środa, 9 września 2020

O strachu

 Zobaczyłam wczoraj emocjonalny występ Sary Boruc, żony polskiego piłkarza. Ma zmianę w piersi. Czeka na wyniki biopsji I bardzo się martwi...Młoda dziewczyna. 

Codziennie przybywa takich osób, drżących o swoje życie, czekających na wyniki, umierających ze strachu o przyszłość. Sercem jestem z każdym. 

Ja muszę powiedzieć, że jedno mnie w tej strasznej chorobie ominęło. To czekanie. Weszłam na badanie zdrowa a kilka minut później dowiedziałam się, że mam raka. Jestem wdzięczna Bogu, że tak to się odbyło. 

Trzymam kciuki za Sarę, oby to nie było nic groźnego. 


44 komentarze:

  1. Dzień dobry :)

    \o/?\o/?
    ]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
    {_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
    \~/*
    |_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    )_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorę kawę
      Myślałam, że będzie już marzycielka, Ale śpi szczęściara na kwarantannie;))

      Usuń
    2. Byłam rano ale tylko na kwilę i poszłam dalej spać żeby odreagować. A teraz pracuję zdalnie .

      Usuń
  2. Czekanie na potwierdzenie diagnozy jest już z definicji straszne. Niby tli się iskierka nadziei, że może jednak nie będzie tak źle, ale jednak zawsze myślimy o tym najgorszym, bo się poprostu boimy. Parę lat temu moja kuzynka czekała tak na wyniki, przeżywaliśmy to wszyscy razem z nią. Pozdrawiam przy porannej kawie przed pracą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To Marzycielka ma przymusowy urlop 😊
    Oby wszystko było ok. Myślę, że w szkołach będą takie sytuacje niezwykle częste. Współczuję nauczycielom bo są teraz bardziej narażeni niż lekarze, którzy siedzą za zasiekami w postaci teleporad etc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w razie czego są uzbrojeni w ubrania zabezpieczające.
      No to nie jest łatwe...

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Lidia, nie przesadzaj. Lekarze cyt. siedzą za zasiekami w postaci teleporad. Nie jest tak do końca. Zasuwają z "biednymi" pacjentami, którzy wielokrotnie nie są tacy biedni. Mogłabym Ci opowiedzieć kilkadziesiąt niby śmiesznych historyjek związanych z takimi sytuacjami. Przez kilka miesięcy to lekarze byli i są na pierwszej linii, a jak oni padną - padnie wszystko. A nie tak dawno biliśmy im brawo i śpiewaliśmy piosenki. Nauczyciele w tym czasie pracowali zdalnie. Lekarze ubrania muszą mieć, tego nie ma im czego zazdrościć ( na początku sami je kupowali, żeby się zabezpieczyć ). Ja wiem jak u mnie w pracy było na początku, gdy dostaliśmy 1 ( jeden ) kombinezon na ponad 20 osób i trzeba było się z niego rozliczyć. Podobnie jak z maseczek i rękawiczek. Jest wirus - trzeba z nim po prostu żyć.

      Usuń
    4. To jest prawda. Trzeba nauczyć się żyć z wirusem.

      Usuń
    5. A ja jestem za tym, żeby teleporady zostały już z nami na zawsze. Tylko trzeba mieć zaufanego rodzinnego- od lat to stosuję. Większość pacjentów naprawdę siedzi w tych przychodniach bez sensu, utrudniając dostęp tym naprawdę chorym.

      Usuń
    6. W pewnym wieku człowiek powinien dwa razy w roku być zobaczonym przez lekarza fizycznie. Osluchany i wysłuchany. Tacy jak ja to co chwilę widzą lekarza. Ale tacy niby zdrowi czasem okazują się tylko nie zdiagnozowani...

      Usuń
    7. Anonimową, oczywiście masz rację, w życiu nie umniejszalabym wagi pracy lekarzy. Może mój skrót myślowy był zbyt "skrócony" 😊 Chodziło mi o to, że do procedur bezpieczeństwa w szkołach podchodzi się bardziej lajtowo i też nie bardzo mają jak nauczyciele się chronić. Przychodnie i szpitale są teraz najeżone wręcz środkami bezpieczeństwa, ubraniami ochronnymi, wywiadami, etc natomiast do szkoły po prostu dzieci wchodzą dezynfekując ręce. Myślę, że łatwiej teraz będzie zarazić się nauczycielowi w szkole niż lekarzowi w przychodni (nie mówię oczywiście o lekarzach z pierwszej linii frontu).

      Usuń
    8. Badanie krwi, przynajmniej raz w roku. Ale to nie wymaga wizyty u lekarza. Wystarczy, że da e-skierowanie, a potem sprawdzi wyniki. I ewentualnie przepisze leki, jeśli coś jest za niskie lub za wysokie. Dobrzy lekarze wiedzą kiedy potrzebne jest badanie albo skierowanie na badanie specjalistyczne. A u nas najpierw wizyta po skierowanie a potem jeszcze z wynikami- po co?
      W czasie lockdawn byłam robić w laboratorium wyniki krwi, nie widząc lekarza żadnego na oczy, a zadzwoniła do mnie z tej przychodni zaniepokojona lekarka z pytaniem co mnie skłoniło do zrobienia badań. A przecież nie musiała, bo korzystałam tylko z laboratorium.

      Usuń
    9. Ja obserwuję przerażeniem, jak moje wcale niegłupie koleżanki nie badają się.
      Masz rację, dobry rodzinny telefonicznie na wiele rzeczy by wystarczał.
      Pod warunkiem, żeby pytał swoich pacjentów o wizyty u specjalistów... Mnie zawsze onkolog pyta, czy chodzę do ginekologa a ginekolog, czy chodze do onkologa. Rodzinna jest też na bieżąco
      Badania krwi robię co 3 miesiące
      I mam bardzo dobre...
      Jak zawsze...
      To nie o wszystkim mówi prawdę...

      Usuń
    10. My mieliśmy niesamowity przypadek. Mama źle się bardzo czla, zawroty głowy etc. Zadzwoniła do nowej rodzinnej w nowej przychodni. Lekarka kazała jechać na sor ale mama oczywiście że przecież to nic takiego i może pojedzie a może nie. Więc lekarka kazała poprosić do tel kogoś innego, czyli mnie. Powiedziała że mam zawieźć mamę na sor albo ona może zadzwonić po karetkę. Obiecałam i zawiozłam. Lekarka zadzwoniła wieczorem jeszcze raz z pytaniem czy mama była sprawdzić co się dzieje na sorze.Taki lekarz to skarb.

      Usuń
    11. Oczywiście. Ja cały czas mówię o chodzeniu do rodzinnego, a nie o badaniu się profilaktycznie - ginekolog, usg etc... kolono czy gastro w pewnym wieku. Bo to jest poza jakby i oczywiste, choć nie dla wszystkich.
      Mnie chodzi o to, żeby z byle przeziębieniem na które nie ma i tak żadnego leku nie kwitnąć w przychodni. Albo po skierowanie czy leki na swoją chorobę przewlekłą. Takie wizyty można byłoby ograniczyć. Dla dobra wszystkich, co nie znaczy, że pacjent swojego lekarza nie widziałby całymi latami 😉 Nie chodzi o to, żeby teleporady zastąpiły całkowicie kontakt bezpośredni. One maja tylko usprawnić i dobrze by było, żeby już z nami zostały. Zresztą chyba każdy pacjent chciałby mieć taki szybki kontakt z lekarzem.
      Mając od lat taką możliwość zawsze najpierw dzwoniłam i się konsultowałam, nie zawsze musiałam wsiadać w auto i gnać do Rodzinnej. Absolutnie nie mówię, żeby teleporad udzielali specjaliści, bo w końcu z jakiegoś powodu pacjent dostał do nich skierowanie.

      Usuń
    12. Lidka, takich naprawdę jest więcej niż mniej i to jest budujące. Problem tylko, że wciąż jest personelu medycznego za mało!

      Usuń
    13. I chyba tego braku nie przeskoczymy

      Usuń
    14. Zaufanego rodzinnego , super brzmi na wsi , gdzie cała gmina jest zarządzana przez jedną firmę i lekarze ciągle się zmieniają. Do miasta ok 30 km. Nie kazdy ma w rodzinie lekarza. Część pierdół można załatwić przez telefon ale część nie. Cwaniacy by wykorzystywali do brania zwolnień. U mnie nadal ośrodek zamknięty na 4 spusty !!!

      Usuń
    15. Mam wielki szacunek do lekarzy. Ale niektóre ośrodki zamknięte, za to prywatnie ci sami lekarze przyjmują !!! Dziewczynka po próbie samobójczej i szpitalu, terapia i leczenie przez telefon !!! I wiele innych przypadków! I niestety obrywa się wszystkim.

      Usuń
    16. Na mojej wsi jest obecnie identycznie, a co do zwolnień, to nagminnie były wydawane jak przez całe lata była jedna lekarka. (Niektórzy teraz sobie chwalą, bo przyjmują lekarze o różnych specjalnościach)
      Do Rodzinnej mam 50 km, dlatego Pańcio i Zońcia mają tu swoich lekarzy- szczepienia i pierwsza pomoc- w pobliskim Miasteczku. Ciocia jest uruchamiana jak faktycznie coś się dzieje poważniejszego, czyli prawie w ogóle. (Najczęściej jak nas odwiedza to przebada po chorobie czy wszystko już okej).
      Znam jednak wiejskie ośrodki, w których pracują fantastyczni lekarze.
      Na cwaniaków są tez kontrolerzy ZUSu, i to bardzo skuteczni, kiedy weszły e- zwolnienia.
      Nie wszędzie taki system się sprawdzi, bo Polacy muszą do lekarza i muszą wyjść z receptą!!!! Inaczej to konował jest.
      Nasz ośrodek jest czynny, lekarze przyjmują, ale najpierw trzeba zadzwonić. Rodzinna swojej przychodni w ogóle nie zamknęła, choć umawianie wizyt odbywa się przez telefon. Tata w swojej przychodni w DM już jakieś dwa miesiące temu poszedł bez umawiania się i został przyjęty. Owszem, czytam jak ludzie się burzą, że POZy zamknięte, ale osobiście nie znam nikogo, kto miałby trudności z dostaniem się do rodzinnego.
      Uważam, że teraz w dobie koronawirusa trzeba rozsądku z obu stron. A teleporady mają być jako dodatek a nie za.

      Usuń
    17. Dla rozładowania atmosfery... w czasie teleporady pacjent przyznał się, że nie może rozmawiać, bo na zakupach jest. Inny, że akurat na toalecie siedzi. Inny na Podlasiu na grzybach.

      Usuń
    18. A szczytem bezczelności pacjentka, która miała mieć usuniętego guza z piersi, bo lekarz operujący powiedział, że on zwolnień nie daje... Lekarz z przychodni odmawia i prosi o przyniesienie dokumentacji medycznej potwierdzającej zabieg. Cóż pacjentka robi? Wypisuje się z przychodni :). Lekarz dzwoni z zapytaniem co z dokumentacją ( nie wiedział jeszcze, że już nie ma pacjentki ), a była już pacjentka mówi, że bez łaski, że se już zwolnienie załatwiła. Nie powiem od jkaiego lekarza, bo nie o to chodzi.

      Usuń
    19. Dodam, bo mi ucięło myśl:): pacjentka dzwoniąc do przychodni chciała L4.

      Usuń
    20. Być pacjentem w Polsce teraz to wyzwanie...

      Usuń
  4. Ale trafiłaś,Rybko, z tym postem!
    Jutro mam badanie kontrolne na onkologii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz!

      Poziom stresu w skali od 1 do 10?
      I idziemy tam z Tobą!
      O której?!

      Usuń
  5. Tak na 6.
    Po południu o 16 tej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To duży stres.
      Trzymaj się i pamiętaj, że nie idziesz tam sama. I że już straszne rzeczy przeszłas i... jesteś:)

      Usuń
    2. Będą moce ze hej!! I towarzystwo ❤️

      Usuń
    3. I ja z Tobą, Liiviio:)

      Usuń
  6. Śnił mi się sylwester u mnie w domu, duża impreza się zrobiła. Przybyła na nią niespodziewanie Rybka z mężem i Klarka z mężem. A ja cały czas się zastanawiałam, co powiem mojemu towarzystwu, skąd je znam. I się obudziłam z myślą, że nawet nie spytałam Rybki o imię. 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 😆😆😆😆😆
      Mój blog staram się ukrywać. W rodzinie praktycznie nikt nie wie. A znajome z tego obszaru mam o się z nimi spotykam. Rozumiem stres związany z tym tłumaczeniem🤭🤭

      Usuń
  7. Za pierwszym razem jeszcze bez wizyty u lekarza wiedziałam, że to rak, za drugim wyszłam z gabinetu z tą wiedzą, kolejne wznowy wyczuwałam intuicyjnie... Ileż badań przez te 21,5 lat miałam, czekając na wyniki- nie jestem w stanie zliczyć. Właściwie powinnam być cała strachem- nie byłam i nie jestem. To chyba oswojenie. Acz podskórnie na pewno gdzieś tam się przyczaił. Bo w międzyczasie przecież doszedł strach o Tuśkę. Ma już jedną biopsję za sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strach o dziecko jest o wiele gorszy

      Przy okazji raka wiele razy się stresowałam. taksówKarzem w środku niż na widoku

      Usuń
  8. Raz czekałam, było okropnie. Teraz nic się nie dzieje, ale myślę, że warto zrobić jakieś badanie kontrolne. Co roku czekam na wyniki badań męża. On praktycznie uciekł śmierci (guz na kręgosłupie) i jest w szpitalu kimś w rodzaju gwiazdy, ale przy okazji gwiazdorzenia stres i tak jest.

    OdpowiedzUsuń
  9. Znam ten strach i nikomu go nie zycze!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Marzycielko, jak tam? Był test?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie tam. Nikt nie przyjechał. Koleżanka mówiła, że jej sanepid powiedział, że trzeba mieć objawy ...

      Usuń