niedziela, 16 lutego 2020

O słowach i ich braku

25 lat temu koleżanka straciła w bezsensownym wypadku męża
Była młoda
3 małych dzieci w domu 

Poskarżyła mi się, że w ciągu chwili stała się niewidzialna
Że każdy boi się do niej odezwać
Prawdopodobnie dlatego że nie wie co powiedzieć

Dobrze to zapamiętałam

Niedawno odeszła jedyna córka mojej koleżanki
Nie mogłam być na pogrzebie
Postanowiłam jej napisać kartkę
Długo myślałam nad tym co chcę napisać i nic nie wymyśliłam

I to właśnie jej napisałam

Że nie mam słów
Ale że mimo to jest w moim sercu i jestem może daleko ale zarazem blisko
I to jej wystarczyło!
Była mi wdzięczna...

Nie milczmy
Nie zostawiajmy ludzi w cierpieniu samych
Jeżeli nie wiesz co powiedzieć czy co zrobić to zapytaj





44 komentarze:

  1. Dzień dobry :)

    \o/?\o/?
    ]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*]_[*
    {_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>{_}>
    \~/*
    |_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?|_|?
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    )_(" )_(" )_(" )_(" )_(" )_("
    [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_] [_]
    (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)? (_)?

    OdpowiedzUsuń
  2. W nieszczęściu, w chorobie, w chwilowym załamaniu...
    Nie tak dawno miałam trudny czas i słowa, ale też drobne gesty, oferta pomocy, to znaczyło dla mnie bardzo wiele i było podporą!
    Jeśli boisz się przyjść, zadzwonić, bo nie wiesz, co powiedzieć, to zapytaj: co mogę dla ciebie zrobić, jak mogę pomóc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ważna jest świadomość że zawsze jest ktoś gdzieś komu mogę powiedzieć że jest mi ciężko
      Bo czasem nawet największy przyjaciel nie zauważa że dzieje się coś złego

      Usuń
  3. Dobrze jest powiedziec: jestem do Twojej dyspozycji, zawsze i o kazdej porze, pamietaj o tym.

    OdpowiedzUsuń
  4. Warto też, nawet bez słów, mocno przytulić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak!
      To też jest obecność
      Najgorszą jest pustka

      Usuń
  5. stworzyłaś życzliwe miejsce, gdzie dodaje się otuchy, przesyła moce i wspiera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O
      To nie ma temat ale za to w klimacie bloga
      Lowjam Cię Klarko

      Usuń
    2. Klarka ma rację, bardzo ma!

      Usuń
    3. Pardą
      Ale to ludzie tutaj to sprawiają!

      Usuń
    4. Też się pod tym podpisuję,tzn.pod słowami Klarki i Olgi:)
      Miłego dnia wszystkim!







      Usuń
  6. Pamiętam te odwrócone spojrzenia, unikanie, niezręczną ciszę...😭
    Ale co ważniejsze były też słowa otuchy , wsparcia, przytulanie i inne gesty ❤
    Obojętność boli...
    Zapominanie o kimś boli...
    Ważny temat poruszyłaś !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam że to nie obojętność Ale strach najczęściej kierują ludźmi

      Usuń
    2. Te dwa ostatnie to były juz takie ogolne stwierdzenia ...
      A czego się bać? Zaproponować pomoc ? Uscisnąć bez słów? Dla mnie niepoważne...

      Usuń
    3. Oczywiście masz rację
      Ale ja wiem po sobie za musiałam się tego nauczyć. Że nie wolno milczeć.

      Usuń
  7. Nie wie, co powiedzieć, i boi się reakcji. Zapomina, że to nie ma żadnego znaczenia, bo osoba cierpiąca ma prawo do różnych emocji. To jest najgłupsze tłumaczenie, bo to oznacza, że ten ktoś jest tylko z nami w dobrych momentach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnych rzeczy się nie wie. Z domu się wynosi nie zawsze dobre wzorce
      Moja mama mam wrażenie że wszystkiego się bała i ja musiałam się uczyć sama wychodzenia do ludzi

      Usuń
    2. Masz rację. Niektórzy nie potrafią.
      Ale to w dużej mierze bierze się z własnego egoizmu i strachu wyjścia poza własną strefę komfortu.


      Usuń
    3. Tak

      Ja sama doświadczyłam bardzo dużo ludzkiej uwagi i wsparcia. Jestem za to bardzo wdzięczna

      Usuń
    4. Nie zgadzam się z roksaną. Absolutnie. To nie wynika cyt. z egoizmu i wyjścia poza własną strefę komfortu. Po prostu czasami się nie wie. Najnormalniej się nie wie. A przez wasze "przemądre" opinie straciłam resztkę odwagi jeśli chodzi o takie rozmowy. Chodzi mi właśnie o sytuację: co powiedzieć do chorego. I że najgorsze to: dasz radę, będzie dobrze itp. ( nawet jak się jest o tym przekonanych, bo to nie musi być kłamstwo ). Często dźwięczą mi w uszach te mądrości. Chociaż może i by było lepiej powiedzieć: a co się będziesz martwiła. Nie jest dobrze i nie będzie dobrze. Śmiertelność przy tego typu raku to 90 % chorujących w ciągu najbliższych 5 lat , więc szans nie masz żadnych..... Nie walcz, bo nie ma sensu....

      Usuń
    5. Zawsze można powiedzieć: nie wiem co czujesz i jak będzie, ale możesz na mnie zawsze liczyć. Albo po prostu przytulić, to czasami ważniejsze od słów...

      Usuń
    6. Oj anonimie
      Nie wiem skąd w tobie tyle złości
      To nie jest post o tym jaką ja jestem wspaniała
      To post o tym że bardzo ważne jest bycie przy drugim człowieku kiedy tego potrzebuje. I że to nie wymaga niewiadomo jakich umiejętności. Wystarczy być. Przytulić.

      Czy opisujesz konkretną sytuację z tym rakiem?
      Chcesz żeby Ci wymyślić jak i co powiedzieć?
      Możemy spróbować
      Jeśli jesteś osobą wspierającą to sama też potrzebujesz wsparcia. Bo towarzyszenie komuś w takiej sytuacji z małą szansą na happy end też jest bardzo trudne!
      Jeśli czegoś potrzebujesz to mów!

      Usuń
    7. Pisząc o egoizmie i strefie mam na myśli, że w takim momencie bardziej człowiek skupia się na tym, jak będzie odebrany (jego być może nieporadność w zaistniałej sytuacji) niż na potrzebach osoby potrzebującej wsparcia, które mogą być ograniczone do najdrobniejszego znaku, że ktoś nas wspiera choćby myślą.
      Miałam w swoim kręgu koleżanki, które nie wiedząc jak się zachować( czy mnie odwiedzać itp), kiedy kolejny raz zachorowałam, spytały się mojej Przyjaciółki. Można sobie poradzić w takiej sytuacji z tą niewiedzą, zamiast unikać...Naprawdę usłyszenie, że wiesz, nie było mnie, bo nie widziałam co powiedzieć jak pomóc... no to jest trochę słabe, brzmi jak wymówka. Choć jeśli chodzi o mnie to staram się to zrozumieć , szczególnie gdy ktoś stara się potem w jakiś sposób to naprawić.
      I nie ma jednej recepty, co powiedzieć choremu, bo to zależy w jakiej zażyłości się jest, na jakim etapie jest choroba, czyli od wielu czynników.

      Usuń
    8. To nie są nasze przemądre opinie, każdy psycholog to powie, ale i każdy kto przeszedł przez rakową ścieżkę.
      I wcale nie chodzi o to, żeby mówić o procentach śmiertelności, czy zniechęcać do leczenia. Wystarczy być, pomóc w prostych sprawach, może zupę ugotować, może książkę poczytać, może pójść razem na zakupy. Zapytać czego chory potrzebuje, podążać za nim, słuchać jego głosu. Może chce płakać i wtedy nie jest niczym złym płakać razem z nim. Ale też wspierać, żeby nie był samotny, żeby nie bał się że nie poradzi sobie bez pomocy i nie martwił o najprostsze rzeczy.

      Usuń
    9. Nie wiemy nigdy, czy będzie dobrze, czy będzie niedobrze. Nikt tego nie wie.
      Lepiej powiedzieć chorej osobie, nie wiem co się wydarzy, ale zawsze będę przy tobie, możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji.
      A wszystko zależy też od głębokości relacji. Czy jesteśmy w rodzinie, czy w przyjaźni, czy w koleżenstwie.

      Usuń
  8. Pisanie że jeśli mogę coś zrobić to daj znać też czasami trąca frazesem bo jak tak naprawdę mogę pomóc komuś zza oceanu? Wolę wtedy pisać właśnie że, sorry ale nawet nie wiem co napisać, ale jednak to napisać. Tak aby dać znak że jakby co to mogę chociaż wysłuchać, pogadać.

    A ludzie może wcale niekoniecznie nie pytają bo są egoistyczni. Może boją się że łapy wkładają w świeża ranę. Tak jak z telefonem, działa w obie strony. Gdy mam problem też mogę czekać aż ktoś zapyta ale mogę odezwać się pierwsza do najbliższych mi ludzi, że muszę się wygadać itp. Trudno mi sobie wyobrazić że bliscy przyjaciele by wtedy odparli, sorry ale... A jeśli tak jest to na co komu taki przyjaciel?
    Pamiętam gdy moja przyjaciółka w liceum straciła tatę, byłam obok gdy to trwało, bylysmy sobie bliskie wiec nie było dziwnie, ale pamiętam gdy otworzyła mi drzwi jej mama i stoję i w głowie milion myśli, co powiedzieć i ona wtedy rzuciła mi się na szyję płacząc, że tego się nie da opisać i się tulilysmy i płakałyśmy i byłam jej wdzięczna że nie czekała co mądrego powiem tylko sama się przede mną otwarła. I nie miałam żadnego problemu ze płacze, że opowiada, czułam ze jest mi jeszcze blizsza i dobrze było mi wtedy być jej ramieniem do wypłakania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam taki charakter że nie bardzo sobie wyobrażam że opowiadam o swoich uczuciach. Moje łzy w chorobie były tylko moje. Ale też ludzie wokół byli fantastyczni.
      Ale najbardziej pomógł mi kontakt z ludźmi w tel samej sytuacji. Moja przyjaźń z siostrą Ostrą to nie wzięła się z powietrza. Rozumiałyśmy się bez słów nie widząc się na oczy

      Wzruszyłam się do łez twoją historią...
      I zauważ
      To Ty stanęłas w tym progu...

      Usuń
    2. Ja nie umiałam zadzwonić i poprosić o wsparcie ...

      Usuń
    3. Prawda?
      Ja mam z tym straszny problem
      To też niedobrze

      Usuń
    4. A gdzie się z Ostrą poznałyście?

      I tak sobie myślę że choroba to takie szkło powiększające relacji międzyludzkich

      Usuń
    5. Na Internecie!
      Ona miała bloga
      Bosheeee
      Jak już jej wtedy nie lubiłam🙈🙈🙈

      Ale jak się okazało że mamy urodziny tego samego dnia i chemię do tego to wszystkie lody skruszały

      A w lipcu pierwsze osobiste spotkanie
      2012
      Hazardowa

      Usuń
  9. A może też o to chodzi, że trudno jest "być z", być blisko, milcząc, w tym cierpieniu, wytrzymując cierpienie? Że chciałoby się coś powiedzieć, pocieszyć, a nie ma jak i trzeba te trudne emocje i myśli (bezradność, "nie wiem jak pomóc" "to okropne") wytrzymać, znieść. I zrobić to co możliwe, czyli być razem, towarzyszyć, zaproponować towarzyszenie, pomilczeć, popłakać razem?
    Ostatnio miałam taką rozmowę. Ja, psychoonkolog, wiele lat szkoleń i wiele lat pracy z chorymi. Gdy pacjentka zaczęła niespodziewanie bezpośrednio mówić o tym, że umrze niedługo. Mówiła nie okazując emocji. Że myślała, że będzie inaczej, doczeka ślubu córki, może wnuków. A tu choroba tak postępuje, że nie pożyje więcej niż 2 miesiące, tak myśli. Chyba akurat nie byłam przygotowana na taką rozmowę i obserwowałam swoje uczucia dyskomfortu i niepewności. Bo trudno sobie wyobrazić jak to jest stać na krawędzi życia...
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiem jak odpowiedzieć
      Życie cały czas zaskakuje
      Moja mama było wiadomo że umiera. Że cierpi. Ja byłam dość gotowa do rozmowy. Ale mój tato... tragedia

      Ja osobiście najbardziej oczekuje szczerości. Że ktoś mi powie że nie ogarnia. Albo że się boi

      Usuń
    2. Sama chorując byłam przy umierającej Mam- nie było łatwo. Bo nie jest. Nigdy. ( W dniu śmierci rozmawiała z listonoszem przez telefon, chciała umówić się do fryzjera).
      I o tym egoizmie napisałam w kontekście właśnie tego strachu przed dyskomfortem w takiej sytuacji.Ten strach jest rzeczą naturalną, ale jeśli wygrywa poprzez unikanie i nieobecność, to dla mnie jest to właśnie egoizm.
      Nie wiem jak to wytłumaczyć, i nie chodzi mi o to, że ktoś jest z natury egoistą, bo tacy ludzie z reguły mają samopoczucie innych głęboko gdzieś.

      Usuń
    3. Słowami pisanymi czasem trudno ogarnąć temat. Trudno wyjaśnić myśli.
      I masz rację
      To nigdy nie jest łatwy temat

      Usuń
  10. a ja miałam w drugą stronę, nadmiar troski mnie wku*wiał, byłam naprawdę mocno chora i potrzebowałam spokoju i snu, nie potrafiłam wtedy zgadnąć, jak wyciszyć ten piepszony telefon, który co chwila się mnie pytał, jak się czuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz może być trudne!!

      Usuń
    2. doceniałam troskę, ale nadmiar mnie przerastał; rodzinka szybko się podzieliła - jedna osoba dziennie z kanapkami 😁 nie licząc syna, który był codziennie choć na chwilę😍

      Usuń
    3. a to miało nawiązać do postu Elli 😁

      Usuń
    4. Podobno można zagłaskać kota na śmierć
      Ale są też koty umierające z samotności

      Usuń
  11. O, znam to też :) Po mojej, dość poważnej, operacji w szpitalu odwiedziło mnie siedem (!) osób jednocześnie. Mniej i bardziej zaprzyjaźnionych. Raczej mniej. Byłam wtedy bardzo młoda i jakoś głupio mi było powiedzieć - idźcie sobie. A oni jakoś się nie domyślili? Czuli się w obowiązku chorych odwiedzać? Nawet pogadać nie było jak w tak mieszanym towarzystwie. Teraz się złoszczę, gdy o tym myślę. Przegnałabym, zagoniłabym do ścielenia łóżka, powiedziałabym pa, pa. Ale wtedy nie potrafiłam...
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też rozumiem

      Moja mama ciężko chorując od razu zapowiedziała że nie życzy sobie wizyt znajomych
      I ich nie miała
      Ale

      Również jej rodzeństwo nie przyjechało chyba ani razu
      Nie umiem im tego zapomnieć...

      Usuń