wsparcie rodaków

Nasi nowi znajomi to była trójka z pewnego miasta na wschodzie Polski, matka i syn, właściciele mocno wysłużonego dużego fiata,plus znajomy, powiedzmy Tomek, wzięty jako osoba do komunikowania się, jako że matka i syn, ludzie prości i niewykształceni, języka obcego ani Boziu mój.
Chyba nie bardzo podobał im się układ, jak Tomek z nami zawarł. Po pierwsze trzęsli się o swój samochód, i wożenie dwóch dodatkowych osób bardzo ich wnerwiał. Po drugie jak zamieszkaliśmy razem, okazało się,że oni chcieliby oszczędzać absolutnie na wszystkim, np na wodzie!! Sami myli się raz w tygodniu (tu by się przydał jakiś fajny emotikonek) i zgrzytali zębami, bo my, o zgrozo! codziennie!. Zaczęlo dochodzić do spięć, sytuacja stawała się bardzo nerwowa. I chyba tym myciem doprowadziliśmy do panią do załamania nerwowego. Zaczęła się bardzo zle czuć i musiała wracać do domu. Niespecjalnie zauważyła fakt, że się przejęliśmy, załatwiliśmy wszystko, bo postanowiła wracać samolotem, bojąc się długiej samochodowej podróży, a nie znając języka g.. by załatwiła. Pomogliśmy we wszystkim, ale i tak pozostaliśmy wrogami nr 1

A co do oszczędności hm, czy zdajecie sobie sprawę ile kosztował bilet na samolot KLM, w jedną stronę? Nie można było kupić w dwie, bo w takiej sytuacji trzeba by było przedstawić ważną wizę a takiej oczywiście nie można było mieć.