środa, 1 października 2025

I październik

 Będzie o profilaktyce nowotworowej, oczywiście. Nie dzisiaj, trzeba dokończyć sprawy żywieniowe wszak.


Czy byliście zmuszani w dzieciństwie do jedzenia? Ja nie, nigdy. Dlatego nie naciskałam swoich dzieci i nie musiały jeść tego, czego nie lubiły. A dużo nie lubiły. Dużo mnie to kosztowało ale nie żałuję. Teraz jedzą zdrowo i to najważniejsze. 

Nie zapytam, czy zmuszaliście swoje dzieci, bo i tak nikt się nie przyzna😃

44 komentarze:

  1. Dzień dobry
    \o/?\o/?
    ]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
    {_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
    \~/*
    |_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    )_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nikt mnie nie zmuszał! A moja mama świetnie gotowała, tato zresztą też potrafił 😋

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama też, ale lubili np. barszcz ukraiński a ja nie i nie musiałam jeść

      Usuń
  3. Nie! I nikogo nie zmuszam:) Moje wnuczki jedzą u mnie to, co chcą - rano naleśniki, na kolację grzanki! A na obiad krem z białych warzyw z groszkiem ptysiowym, kotlecik z piersi kurczaka i brokuł.Codziennie! Nawet, gdy są przez tydzień! Nic nie mówię, gotuję i się bawimy!( a u siebie jedzą wszystko🤔)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, byłam zmuszana przez babkę Antonine i ojca. który uprawiał przemoc w stylu: ja w obozie jadłem surowe kartofle z robakami ... miał 5 lat gdy w trakcie powstania w. wylądowali w obozie a potem u bałera.
    i mam całe życie problemy ... z jedzeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko kochana...
      Obu tych dzieci mi żal...

      Usuń
    2. Trochę mi się to skojarzyło z sytuacją kiedy byliśmy rodzinnie w jakimś pensjonacie, kiedy szwankowała kanalizacja i trochę było czuć, ja trochę narzekałam a jedna ciotka powiedziała, że smród to dopiero było czuć w obozach konc. Zatkało mnie to porównanie, zwłaszcza że ona nie miała tej przeszłości i było o tyle nieadekwatne że myśmy płacili za ten pobyt 😐

      Usuń
    3. Są tacy ludzie, niestety, zawsze muszą z czymś wyskoczyć

      Usuń
  5. O, tak. Mama mnie zmuszała, bo byłam niejadkiem. Nie miała że mną lekko. 😉Dlatego ja nigdy moich dzieci nie zmuszałam. Jeśli wybiórczo w dzieciństwie, to co chcieli. Teraz jedzą wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niejadki w gruncie rzeczy nie istnieją. Widziałam takie dzieci. Jadły po prostu mniej, niż by chcieli rodzice...

      Usuń
    2. Dla mnie jedzenie mogło nie istnieć. A lubiłam kilka potraw, reszty nawet nie chciałam próbować. Teraz dopiero widzę, jak ciężko było mamie ze mną. Dziecko raczej wątłe, chorowite i nie chciało jeść...

      Usuń
    3. I jeszcze trudne czasy , ciężko o zaopatrzenie, a ta wybrzydza 😉

      Usuń
    4. Też byłam chorowita
      I rozumiem rodziców, którzy się martwią. Po prostu dzieci nie umierają z głodu bo nie zjedzą tyle, ile chcą rodzice

      Usuń
  6. W domu raczej stosowano szantaż psychologiczny- pójdziesz, jak zjesz😆 u syna podobnie- miał talerz z dalmatyńczykiem na spodzie, " jak zjesz to piesek się uśmiechnie", jakiś czas to działało
    Ale pamiętam jak przez mgłę,zanim poszłam do żłobka byłam na wychowaniu u przyszywanej cioci -10-20 miesięcy miałam i " wujek" kiedyś mi groził nożem, jeśli nie zjem; sama sobie tego nie wymyśliłam, niby niemożliwe, ale tkwi mi w pamieci

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zmuszano mnie i ja nie zmuszałam, serio, bo wiedziałam od koleżanki też, że skutek bywa odwrotny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wracając do poprzednich postów zapomniałam powiedzieć ale pewnie dlatego że to nie jest coś co było kiedyś a teraz nie ma-jajecznica! zawsze i wszędzie🤩

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedyś nie lubiłam cebuli w jajecznicy a teraz synie bez tego nie wyobrażam!

      Usuń
  9. Mnie zmuszać? Mnie było taniej ubierać niż żywić 😂 Po kilku miesiącach weszła w użycie butla, bo bufet pani Matki się wyczerpał, ja gębę darłam jak opętana, egzorcyzmy chcieli odprawiać, a ja najzwyczajniej głodna byłam 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że żadne dziecko nigdy nie jest głodne 😁

      Usuń
    2. Zapraszam do poznania moich wnuczek Lucha🤣

      Usuń
    3. Nie zgadzam się z tym. Nikt mnie nie zmuszał do jedzenia ani ja swoje dzieci. Przychodziła pora posiłku to jadły to co dostały . Nie biegałam za nimi z talerzem i widelcem w ręku. Jak byly starsze to juz zaczęły miec preferencje więc gotowałam im to co lubią. Wmuszanie i bieganie za dzieckiem to największy błąd zywieniowy. Potem są bulimie, anoreksje lub otyłość. Jest to złozony problem i czy dziecko jest niejadkiem czy nie to wszystko zalezy od wychowania i powielania schematów. Niemowlaki wszystkie jedzą dobrze. To potem powstają problemy.

      Usuń
    4. Ze zadne dziecko nie jest nigdy głodne

      Usuń
    5. Nie wiem kto, nie odpowiadam.

      Usuń
  10. Byłam wybrednym niejadkiem i owszem pilnowała mnie babcia bym zjadła, ale robiła zawsze to, co lubiłam i tak było z Mam. A lubiłam niewiele i to bardzo długo… Oprócz wszelkich kluchów i pierogów, ale to już też później tak gdzieś w podstawówce. Ja do dziś jem małe porcje, ale za to częściej 4-5 .
    Moje dzieci podobnie, Najmłodsi również, więc apetyt i jedzenie wszystkiego Misieńki nas po prostu zdumiewa i zachwyca. Kto tego nie doznał ten nie zrozumie, bo tu nie chodzi o to, że dziecko się zagłodzi, tylko o dostarczenie organizmowi wszystkiego tego, co mu potrzebne, by dobrze się rozwijał. Jak dziecko nie je żadnych warzyw i owoców to jest dramat, ale przeżyje 😉 Zońcia je tylko 3 zupy ugotowane na warzywach, z owoców jabłko i to tak z dwa kawałki i trzeba przypilnować, a banana tylko w postaci placka i to jest wszystko. Czekamy aż zechce próbować… bo w końcu zechce. Pańcio już też poszerzył swój jadłospis, więc ten tego… przeżyjemy to jeszcze raz.
    Często się pytam co wolą zjeść.
    Nigdy nie zmuszałam dzieci do czegoś, czego nie lubili, ale wielokrotnie mówiłam, że nie będzie lodów czy słodyczy, jak nie zjedzą. Raczej skłaniałam się do nagród 😉 i ubolewałam, że to menu takie ubogie, ale wiedząc, że sama tak miałam długo i wyrosłam to dramy nie było i nie ma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ kiedyś byłam świadkiem, jak rodzice, którzy zawsze mieli, że ich córka jest niejadkiem, stali nad nią godzinę, żeby zjadła śniadanie. Musiała zjeść więcej niż ja, będąc w ciąży, dałabym radę. Miała 8 lat...
      No i dlatego coś mi się wydaje, że bez inaczej niż rodzice to widzą

      Usuń

    2. Nie znam tego, być może niektórzy tak. Dla mnie niejadek to jest wtedy, gdy dziecko większość produktów nie lubi i je rzadko i mało.
      Mam porównanie jak dzieci potrafią lubić jeść i jedzą prawie wszystko- to jest kolosalna różnica.
      Musiałabyś zobaczyć porcje Najmłodszych, dwulatek zje więcej niż Zoncia, a na pewno nasza trzyletnia Misia. Ja nakładam mało, więc czasem zdarza się, że chce dokładki, szczególnie zupy, więc ten tego, no nigdy nie spotkałam nikogo kto by zmuszał dziecko do zjedzenia ogromnej ilości

      Usuń
    3. No właśnie! Dzieci powinny jeść tyle, ile potrzebują, choć czasem potrzebują za dużo a czasem za mało, nie chcę wyjść na mądralę, po prostu nigdy nie widziałam prawdziwego niejadka, a rodziców latających z widelcem z jedzeniem za dzieckiem na pęczki. Moja córka słabo jadła, ale rosła, rozwijała sie wspaniale, była zdrowa, mnie to frustrowało ale odpuszczałam.

      Usuń
    4. Ale co to znaczy prawdziwy niejadek? Przecież nie rozmawiamy o zaburzeniach łaknienia czy głodzenia albo wręcz przeciwnie o nadmiernym jedzeniu. Zoncia w bilansie ma niedowagę, bo waży mniej niż Misia. A ma 7 lat. Pańcio również jak na swój wiek i wzrost. Ale te geny mają po ojcu.
      I przypomniało mi się, jak Tuska chlustala mlekiem, nie nie ulewała, chlustala zaraz po zjedzeniu. Do 3m tak miała. Musiałam ją ważyć i karmić kilkanaście razy dziennie w małych porcjach… Strasznie to było uciążliwe. Pod okiem dwóch lekarzy pediatrów w tym Rodzinnej. To było jedyne dziecko, które po urodzeniu i spadku wagi po 11 dniach ta waga nie wzrosła jak wychodziłam z nią po cc, a lekarz mnie poinformował, że dziecko nie toleruje mleka, bo im też chlustała. Rodzinna mi przepisywała humane, by to mleko było treściwsze.
      Są dzieci bezproblemowe jeśli chodzi o jedzenie i takie, przy których trzeba się nagimnastykować, by jadły odpowiednio zbilansowane posiłki, a porcję to już indywidualna rzecz.

      Usuń
    5. U nas też dzieci słabo przybierały na wadze.Nie znam pulchnych dzieci - córka i wnuczka były i są bardzo szczupłe.Pamietam,że wnuczka mieściła się zawsze w tzw.siatce centylowej, ale w dolnej granicy.Jak dotąd jest dzieckiem mało chorującym,bardzo sprawnym fizycznie.Jest wyższa od swoich rówieśników,ale nie najwyzsza w klasie.Je raczej mało,nigdy nie nikt jej nie zachęcał,żeby jadła więcej.😊Młodzi są bardzo wyczuleni na wszelkie "nakazy",zięć szczególnie,😊I o dziwo,to daje dobre rezultaty.

      Usuń
    6. Jedna moja wnuczka je chyba ciut za dużo, tak kocha😄

      Usuń
  11. wmuszanie we mnie szczawiowej skończyło się zapaskudzeniem kuchni...
    długo jajka na talerzu powodowały u mnie odruch wymiotny.
    syny nigdy nie zmuszałam, a karmienie wnusia to sama przyjemność- je wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy nikt nie wmuszal, nie zachecal, nie ograniczal jedzenia. Moglam jesc tygodniami tylko ziemniaki z mlekiem albo czekolade z orzechami, innym razem mialam faze na jarzyny, zupy, pierogi czy chleb z miodem...Najlepiej jadlam w grupie rowiesnikow. W szkole sredniej bylam juz wszystkozerna, potem jadlam zeby zyc i do tej pory tak mam. Nie czekam na okres zyc aby jesc. Mam wiele ograniczen smakowych i skladnikowych ale nie narzekam, nie robie problemow, odporna jestem na nurty vege itp. Dzieciom podtykam co lubia :))) choc lubimy odkrywac rowniez nowe czy inne smaki.

    OdpowiedzUsuń
  13. Owszem, bywałam zmuszana, ale nieprzesadnie i nieczęsto. Raczej w sytuacjach, gdy rodzice się śpieszyli, bo mieliśmy gdzieś wyjść, a ja zwykle grzebałam się przy jedzeniu, szczególnie nielubianym. Ojciec wieszał na oparciu krzesła pasek, którym, nota bene, nigdy nie oberwałam w tej sytuacji, ale się bałam. Dzieci nie zmuszałam nigdy, co poskutkowała przytyciem, bo kiedy one nie zjadały kolacji, to ja zjadałam wszystkie te kanapeczki, a ja nie jadałam kolacji w ogóle. Przy dzieciach się nauczyłam. Jednak naczelną zasadą było, że jemy wtedy, kiedy jest pora na posiłek, nie fanaberyjnie, na każde życzenie. Ale był wybór. Nie lubisz zupy, zjedz drugie danie. Nie lubisz kalafiora, proszę, jest marchewka z groszkiem. Nie lubisz groszku, to go sobie odłóż na bok, zjedz tylko marchewkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, i to jest fajne

      Ja kiedyś musiałam jeść w kuchni ma pralce Frani bo nie chciałam jeść nożem i widelcem😄

      Usuń
  14. Czasem byłam świadkiem gorszących scen na placu zabaw. Babcia i dziadek opiekujący się może czteroletnim wnuczkiemn - babcia z całą torbą badziewnego jedzenia: paluszki ,chrupki,moze jakieś slodkie bułeczki. Biegali na zmianę za tym dzieckiem co chwila wtykając mu coś do ręki, albo wprost do buzi.Dodam,że dzieci przed chwilą wyszły z przedszkola.Ja się bałam,że na jakiejś huśtawce,ten mały po prostu się zakrztusi.To byli ludzie starsi ode mnie, z trudem się powstrzymałam,zeby im czegoś nie powiedzieć..Potem spotkałysmy ich na ulicy - chopiec miał w jednej rece loda, w drugiel lizaka,albo jakąs watę cukrową. Uśmiechnęłyśmy się z wnuczka porozumiewawczo.
    Dziadkowie bywają mało rozsadni,że tak to delikatnie ujmę:))

    OdpowiedzUsuń