu chorego to umiec sluchac, nie pocieszac, ale sluchac. Dla chorego zainteresowanie i dobry sluchacz to komfort i wtedy chory chetnie mowi o tym jak sie czuje, czego sie ewentualnie obawia, czego oczekuje. To jest chyba najwazniejsze, a nie "bedzie dobrze", albo "juz nic nie mow". Za to drugie chyba dala bym z liscia:)))

      Usuń
  14. no i Dziewczyny zamilkły...
    hej, hej, nie bójcie się odzywać do nas
    tutaj u Rybenki na blogu KAŻDE słowo jest wypełnione dobrą energią :)
    "będzie dobrze" też! :)))
    Lofciam Was :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no cos ty Olga. Dobre sa takie rozmowy. Trudne, ale dobre. Ciesze sie, ze nie ma u nas temotof tabu i kazdy powie to co mysli. Ci co juz siem mieli obrazic juz dawno siem obrazili.

      Usuń
    2. :)))
      coś w tym jest Lola
      ale to by jednak przeczyło że my tak z tych dziupkuf tylko:PP

      Usuń
    3. a czy ktoś w to wątpił ;)

      Usuń
    4. :)
      i jeszcze powiem, że Star napisała, że nie lubi trzymania kciuków na blogach, a ja wręcz przeciwnie
      to mi daje siłę i w magiczny sposób czuję Wasze wsparcie
      i to jest przepiękne
      a jak się tłoczycie w gabinecie, to nie ma nic lepszego :)

      Usuń
    5. ja jak jestem w potrzebie to chłonę każdą forme wsparcia
      a siedzenie pod/w/nad gabinetem sprawia, że boję się o połowę mniej
      naprawdę

      Usuń
    6. to naprawdę działa :))

      Usuń
    7. Olgo, to nie jest tak, ze ja ich nie lubie:))) ja tylko nie chce trzymania kciukow w przypadku kiedy ide na kolejne badanie, biopsje bo to mi przypomina, ze "powinnam sie bac".
      Ja oczekuje, bezwstydnie zreszta, ze trzymacie kciuki za mnie zawsze i bez mojego proszenia:P:P

      Usuń
    8. i masz rację Star! Trzymamy :))
      to oczywista oczywistość!

      Usuń
  15. lepiej "bendzie dobrze" słyszeć
    niźli ze zmenczenia dyszeć

    może być? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lepiej sie nie foszyć długo
      niz byc niekolorowom papugom

      a to?

      Usuń
    2. lepiej mówic z serca wszystko
      niż uderzyć się w kopystko

      Usuń
    3. lepiej fcale sie nie foszyć
      niż spodniom mankiety doszyć

      Usuń
    4. lepiej blisko z chorym być
      niż samemu wutke pić

      Usuń
    5. lepiej w białych dżinsach chodzić
      niż w tej sprawie sie nie zgodzic

      Usuń
    6. lepiej pic za cieplom wutke
      niż miec życie złe i krótkie

      Usuń
    7. Lepiej czymać za fariatki
      Niż dostawać ładne kwiatki :)

      Usuń
  16. lepiej nie piszcie komentów za duzo
    bo jak wróce z zebrania to się na was wkurzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lepiej nam nie dawaj rad
      bo ciebie nastraszy dziad

      Usuń
    2. :DDD
      lepiej byc takim dowcipnym
      niż się miodem raczyc lipnym

      Usuń
    3. lepiej już zamilknę dziś
      nim zaryczy groźny miś...
      co to w górach Mammę gonił
      czy to jeleń był?
      czy stado słoni? ;P

      Usuń
    4. Kwilem mnie nie było,a tu pojechałyście z tematem...:p

      A ja miałam różne historie też:)
      Ktoś nawet chciał mi załatwić wózek, bo jak ktoś choruje to znaczy,że jest słaby, brak mu siły,a tak będzie wygodnie,tak usłyszałam....tylko nie wiem dla kogo miało być wygodnie....

      Usuń
    5. Olguś sytuacja mnie nawet rozbawiła :p

      Usuń
    6. an3czka, trzeba bylo mowic, ze pod warunkiem, ze pchanie jest w pakiecie. ;)

      Usuń
    7. albo nawet i elektryka w pakiecie

      Usuń
    8. Lolek ,ludzie bywają "pomysłowi"
      A o pchaniu to wtedy nie pomyślałam :p

      Usuń
    9. Rybeńka mosze byś fyposzyczyła na kwilem przynajmniej :p

      Usuń
    10. Trudno jakoś siem obejdem :p

      Usuń
  17. Ja w wieku 33 lat zachorowalam na raka piersi. Rok leczenia przeszlam dobrze,ogromny strach zaczelam odczuwac pod koniec leczenia,bo i wiedza na temat mojej choroby byla coraz wieksza. Przez rok,dzien w dzien walczylam z ogromnym strachem. Codziennie plakalam,zawsze rano jak jechalam do pracy. Wlaczalam muzyke w samochodzie i wylam. Jak dojezdzalam na miejsce to juz bylam wybeczana,ocieralam lzy i szlam do pracy. Taki poranny rytual pomagal mi,z jednej strony wyplakalam sie i musialam sie zmobilizowac do normalnego funkcionowania.
    Dzis jest juz prawie 4 lata po leczeniu,strach nie jest juz taki wielki,tylko czasami mnie przygniata,ale nie daje sie. Mnie kazde dobro slowo pomaga,byle bylo szczere,a to da sie wyczuc. Kazda uwaga poswiecona na mnie cieszy mnie,cieszy mnie jak mam chetnego kto chce porozmawiac ze mna o chorobie. Wydaje mi sie ze wielu chetnych nie ma na takie rozmowy,bo wielu pytajac sie "co slychac" chce uslyszec "wszystko ok",inne odpowiedzi nie sa mile slyszane. Ty przeciez taka mloda,tak dobrze wygladasz,nie przesadzaj,czego sie boisz.
    Fajnie tu na tym blogu;) moze sie odwaze czesciej komentowac;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witaj Agnieszko, dobrze, że się odezwałaś :)
      my tu gadamy szczerze i nie boimy się trudnych tematów

      Usuń
    2. bardzo prawdziwa historia
      hej Agnieszka

      Usuń
    3. Ja tez nie boje sie trudnycch tematow;)
      Pozdrawiam
      Buenas noches

      Usuń
    4. z taką przeszłością mało czego się człowiek boi
      a czemu po hiszpansku?

      Usuń
  18. a ja powiem" zawodowo" bardzo boli mnie fakt że nie uczyli w szkole jak sobie radzić, jak pomóc osobom dotkniętym chorobą, z chorym dzieckiem,, po poronieniu, po porodzie terminalnego dziecka. Myślę że w szkołach medycznych i tych około powinni uczyć jak rozmawiać i co powiedzieć, a to niestety były takie szczątkowe zajęcia i teraz jak czasami czytam o braku empatii wśród personelu to mnie krew zalewa.
    Chociaż prywatnie też nigdy nie wiem co powiedzieć, najczęściej to jest pytanie: czy mogę Ci jakoś pomóc i nigdy nie wiem czy jest to właściwe pytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na medycynie też skrajnie słabo ucząjak rozmawiać z pacjentem


      a szczerze zadane pytanie zawsze jest dobrze zadane

      Usuń