Wprawdzie mam wrażenie, że mój organizm już od tygodnia przestawił się na czas letni i budzę się o wiele za wcześnie, jednak to dzisiaj jest przymus zmiany. Niepotrzebnej, męczącej, niezdrowej, kosztownej.
STOP ZMIANIE CZASU!
Dobra, wiem, że krócej ale to akurat mnie rozśmieszyło
"La famille Belier" czyli po polsku "Rozumiemy się bez słów"
Francuska wersja mnie absolutnie zachwyciła, pod każdym względem, oglądałam kilka razy, becząc na koniec przy piosence Louane
CODy drugi raz nie obejrzę, bo po co. Treść ta sama a we francuskiej wersji wszystko jest lepsze. Zwłaszcza strona muzyczna
Nie dziwię się, że powstała wersja anglojęzyczna, dzięki temu temat dotarł do szerszej publiczności. Problem słyszących dzieci niesłyszących rodziców jest słyszącym ludziom mało znany. CODA To skrót od Child of Deaf Adults (Dziecko Głuchych Dorosłych) . Termin ten odnosi się do wszystkich słyszących osób, które mają głuchą matkę lub ojca, a nawet oboje. CODA są częścią bardzo ciasnej, ale niedocenianej społeczności, która miesza swoją głuchą kulturę i tożsamość z resztą słyszącego świata.
Ale jeśli nie oglądaliście CODY to zdecydowanie bardziej obejrzyjcie Rozumiemy się bez słów
"Matka oszustka" na Netlixie dosłownie mną wstrząsnęła i znowu dało do myślenia. Że każdy ma guzik po naciśnięciu którego naciskający zdobywa nad Tobą władzę. Możesz się zapierać ale taka jest prawda.
I chyba warto ustalić z rodziną tzw bezpieczne słowo. Używane tylko w najwyższym zagrożeniu zatem bardzo godne zaufania. Żeby w sytuacji, kiedy jesteś skrajnie zmanipulowany, zmanipulowana, żeby zadziałało!
Byłam na fantastycznym widowisku teatralnym, stworzonym przez syna koleżanki. Jest artystą multimedialnym. Spektakl praktycznie stworzył w całości. A było co tworzyć, bo dużo się działo, nie jestem dobra w recenzjach, to i wam opis daruję, bo nie o tym ma być.
Bałam się, że nie ogarnę tak nowoczesnego wydarzenia, jednak w sprawach teatralnych jestem trochę dziadersem. Aż tu nagle!
Natomiast opowiedziała mi mama artysty anegdotkę, jak to znajoma się jej wprosiła na premierę i wyszła z niej bardzo niezadowolona i nic się jej nie podobało, ze skwaszoną miną narzekała jak to było głośno i brzydko. Wkurzyło to raczej juz starszą panią i ta pani, na codzień uosobienie klasy i nie przeklinającą w ogóle. Rzuciła "Ale z niej pinda taka!"
Ubawiła mnie to do łez i uznałam, że to hasło na dzisiaj